Poniżej prezentuję piętnaście moich ulubionych albumów z muzyką rock/metal z Islandii z 2020 roku. Kolejność przypadkowa.
Morpholith :: Null Dimensions (05.12.2020)
To psychedelic/fuzz doom metalowy portal do kosmicznych wymiarów czasoprzestrzennych. Zespół dostarcza również konkretną dawkę ciężkich, transowych melodii, które zapewniają słuchaczowi osobliwą hipnozę, tudzież pełną grozy podróż do odległych zakątków kosmosu. Materiał skąpany w surrealistycznej atmosferze wywołującej kosmiczny terror. [RECENZJA]
Katla :: Allt þetta Helvítis Myrkur (13.11.2020)
Zespół przedstawia nam klimatyczną depresję w formie mrocznego metalu przesyconego funeralnym doom’em, wpływami z kręgu death, progressive i ambient oraz głębokimi emocjami. To wynik charakterystycznego klimatu Islandii – długich i ciemnych islandzkich nocy oraz ich niewątpliwego wpływu na wewnętrzne życie człowieka – samopoczucie, różne stany emocjonalne, napięcia i zawirowania. Muzyka ta jest nieziemsko pochłaniająca, między innymi przez mistyczną, mocno melancholijną atmosferę i wylewające się z niej silne emocje. [RECENZJA]
Sólstafir :: Endless Twilight of Codependent Love (06.11.2020)
Dzieło z dużą zawartośćią cholernie mocnych emocji, jak i przewijających się przez nie wpływów i inspiracji muzycznych. Muzycy sprawiają, że ich ciężkie i agresywne motywy metalowe, połączone z elementami rockowymi i post rockowymi, a także progresywnymi oraz klimatycznymi partiami fortepianu i klawiszy tworzą wyjątkową i piękną całość. Nie sposób pominąć również cudownych melodii i charakterystycznego melancholijnego, szorstkiego i emocjonalnego śpiewu wokalisty. Rzadko kiedy smutek, ból i cierpienie bywają tak atrakcyjne. [RECENZJA]
Auðn :: Vökudraumsins fangi (30.10.2020)
Muzycy czerpiąc inspiracje z otaczającego ich środowiska, potrafią umiejętnie za pomocą dźwięków i brzmień uchwycić samotność i piękno jałowych, polodowcowych i powulkanicznych obszarów Islandii, które charakteryzują odludny krajobraz ich ojczyzny. Ich black metalową muzykę wyróżnia fenomenalna, sugestywna atmosfera mroku i eleganckiej ciemności oraz spektakularne, piekielnie dobre melodie. Ten album przenosi muzykę zespołu na jeszcze wyższy poziom atmosferycznego black metalu. Wymiar doznań jaki gwarantuje nam ta płyta przybiera ogromne rozmiary. [RECENZJA]
Skáphe :: Skáphe3 (30.09.2020)
Członkowie zespołu będąc zakochanym w szaleństwie, ciemności i chaosie, budują swoją avantgardową muzykę wokół majestatycznego psychodelicznego black metalowego rdzenia. Ich dźwiękowa mikstura jest jednak dużo bardziej złożona. Obfitująca w różnorodne elementy i rozwiązania zaczerpnięte z innych rejonów metalu, np. death, doom, post i atmospheric, ale również transowego noise’u, który równoważony jest świetnie wplecionymi intrygującymi dark ambientowymi płaszczyznami. Płyta emanuje niepokojącą i nieziemską aurą, która nadaje tej płycie niezwykle rytualnego charakteru. [RECENZJA]
Cult Of Lilith :: Mara (04.09.2020)
To „nekromechaniczny barok”, czyli death metalowe płótno zachwycające wieloma intrygującymi zdobieniami, pomysłowymi wykończeniami oraz nienagannym stylem, a raczej stylami czerpiącymi swoje inspiracje z różnorodnych rejonów muzycznych, takich jak metal, progressive, avant-garde, jazz, blues, djent, a nawet flamenco oraz muzyka barokowa i klasyczna. Każda minuta spędzona z tym dziełem jest czymś wyjątkowym, ponieważ nieustannie obcujemy z ambitną i fascynującą metalową sztuką będącą wcieleniem piękna i brutalności. [RECENZJA]
Núll (0) :: Entity (28.08.2020)
Podążamy po ścieżkach melancholijnego depressive black metalu i ponurego doom metalu zatopionego w gęstej chmurze mrocznej i niepokojącej atmosfery. Niemniej jednak muzyka ta wydaje się o wiele bardziej złożona i niejednoznaczna. Kompozycje zbudowane są z wielu nałożonych na siebie warstw, które zapewniają im epicki charakter. Te warstwy mają zróżnicowane faktury, struktury i barwy. Rodzi to poczucie niesamowitości. Sugestywna i hipnotyczna przestrzeń tej płyty wypełniona jest wciągającą czernią, która emanuje widmową i melancholijną niesamowitością. [RECENZJA]
Illkynja :: Sæti Sálarinnar (05.06.2020)
Islandzki reprezentant gatunku svart málmur, czyli black metalu. Chociaż black metal jest kręgosłupem brzmienia projektu, to budulcem pozostałej części tego muzycznego szkieletu są elementy death metalu, blackned doom metalu oraz inne eksperymentalne i awangardowe formy metalowe. W efekcie projekt tworzy ciekawą, rozległą i pełną nieokiełznanej dzikości przestrzeń. Posępną, cienistą i mroczną. Muzyka ma w sobie prawdziwą atmosferę grozy, momentami nastrojowej kiedy dźwięki rozjeżdżają się i snują czarną smugą. Ale generalnie emanuje z niej surowość i niesamowitość. [RECENZJA]
Dynfari :: Myrkurs er þörf (18.09.2020)
Najnowszy krążek to połączenie dynamiki, melodii i emocjonalnej ekspresji powszechnie występującej w post-rocku z intensywnością, dzikością i surowością black metalu. Wciąż mamy tutaj do czynienia z muzyką mocną i głośną, a równocześnie atmosferyczną, melancholijną i poetycką, która z uwagi na swoją wielowarstwowość i wielowątkowość wymaga od słuchacza pełnej uwagi i skupienia. Muzycy wspaniale integrują wielorakie wpływy i inspiracje w intrygujący i bogaty brzmieniowo strumień dźwięków. to jeden z tych albumów, który wciąga słuchacza brudnymi i ostrymi riffami, majestatyczną atmosferą oraz tęsknymi, nastrojowymi melodiami, pozostawiają go na koniec w głębokim zamyśleniu. [RECENZJA]
Árstíðir Lífsins :: Saga á tveim tungum II: Eigi fjǫll né firðir (22.05.2020)
Potężna, epicka i fantastycznie sugestywna. Taka jest muzyka na tym albumie. Rozbudowane kompozycje całkowicie pochłaniają słuchacza ambientowymi i archaicznie brzmiącymi folkowymi pejzażami, pięknymi neoklasycznymi orkiestracjami, grzmiącymi chórami, pogańskimi pieśniami i mrocznymi melodeklamacjami, a także odgłosami natury. Muzycy wykorzystują stare tradycyjne instrumenty. No, ale oczywiście jak przystało na prawdziwą black metalową sztukę pogrążoną w mroku i gniewie, nie oszczędzają także swoich gitar, perkusji i swoich gardeł. [RECENZJA]
Helfró :: Helfró (24.04.2020)
Album intensywny, brutalny i mroczny. Panowie grają ciężko, szybko i agresywnie. Muzykę wypełnia przede wszystkim black’owa furia i death’owa wściekłość, która wgniata w ziemię. Doświadczymy tutaj wrzącej nawałnicy gitarowych riffów, masy mocarnych zagrywek oraz prującej bez opamiętania perkusji i bezlitosnych blastów. Wisienką na torcie są świetne linie wokalne – począwszy od black metalowego skrzeku, przez growl i metalowy wyziewy, aż po czysty, niski śpiew. Muzycy wprowadzają również kilka nietypowych rozwiązań oraz odmiennych elementów – m.in. fragmentów podniosłych, chórów oraz melodyki. [RECENZJA]
Árstíðir Lífsins / Carpe Noctem :: Aldrnari (24.04.2020)
Dwie black metalowe suity. Pierwsza utrzymana w ambitnym i wymagającym awangardowym, progresywnym i atmosferycznym stylu. Z mnogością środków muzycznego wyrazu – od neoklasycznego akompaniamentu instrumentów strunowych i partii akustycznych gitar, przez nagrania terenowe, aż po gitarowe drone’y i motywy ambientowe. Drugi utwór jest bardziej drapieżny i agresywniejszy. Mamy tutaj do czynienia z surową, żywiołową i nieokiełznaną muzyką, która idealnie współgra z towarzyszącą jej niesamowitością. To potężny black metalowy soniczny monolit, który oplatają solidne motywy atmosferyczne i progresywne, doom’owa ponurość oraz atrakcyjne melodie. [RECENZJA]
Nyrst :: Orsök (24.04.2020)
Album oddaje hołd mrocznym, ponurym i zlodowaconym krajobrazom Islandii. To black metal, który jest bardzo zimny i surowy, przytłaczający swoim mrokiem, mroźną i lodowatą atmosferą oraz niesamowitą agresywnością. Dzieją się tutaj rzeczy nadnaturalne i mistyczne. I to nie tylko za sprawą islandzkich tekstów nawiązujących do starej literatury grozy, ale również sugestywnych i nawiedzonych brzmień układających się w epickie i osobliwe pejzaże. Jest w nich coś wyjątkowego i pozaziemskiego. Coś przerażającego, a jednocześnie eterycznego, co przyciąga jak magnes i w niewyjaśniony sposób urzeka. [RECENZJA]
Vetur :: Vist (20.02.2020)
Album doskonale łączy surowość black metalu z death metalowym ciężarem i atmosferyczną post-metalową ekspresją. To spójne i dopracowane dzieło, w którym potężny i bezpośredni emocjonalny spazm wściekłości i bólu miesza się z tajemniczą i dojmującą melancholią. Zespołowi udało się w swojej muzyce zawrzeć ciemność islandzkich zim oraz dzikość burz z dostojnym krajobrazem wyspy najeżonym wulkanami, lodowcami i nieprzewidywalnymi rzekami, które są równie piękne co niebezpieczne. To przestrzeń, która daje wolność, ale też poczucie osamotnienia i bezsilności. [RECENZJA]
Fortíð :: World Serpent (11.12.2020)
Wydawnictwo należy postrzegać jako mroczną i śmiercionośną duologię, w której dwie strony płyty są połączone jednym apokaliptycznym motywem, podobnie zresztą jak cyklicznie powtarzające się tematy dotyczące ponownego odrodzenia, które znajdują swoje odniesienie w mitologii nordyckiej. Generalnie album osadzony jest na black metalu, ale z wieloma różnorodnymi elementami. Stanowi on kombinację wielu innych metalowych stylistyk, m.in. death, thrash, pagan, atmospheric. Lawirowanie między mocnymi motywami i rzeczami bardziej uduchowionymi sprawdza się tutaj wzorowo. [RECENZJA]