Pierwszy dzień w Reykjaviku i już obdarowani zostaliśmy magicznym wieczorem.
Nie wiemy jak do tego doszło. Czy przez zwykły przypadek, dziwny zbieg okoliczności, zrządzenie losu, czy była to może sprawka dobrych islandzkich elfów.
Tej nocy spotkaliśmy się z Mike’iem Lindsey i jego zespołem Cheek Mountain Thief na koncercie w KEX Hostel.
Koncert ten był dla nas ważną osobistą muzyczną podróżą, pełną emocji i sentymentu. Po pierwsze z uwagi na to, że bardzo lubimy twórczość Mike’a i muzykę jego wcześniejszego zespołu Tunng, która towarzyszyła nam już od kilku lat. A po drugie z uwagi na historię powstania zespołu Cheek Mounain Thief. Historia ta jest wręcz jak z bajki. Piękna i romantyczna, prawie nierealna. O tej historii możecie przeczytać tutaj.
To wszystko jak również czas i miejsce, w którym się znaleźliśmy oraz powód dla którego przybyliśmy do Islandii spotkały się w nas w jednym punkcie. Poczuliśmy się wyjątkowo. Doświadczyliśmy dużo pozytywnych emocji i wzruszeń.
Koncert Cheek Mountain Thief odbył się w bardzo klimatycznym i popularnym koncertowo KEX Hostel. Towarzyszyła mu kameralna i ciepła atmosfera. Czuliśmy się jakbyśmy się znaleźli w gronie dobrze nam znanych przyjaciół. Tak swobodnie i dobrze. Odnieśliśmy wrażenie podobne do tego, które się ma po powrocie z długiej podróży do upragnionego domu. Do oazy spokoju i harmonii. To był nasz miły początek całej podróży oraz planów islandzkich.
Muzyka Cheek Mountain Thief to muzyka płynąca ze źródła życia, jej pędu i energii. Dostarcza dużo pozytywnych wibracji, ciepła i radości. Akustyczne brzmienie gitar i głos Mike’a to rdzeń, który jest jej początkiem i wyjściem. Nieodłącznymi elementami zespołu są także dźwięki skrzypiec i delikatny kobiecy głos wokalistki. Pozostali członkowie pozostają bardziej wycofani w grupie.
Uwielbiamy słuchać muzykę na żywo, być na koncertach. Wtedy zespół ma niespotykaną energię, która jest namacalna i przepływa między zespołem a publicznością. Momenty kiedy muzyka jest tworzona przez człowieka tu i teraz, a nie odtwarzana z płyty. To co się wydarzy na scenie jest unikatowe i niepowtarzalne. Taki koncert jest tylko jeden. Taka noc jest tylko jedna.
Muzycy Cheek Mountain Thief byli bardzo blisko publiczności. I nie tylko fizycznie (nie było żadnych barier, ochroniarzy), ale także mentalnie i duchowo. To było niesamowita psychiczna i emocjonalna więź. Oni byli z publicznością. Wymieniali energię i emocje. Przestrzeń naładowana była elektrycznością. Zespół grał z przyjemnością i dla przyjemności. Nie tylko publiczności, ale i swojej. Każdy mógł odczuć że to ich sposób na spędzenie wolnego czasu, wieczoru, na zabawę. Tak jak niektórzy w wolnym czasie oglądają w domu telewizję, to oni spotykają się i grają muzykę. Aktywnie, twórczo, kreatywnie. Na scenie gościnnie pojawił się męski chór the KaffiBarrin Choir oraz Sindri (z Sin Fang, Seabear). Patrząc na to co się dzieje na scenie i słuchając tego, mogliśmy odczuć pulsujące, tętniące życie.
Cheek Mountain Thief pozwolili nam wejść w ich muzykę. Zaprosili nas do siebie, do swojego muzycznego świata. Byliśmy w muzyce. Byliśmy muzyką. Cudowne życie między dźwiękami. W ciepłym świetle lampek, świeczek, siedząc na drewnianej podłodze.
Zostaliśmy naładowani Islandią i jej pozytywną energią kreatywności. Cheek Mountain Thief to muzyczni złodzieje, którzy skradli nasze serca.