Po powrocie z fiordów zachodnich postanowiliśmy jeszcze raz wybrać się na południe wyspy. Tym razem chcieliśmy zobaczyć ten region jako nie skrywający się pod zimową śniegową szatą, tak jak to było poprzednim razem.

Dzięki temu doświadczyliśmy ponownie wielu cudownych miejsc i krajobrazów, ale w zupełnie innej scenerii. Jednakże równie fascynującej i unikalnej.

IMG_4557

Pierwsze dni przeznaczyliśmy na trasę wiodącą z Reykjaviku do Vík í Mýrdal.

Z Reykjaviku najpierw musieliśmy dojechać do Mosfellsbær. Miasteczka położonego niedaleko stolicy. Z ciekawostek można wspomnieć, że stąd pochodzi Ólafur Arnalds. Na miejscu odbiliśmy na wschód drogą nr 36 prowadzącą w kierunku doliny Thingvellir.

Piękne regiony na południu Islandii są, poza Reykjavikiem, najgęściej zaludnioną częścią kraju. Jednakże im dalej na wschód od stolicy tym mieszkańców jest coraz mniej.

Pierwsze wrażenie jakie możemy odnieść to, że ta część Islandii zdecydowanie różni się od pozostałych regionów – zachodnich fiordów, północy czy wschodniej części wyspy. Tak krajobrazowo jak i przede wszystkim pod względem natężenia liczebności turystów. Momentami robi się naprawdę „ciasno”, oczywiście jak na warunki islandzkie.

Wydaje się, iż miejsca na południu coraz bardziej stracą z dziewiczego uroku oraz możliwości spokojnej kontemplacji z racji prawdziwej inwazji turystów. No, ale trzeba przyznać, że wielu kusi fakt możliwości zobaczenia lodowców, wulkanów i wodospadów. A te i wiele innych atrakcji jest tutaj niemal na wyciągnięcie ręki.

Podobnie możliwości dojazdu są tutaj lepsze niż w pozostałych rejonach Islandii. Nie ma cię co oszukiwać – zwiedzanie południa jest dosyć wygodne z punktu widzenia turysty. Drogi są tutaj dobre i najlepiej utrzymane. Jazda samochodem nie sprawia większego problemu ani trudności. Nie ma potrzeby zaopatrywanie się w samochód z napędem 4×4. Jest mniejsze ryzyko, że spotkają nas jakieś niemiłe niespodzianki pogodowe. Ponadto w każdym momencie można zawrócić do względnie blisko położonej stolicy. I najważniejsze – atrakcje turystyczne znajdują się najczęściej blisko głównej drogi , oczy można cieszyć bez inwestowania większej energii i czasu na podejmowanie wędrówek, wspinaczek, itp.

Wróćmy jednak na drogę. Zanim docieramy do wspomnianej doliny odwiedzamy dom Halldóra Kiljana Laxnessa – islandzkiego pisarza i noblisty, który zmarł 10 lutego 1998 roku. Co ciekawe, jego córka Gudny Halldorsdóttir również obraca się w sferze kultury i sztuki, gdyż jest znanym i nagradzanym reżyserem filmowym. Podobnie wnuk pisarza, z tym, że ten zajmuje się muzyką, występując w rapowym zespole Dóri DNA.

Droga 36 doprowadza nas w końcu do Parku Narodowego Thingvellir, który w 2004 został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Thingvellir można tłumaczyć jako „Parlamentarna Równina”. To tutaj w 930 roku Islandczycy zebrali się na obradach sejmu tzw. Althingu i powołali parlament, który działa do dziś (jedynie z 40-letnią przerwą przed XIX wiekiem). Warto wspomnieć, że Althing jest jedną z najstarszych instytucji parlamentarnych świata, a w tym miejscu obradował aż do końca XVIII wieku.

Historyczne znaczenie tego miejsca potęguje jego piękny krajobraz. Dolina leży na północnym brzegu jeziora Thingvallavatn oraz w pobliżu ujścia rzeki Öxará („Rzeka toporów”).

Thingvallavatn to największe naturalne jezioro na wyspie. Zajmuje aż 84 km2 powierzchni, a jego głębokość sięga ponad 100 m.

Przed wejściem do Parku znajduje się biuro turystyczne, a obok platforma widokowa Hakið z szeroką panoramą na dolinę. Przed nami rozciąga się powierzchnia zastygłej skorupy lawy, która tworzy różne formy skalne. Pokrywa je mech i porosty. Dolina poprzecinana jest bruzdami, szczelinami, pęknięciami, strumieniami i zapadliskami z wieloma oczkami wodnymi. Nieskazitelnie czysta woda dociera tutaj podziemnymi strumieniami. Pochodzi ze stopniałego lodu z odległych lodowców. Swoją przejrzystość zawdzięcza wielokilometrowemu filtrowaniu przez skały wulkaniczne. Unikalny krajobraz mieni się różnobarwnymi kolorami i odcieniami.

Stamtąd schodzimy w dół i idziemy dalej wzdłuż szczeliny Almannagjá („Przepaść każdego człowieka”) z 40-metrowymi pionowymi ścianami. Szczelina ta wygląda jak wielka zabliźniona rana wyspy. Nic dziwnego, gdyż miejsce to ma również bogatą przeszłość geologiczną.

Podłożem doliny Thingvellir przebiega granica oddalających się od siebie płyt tektonicznych. To śródatlantycka linia uskoku składająca się z dwóch płyt kontynentalnych – amerykańskiej i europejskiej – z których ukształtowała się Islandia. To jedno z dwóch miejsc na ziemi (drugim są Wielkie Rowy Afrykańskie) gdzie rozstępowanie się dna morskiego można zaobserwować na lądzie.

Dochodzimy do skały Lökberg („Skała Prawa”), która oznaczona jest flagą. Tu ogniskowały się obrady parlamentu, a z tej skały „głosiciel prawa zwracał się do obywateli”. Nieopodal znajduje się miejsce o nazwie Drekkingarhylur (“Tonący basen”), gdzie w nurt rzeki wrzucano osoby skazane na śmierć np. niewierne żony lub kobiety skazane za dzieciobójstwo i krzywoprzysięstwo.

Na drugim brzegu rzeki Öxará („Rzeka toporów”) znajdują się ciekawe szlaki spacerowe, którymi można wędrować wśród szczelin, skał i strumieni. Tamtędy dochodzimy do miejsca, gdzie rzeka Öxará przelewa za krawędź urwiska i spada w dół długim na 22 metry wodospadem Öxarárfoss. Mamy szczęście, gdyż na jej tle pojawia się tęcza.

IMG_3798

W dolinie znajduje się pięć domów (to Thingvallabaer), które wzniesiono w 1930 roku z okazji tysiąclecia powstania Althingu. Budynki te służą obecnie jako letnia rezydencja prezydenta Islandii oraz siedziba władz parku. Obok znajduje się również jeden z najstarszych kościołów na wyspie – Thingvallakirkja („Church of Thingvellir”). Można wspomnieć, że w jego dzwonnicy wisi Íslandsklukkur („Dzwon Islandii”), dzwon odlany na cześć odzyskania przez Islandię niepodległości w 1944 roku, uwieczniony także w powieści noblisty Halldóra Laxnessa. Za kościołem położony jest niewielki cmentarz narodowy, zwany „cmentarzem poetów”, z uwagi na osoby, które są tam pochowane.

Z Thingvellir drogą nr 365 kierujemy się dalej na wschód w kierunku Laugarvatn leżącego nad brzegiem jeziora o tej samej nazwie. Miasteczko słynie z gorących źródeł i basenu. Po około 20-25 km wjeżdżamy na drogę nr 37, która prowadzi do doliny Haukadalur i najsłynniejszego islandzkiego gejzeru – Geysir („Wybuchający”), którego nazwa stała się pospolitym określeniem używanym na całym świecie dla oznaczenia wybuchającego źródła gorącej wody. Geysir uaktywnił się w 1294 roku, ale w ostatnich latach mocno osłabł. Dlatego obecnie turystom musi wystarczyć znajdujący się na tym samym polu geotermalnym gejzer Strokkur („Kocioł”/”Maselnica”), z którego turkusowego zbiornika co kilka minut wytryskuje fontanna wody na wysokość dochodzącą do 20-30 metrów. Każdemu „wybuchowi” towarzyszą piski i zachwyty turystów. Pomiędzy wielokolorowymi błotnymi zagłębieniami wytyczono piesze szlaki, którymi można spacerować i zwiedzać pola geotermalne.

IMG_3868

6 km na wschód od tego miejsca znajduje się kolejna atrakcja południa – wodospad Gullfoss („Złoty wodospad”). Tworzy go rzeka Hvita („Biała rzeka”), która przepływa przez dwa progi wysokie kolejno na 11 i 21 metrów. Woda spada z ogłuszającym łoskotem, a później płynie głębokim na 70 metrów i długim na ponad 2 km wąwozem. W różnych miejscach rzeka przyjmuje różne kolory, raz niebieski, a innym zielony bądź szary.

IMG_3891

Do wodospadu można podejść na dwa sposoby. Pierwsza droga prowadzi w bezpośrednio do tego wodnego kolosa, z którym możemy się spotkać niemal na wyciągnięcie ręki. Często w słoneczne dni nad wodospadem unosi się tęcza. Tak jest i tym razem. Woda rozbryzguje się o skały i tworzy białą cienką mgiełkę. Druga ścieżka wiedzie z parkingu w górę na klify, skąd roztacza się panoramiczny widok na wodospad. Stamtąd doskonale widać potęgę przelewającej się wody, która w szczytowym okresie osiąga prędkość 130 m2/s .

IMG_3881 (2)

Wracamy drogą nr 35. Mijamy Reykholt kierując się na południe do Selfoss. To miasteczko zamieszkuje ok. 6 tysięcy osób. Dlatego czyni je to największym miastem południowej Islandii. Znane jest głównie jako ośrodek produkcji nabiału. Oprócz tego jest to także dobra baza do zwiedzania tego regionu wyspy. Tu tankujemy samochód, aby jeszcze głębiej wbić się w południe Islandii, poza granice Selfoss.

Po 10 km naszym oczom ukazuje się Eyjarbakki, urocza nadmorska miejscowość leżąca nieco na wschód od rzeki Ölfusá, która wpływa bezpośrednio do Oceanu Atlantyckiego. Miasteczko zamieszkuje około 600 osób. Ciekawie wyglądają ustawione równo rzędy XIX-wiecznych dobrze zachowanych domów. W tym też wieku był tu największy port południowej Islandii i w ogóle było to jedno z największych miast wyspy. Dziś miejsce cechuje bardzo spokojna atmosfera, przyjemnie leniwa i odprężająca. Jako ciekawostkę podam, że znajduje się też tutaj największe w Islandii więzienie. Na szczególną uwagę zasługuje jednak regionalne Muzeum Folkloru Húsið („Dom”) umieszczone w budynku z 1765 roku. Można zobaczyć tam jak wyglądało życie w Islandii w latach 70-tych XIX wieku. Tuż obok jest Muzeum Morskie (Sjóminjasafnið á Eyrarbakka), gdzie można się zapoznać z tym, jak wyglądała 100 lat temu praca rybaków. Jest również Muzeum Folkloru Söfnin. Do przyjemności można zaliczyć relaksujący spacer czarną plażą.

4 km na wschód od tego miejsca leży kolejna spokojna miejscowość o nazwie Stokkseyri. Podobnie jak i poprzednia, kiedyś też była portem pełnym życia. Tutaj wybrzeże jest jeszcze bardziej urokliwe, stąd spotykamy kilku spacerowiczów. To jedno z najspokojniejszych miasteczek jakie dotąd spotkaliśmy w Islandii. Miejsce roztacza jakaś tajemnicza, intrygująca aura. Pewnie nie tylko my to odczuwamy skoro miejscowość przyciąga wielu artystów. Można się o tym przekonać chociażby w Centrum Sztuki i Kultury (Hafnargata 9). Jeśli chodzi o nasze osobiste odczucia, to uważamy, że atmosfera tego miejsca przywołuje klimat fikcyjnego miasteczka Castle Rock w stanie Maine pojawiającego się na kartach powieści Stephena Kinga. Stąd szerokie uśmiechy na naszych twarzach.

Miejscowość znana jest także z restauracji będącej rajem dla smakoszy homarów – Restauracja Fjöruborðið. No i jest jeszcze jedna ważna kwestia. Okazuje się, że w okolicy mieszkają duchy, trolle i elfy. Naprawdę. Można się o tym przekonać na przykład w miejscowym Muzeum Duchów.

IMG_4262 (2)

Wróciwszy na obwodnicę kierujemy się południowym wybrzeżem na wschód. Mijamy dwa niepozorne miasteczka – Hella i Hvolsvöllur. Pierwsze znane jest jako przede wszystkim jako centrum hodowli koni.

W czasie drogi z utęsknieniem spoglądamy na północ w kierunku Landmannalaugar, gdyż jest to jedno z najpiękniejszych i najbardziej niezwykłych miejsc na ziemi. Pragnęliśmy je odwiedzić. Niestety obecnie nie było nam to dane z powodu trudności drogowych tzn. mocno wezbranych rzek i potoków, błota i osuwisk. Warunki te spowodowały, że drogi prowadzące do Landmannalaugar były nieprzejezdne i zostały zamknięte. Kiedyś tu jeszcze wrócimy.

Niedaleko znajduje się Hekla – najaktywniejszy wulkan na wyspie. Ukryty przez wyspę i pełen tajemnicy.

Krajobraz południa Islandii staje się coraz dzikszy. Tutaj zaczyna się kraina, w której rozgrywa się akcja jednej z najsłynniejszych islandzkich opowieści – XIII-wieczna Saga o Njalu opisująca historię Njálla Þorgeirssona i jego przyjaciela Gunnara Hámundarsona.

Hvolsvöllur (13 km od Hella) to miejsce będące tłem dla wielu wydarzeń opisanych w islandzkich sagach. W miasteczku przy drodze nr 261 działa Muzeum Sag (The Icelandic Saga Centre). Muzeum składa się z trzech oddzielnych części. Pierwsza poświęcona jest Sadze o Njalu, druga w ogóle islandzkim sagom, a trzecia prezentuje postacie wikingów i ich życie.

Jadąc dalej drogą nr 1 zaostrza się w nas apetyt na „dziką przygodę”, dlatego odbijamy na trasę F249 planując dojechać w okolice Thórsmörk, co w jakimś stopniu miałoby nam pomóc, aby zapomnieć o „rozpaczy” po Landmannalauger.

IMG_4332

Dolina Thórsmörk („Las Thora”) to jeden z najbardziej zdumiewających dzikich rejonów Islandii. Tylko, że tutaj też nie jest łatwo dojechać. Ukryta dolina słynie z zachwycającej przyrody. Dostępu do niej strzegą jednak lodowce, góry i dzikie rzeki. Niestety to miejsce staje się dla nas również niedostępne. Udało nam się wprawdzie pokonać samochodem część trasy przez dolinę, a także przejechać kilka rzek. Droga z czasem stawała się coraz trudniejsza, aż trafiliśmy na mocno wezbraną rzekę z silnym nurtem, której nie było szans przejechać. Pomimo kilku prób i podejść, musieliśmy zawrócić. Wygraliśmy kilka bitew, ale jednak przegraliśmy wojnę. Natura wygrała z człowiekiem. Czasem tak bywa z „dzikimi przygodami”. Na pocieszenie pozostaje fakt, że nie byliśmy odosobnieni w tej porażce. Kilka aut również zawracało. Aczkolwiek w tej drodze doświadczyliśmy też wielu pięknych widoków i cieszymy się, że daliśmy się skusić tej trasie.

Wróciliśmy do drogi nr 1. Zaledwie kilkaset metrów od skrzyżowania z drogą 249 na rzece Seljalandsá znajduje się przepiękny 60 metrowy wodospad Seljalandfoss. Jest wyjątkowy, bo można go obejść dookoła. Wystarczy przejść skalną półką za ścianą wody. Wodospad jest bardzo malowniczy, dlatego jego zdjęcia można znaleźć w wielu książkach i kalendarzach. Oczywiście to miejsce przyciąga korowody autobusów wypchanych turystami. Przez większość dnia nie ma co liczyć na kameralność. Ciekawie jest porównywać tak szczególne miejsca w scenerii zimowej i późno letniej. Trudno nam zdecydować kiedy Islandia wygląda piękniej.

IMG_4300 (2)
IMG_4307

Na swojej dalszej drodze mamy następnie Skógar („Las”). Miejscowość zamieszkana przez 300 mieszkańców. Tutaj można odwiedzić Muzeum Ludowe Skógasafn, gdzie możemy zobaczyć narzędzia rolnicze i rybackie, a także wypchane ptaki i szkielety zwierząt. Z innych ciekawych rzeczy możemy przyjrzeć się rybackiej łodzi, pochodzącej z 1855 roku oraz starym organom kościelnym. W pobliskim hangarze jest też Muzeum Transportu, a tam traktory, silniki, samochody i motory. Jednakże największą atrakcją okolicy jest potężny wodospad Skógafoss. Rzeka Skóga spada tu z impetem z 60 metrowej półki skalnej. Na szczyt skarpy można wspiąć się po przygotowanych schodkach.

IMG_4423-2

Przed kontynuowaniem naszej drogi do Vík í Mýrdal podejmujemy decyzję odnalezienia wraku samolotu pozostawionego na plaży czarnej pustyni Solheimasandur, którego zdjęcia także często zamieszczane są w internetowych portalach. Około 2 kilometry za Skógar za odgałęzieniem drogi nr 221 skręcamy w stronę plaży. Trzymamy się zachodniej strony rzeki, która ją przecina, kilkadziesiąt metrów od jej nurtu. Po około 3 km jazdy po terenie pełnym wydm natrafiamy na pozostałości po samolocie. Ciekawe wrażenie wywołuje to miejsce pełne poczucia odosobnienia i braku jakiejkolwiek drogi. Surowy teren, cisza i zniszczony samolot. Jest dłuższa chwila na samotność i zadumę.

IMG_5278

Kiedy wracamy do głównej drogi podążamy we wcześniej obranym kierunku, by na kilka kilometrów przez Vík í Mýrdal skręcić w prawo na szosę nr 218, którą dojeżdżamy do przylądka Dyrhólaey, który do 1918 stanowił najdalej na południe wysunięty punkt Islandii. Wulkaniczne skały tego cyplu tworzą klify o wysokości 100-130 metrów. Ich pochodzenie tłumaczy ukształtowanie się dziwnie wyglądających form, iglic i szczytów skalnych. Największe wrażenie robi skała z wydrążonym wielkim otworem – skalny łuk, który wisi nad morzem niczym brama. Kolejną wizualną atrakcją jest najwyższa iglica – Háidrangur, mierząca 56 metrów. Nieopodal stoi latarnia morska, zbudowana w 1927 roku. Stąd rozciąga się najlepszy widok. Miejsce jest bardzo fotogeniczne. Niestety również często i bezlitośnie smagane mocnym wiatrem.

IMG_4495
IMG_4454-2

W końcu dojeżdżamy do Vík í Mýrdal („Zatoka bagiennej doliny”). Frapująco prezentuje się stojąca przy wyjeździe elektroniczna tablica informująca o ewentualnym zagrożeniu erupcją wulkanu Katla oraz burzami pisakowymi na Mýrdalssandur.

IMG_5220

Vík í Mýrdal to spokojne i przyjemne miasteczko, które zamieszkuje 300 mieszkańców. Jest najdalej na południe wysuniętą miejscowością, skupiskiem ludzkim. Minusem są bardzo częste deszcze. Pomimo tego warto jednak przespacerować się po czarnej plaży, którą amerykańskie czasopismo „Islands Magazine” obwołało w 1991 roku jedną z dziesięciu najpiękniejszych na świecie. Można stąd dojrzeć wyłaniające się z wody poszarpane bazaltowe słupy skalne Reynisdrangar. Legenda mówi, że są to skamieniałe trolle.

Atlantyk uderza w tym miejscu z ogromną siłą. Bije spienionymi falami w islandzką ziemię jakby chciał oderwać jej część i zabrać ze sobą. Niesamowity nastrój potęguje porywisty wiatr i nawoływanie rybitw popielatych.

IMG_4579

IMG_4462
W miasteczku warto zaopatrzyć się w podstawowe, potrzebne rzeczy, gdyż dalej czeka nas długa droga, na której stacji paliw czy sklepów będzie jak na lekarstwo.

IMG_4563

W Vík í Mýrdal spędziliśmy w sumie dwie noce. Zatrzymaliśmy się w Vík Hostel, który należy do sieci Hosteli o nazwie Hostelling International. W budynku oprócz noclegu znajdziemy również sklepik z ciekawymi pamiątkami.

IMG_4570

Atmosfera w Hostelu jest bardzo przyjazna i ciepła. Osoby z obsługi są serdeczne i bardzo otwarte. Oferują swoją życzliwość i pomoc. Na miejscu można zamówić sobie śniadania lub samemu przygotować posiłek w pełni wyposażonej kuchni pozostającej do dyspozycji gości. Można także korzystać z bezpłatnego dostępu do Internetu. Osoby zainteresowane zwiedzaniem okolicy na rowerze mogą ten pojazd wypożyczyć na miejscu. Oczywiście znajdziemy także ofertę różnych lokalnych wycieczek. Warto również porozmawiać z osobami z recepcji. Dzięki temu otrzymamy pomoc w kwestii doradczej odnośnie możliwości zorganizowania wycieczki lub wyboru szlaku naszej wędrówki, po to , abyśmy mogli jak najlepiej wykorzystać nasz pobyt.

IMG_4565

Zapraszamy na oficjalną stronę Vík Hostel. Tam znajdziecie więcej szczegółowych i przydatnych informacji.

zdjęcia: Agnieszka
tekst: Marcin