Jeśli podoba Ci się to co robimy i chciałbyś nam dać o tym znać, możesz po prostu postawić nam kawę. Będzie nam miło. Poczujemy się lepiej i zmotywuje nas to do dalszego pisania.
O muzyce, która powstaje na Wyspach Owczych piszemy dla Was już od 8 lat! Przez ten czas zrecenzowaliśmy sporo – naszym zdaniem – ciekawych i niebanalnych albumów, dzięki czemu choć trochę przybliżyliśmy Wam farerską scenę muzyczną, którą prywatnie jesteśmy mocno zafascynowani. A jaka jest muzyka farerska? Na pewno niezwykła, unikalna i oryginalna. Dostarcza wielu ciekawych wrażeń słuchowych i emocjonalnych. Uwagę zwraca również piękne brzmienie języka farerskiego.
Aktualnie jest to już nasze szóste coroczne podsumowanie muzyki z Wysp Owczych. Tym razem prezentujemy Wam 15 płyt (wg. kolejności alfabetycznej), które szczególnie zapadły nam w pamięć w tym roku.
Dania O. Tausen „Gonguteigatúnatos” (02.07.2021, Tutl Records)
To muzyka zakorzeniona przede wszystkim w singer-songwriteringu, ale pojawiają się w niej wpływy zarówno folkowe i indie popowe, jak również jazzowe, soulowe, r’n’b, a także elementy lo-fi. Pomimo różnorodnej stylistyki album wypełniony jest niezwykle lekką i przyjemną muzyką. Artystka ma niezwykły, naturalny talent liryczny, mistrzowsko, a zarazem łagodnie buduje nastrój, pozwala wybrzmieć dźwiękom w niezakłóconej harmonii. Odbiór tej muzyki wzmacniają cudowne melodie i piękna barwa głosu wokalistki. (RECENZJA)
Det Ferösche Compagnie (Jens L. Thomsen) „Operation Valentine” (01.09.2021, Tutl Records)
Wydawnictwo eklektyczne i enigmatyczne, usytuowane pomiędzy ścieżką dźwiękową brzmiącą jakby wyjęta była z czarno-białego filmu z lat 30-tych, osobliwym słuchowiskiem radiowym, a dźwiękowym reportażem. Artysta prezentuje słuchaczom muzykę zbudowaną w dużej mierze za pomocą sampli, rozciągniętych dark ambientowych fraz i ciemnych dronowych pasaży, obudowanych w nienachalną i przemyślaną elektronikę oraz przestrzenny minimalizm, przeplatanych intrygująco przekształconymi brzmieniami syntezatora oraz różnymi efektami dźwiękowymi i industrialnymi pogłosami. (RECENZJA)
Eivør „Segl Live In Concert” (12.11.2021)
Muzyka Eivør zaprezentowana na żywo urzeka świetnymi aranżacjami, perfekcyjnym wykonaniem i bardzo dobrą produkcją. Słucha się jej wyśmienicie. Artystka pokazuje swój talent i wielki kunszt, na jaki pracowała i pracuje przez całą swoją karierę. Koncertowy materiał Farerki to piękna harmonia dźwięków, melodii, wyjątkowego głosu wokalistki oraz szczerych i urzekających emocji. Rozkosz dla uszu i duszy. Nieprawdopodobne, wręcz mistyczne doświadczenie. Niebiańska muzyka nagrana w ziemskim wcieleniu. (RECENZJA)
Erasion „Erasion” (05.02.2021, Tutl Records)
Zespół w oparciu o ciężki i melodyjny death metalowy rdzeń, zbudował machinę, która czerpie garściami z innych stylistycznych szuflad m.in. heavy, thrash, core. Zespół doskonale radzi sobie z płynnych przechodzeniem pomiędzy różnorodnymi motywami, rozwiązaniami, umiejętnie dozowanymi riffami i solówkami, jak i z żonglowaniem rytmiką. Gitarzyści dają tutaj niemały popis swoich wirtuozerskich umiejętności, wychodzące poza ramy obranej estetyki. Kolejnym aspektem godnym pochwały jest przekonujący, wściekły i nieprzerysowany growling wokalisty. (RECENZJA)
Fremmand „Wrong” (05.02.2021, Tutl Records)
Farersko-duński zespół redefiniuje brzmienie swojej muzyki, które obecnie jest unikalną mieszanką mrocznego i tajemniczego nordyckiego alternatywnego rocka z wpływami cechującymi surową, chłodną i melancholijną atmosferę rocka gotyckiego oraz wczesnej sceny zimno falowej i post punkowej. Album jest fascynującym dźwiękowym krajobrazem, który ma w sobie coś z narkotycznej transowości, tajemniczego mroku, przeszywającego chłodu oraz zmysłowego i namiętnego tripu. Jest to album o nokturnowym brzmieniu, nieprzeciętnie gęsty w posępnej i melancholijnej atmosferze. (RECENZJA)
FONETIKA „BA Tónlist” (11.06.2021, Tutl Records)
Brzmienie albumu jest zbiorem wszelkiego rodzaju gatunków, od muzyki klasycznej, przez ambient, muzykę elektroniczną i bity, aż po delikatne ballady i indie pop/funk. Eklektyczna muzyka zachwyca pomysłowością, uwodzi słuchacza nieprzewidywalnością i niejednoznacznością oraz wieloma integrującymi brzmieniami. To album o szalenie przestrzennym charakterze, z kapitalnie rozpisaną dramaturgią. Co ciekawe stylistyka krążka będąca wypadkową wielu wizji muzyki, wypada tutaj zaskakująco płynnie i spójnie. (RECENZJA)
Fróði Bjarnason „Stationary Things” (25.06.2021, Tutl Records)
Album oferuje szerokie doświadczenie muzyczne artysty, na które składają się wpływy akustyczną singer-songwriterką, indie pop rockiem i folkiem. Fuzja akustycznych dźwięków gitary, fortepianu, subtelnej perkusji oraz akompaniamentu instrumentów smyczkowych w połączeniu z gitarą elektryczną i brzmieniami syntezatorów tworzy bardzo intymne i emocjonalne pejzaże. Piękne brzmienia, harmonie i zachwycający klimat w połączeniu z prostotą i szczerością słów sprawiają, że wszystkie utwory na tej płycie są fenomenalne. (RECENZJA)
HORRSE „Crossing” (05.11.2021, Tutl Records)
Muzyczne zainteresowania artysty tworzącego ten projekt sięgają poza ramy próbujące zamknąć jego twórczość pod nazwą singer-songwriter lub indie folk. Jednoznacznie trzeba przyznać, że młody farerski artysta wie jak pisze się dobre historie i ubiera je w subtelną i melodyjną muzyczną formę, tworząc, najprościej rzecz ujmując, dobrze napisane, pełne uroku piosenki. Panuje tutaj nastrojowa atmosfera zawieszona z wyczuciem pomiędzy ciepłą melancholią i rozmarzeniem. (RECENZJA)
Joe & The Shitboys „The Reason For Hardcore Vibes (Again)” (16.11.2021, Tutl Records).
Oszałamiająca punk rockowa kontynuacja debiutu. Ponownie zderzamy się z dziesięcioma kawałkami, które może i nie grzeszą swoją długością, ale za to nadrabiają dzikim temperamentem, elektryzującą żarliwością i bezpośrednimi tekstami, które obfitują w wulgaryzmy i specyficzny humor, ale pod tą maską kryje się dużo poważnych spraw. Muzycy dostarczają nam surowy, szorstki garażowy punk rock. Ich muzyka jest drapieżna, dynamiczna i „niechlujna”, a równocześnie ekscytująca, szokująca i intrygująca. (RECENZJA)
Josef Zachariassen „Summer” (22.10.2021, Tutl Records)
Artysta czerpał inspiracje między innymi z muzyki klasycznej, popu, rocka, folku, gospel i muzyki syntezatorowej lat 80-tych. Jego muzyka ma bardzo eksperymentalną formę i podana jest w intrygujący sposób. Dlatego album umownie można umieścić gdzieś w pobliżu alternatywnego folk popu o kinowym brzmieniu. Poszczególne składniki wydawnictwa budują wielowymiarową muzyczną przestrzeń. Całość dopełnia subtelna i kojąca melancholia przesiąknięta tęsknotą, ujmujące nienachalne melodie oraz delikatna barwa głosu i spokojny, intymny śpiew wokalisty. (RECENZJA)
KATA „1902” (12.02.2021, Tutl Records)
Zawartość wydawnictwa można traktować jako muzykę ambient etno folk, zabierającą słuchacza w odległy zakątek dawnego, dziewiczego świata. Album porusza swoją tajemniczą aurą i sakralną atmosferą. Warstwa instrumentalna omawianego wydawnictwa jest subtelna, nie towarzyszy nam cały czas, pojawia się jedynie sporadycznie, żeby tylko podkreślić charakter pieśni i jej głęboki wymiar. Na pierwszym planie są czyste anielskie głosy wokalistek, chóralne zaśpiewy, cudowne wielogłosy oraz przejmujące wokalne harmonie i ozdobniki. To wokalistyka wyjątkowa, niezwykła i magiczna, gwarantująca niecodzienne doświadczenie. (RECENZJA)
Konni Kass „Diplopia” (20.08.2021, Koka Records)
Album inspirowany jest alternatywnym popem, muzyką elektroniczną i klubową, soulem, r’n’b i jazzem (fascynujące partie saksofonu!), żeby wymienić tylko kilka z wielu wpływów, których tutaj doświadczymy. Artystka śmiało sięga po nowe muzyczne rozwiązania, swobodnie i umiejętnie łączy różne muzyczne światy, które spowija wyczuwalna skandynawska aura, ten charakterystyczny nierealny, rozmarzony i nostalgiczny klimat oraz piękna i duża przestrzeń. Na pierwszym planie jest oczywiście piękny głos wokalistki, ale wokół niego otwiera się naprawdę fascynujący dźwiękowy pejzaż. (RECENZJA)
Lyon Hansen „Hannibal/Labinnah” (23.07.2021, Tutl Records)
Oszczędne i dość minimalistyczne kompozycje z tej płyty robią niebywałe wrażenie, chwytają za serce i rozszarpują na kawałki. Utwory, które cechują brzmienia folkowe, neoklasyczne i indie popowe ujmują swoją kameralnością i intymnością, zaś ich melancholijna atmosfera poczuciem tęsknoty i nostalgii. Nie ma tutaj zbędnego efekciarstwa, a mimo to całość brzmi niezwykle atrakcyjnie i zjawiskowo. Istotną rolę w skromnej produkcji, w budowaniu lirycznego świata muzyki, pełni spokojny i ciepły głos wokalisty, on jest jej rdzeniem i esencją. (RECENZJA)
Teitur „Cazador de Ostras” (03.09.2021, Arlo & Betty Recordings/Playground Music/Believe)
Album należy postrzegać jako wyrafinowany i wysoce niebanalny indie pop folk. To niezwykłej urody, nastrojowe i emocjonalne kompozycje, które tworzą przyjemną, nastrojową atmosferę emanującą jasnym i ciepłym światłem. Nawet jeśli te utwory wpadają w melancholijny ton to i tak koją, dodają otuchy, a czasami również wyciskają łzy wzruszenia. Farerczyk osiąga taki efekt poprzez piękne, ale nieprzekombinowane aranżacje, która zachwycają swoją naturalnością, lekkością, czarującą melodyką i uroczymi harmoniami. (RECENZJA)
Yggdrasil „Porkerisvatn” (05.02.2021, Tutl Records)
Omawiane wydawnictwo stanowi suitę składającą się z ośmiu części inspirowanych różnymi elementami krajobrazu wokół jeziora Porkerisvatn znajdującego się na Wyspach Owczych. Muzyczna zawartość albumu, która będąc w całości instrumentalną (z jednym wyjątkiem) posiada wyraźnie awangardową formę, esencję wydobytą z jazzu i etnicznych korzeni. To materiał utkany głównie z akustycznych brzmień i różnorodnych wpływów. Wśród bujnego stylistycznego kwiatostanu prym wiodą muzyka etniczna, folk, world, free jazz i prog rock. Mamy tutaj do czynienia z afirmacją piękna, wolności i artystycznej ekspresji. (RECENZJA)