W 2018 roku omówiliśmy dla Was ponad 130 islandzkich wydawnictw muzycznych! Jednym słowem – sporo.
Mijający rok był zdecydowanie łaskawym okresem dla islandzkiej muzyki, a co za tym idzie również dla jej miłośników. Na islandzkiej scenie pojawiło się wielu nowych i interesujących artystów oraz zespołów. Odnotowaliśmy sporo świetnych debiutów, a także kilka udanych powrotów zespołów, które były nieaktywne od dłuższego czasu. Po raz kolejny nasz kraj zalała niemała fala artystów z Północy, którzy pojawiali się bądź to na pojedynczych występach bądź na trasach koncertowych obejmujących kilka miast.
Mam tylko jedno nieprzyjemne, czy też smutne wspomnienie z tego roku związane z muzyką islandzką, które dotyczy tragicznej śmierci nieodżałowanego kompozytora Jóhanna Jóhannssona…
Poniżej prezentuję Wam moją subiektywną listę ulubionych albumów z Islandii, z ograniczeniem do 20 wydawnictw przedstawionych w kolejności alfabetycznej.
press play and enjoy the music
Árstíðir :: Nivalis
Na najnowszym krążku Islandczyków odnajdziemy różnorodne nawiązania, począwszy do muzyki minimalistycznej i neoklasycyzmu, przez indie folk i chamber pop, aż po indie rock i rock progresywny oraz nastrojowy art rock. Mało tego, muzycy w niezwykle umiejętny umiejętny sposób wplatają do swojej, w dużej mierze akustycznej muzyki, także elementy elektroniczne. W ogólnym zarysie muzykę z „Nivalis” cechuje łagodne brzmienie, subtelna nastrojowość oraz ujmująca melodyjność. Zespół słynie z niezwykle czarujących harmonii wokalnych i mocno plastycznych partii instrumentów smyczkowych. (pełna recenzja)
aYia :: aYia
Elektroniczne trio aYia na swoim debiutanckim longplay’u przynosi nam muzykę enigmatyczną i tajemniczą, a przy tym delikatnie niepokojącą, płynną, acz mocno sugestywną. Do tego o niezwykle odurzającej i hipnotycznej atmosferze. Zespół podchodzi do muzyki elektronicznej w sposób niekonwencjonalny i eksperymentalny. W ich mrocznej elektronice znajdziemy dużo intrygujących efektów, dziwnych odgłosów, motywów i różnorodnych stylistycznie rozwiązań. Otaczają one delikatny i miękki głos wokalistki, który przyprawia o ciarki na plecach. (pełna recenzja)
Benny Crespo’s Gang :: Minor Mistakes
Na swoim najnowszym albumie alternatywny kwartet Benny Crespo’s Gang wciąż w sposób fenomenalny prezentuje swoje różnorodne oblicza: spokojne i drapieżne, liryczne i energetyczne, melancholijne i tajemnicze. Muzycy umiejętnie splatają różne kontrastujące ze sobą elementy. W ich twórczości chwytliwe i ładne melodie przeciwstawiają się dysonansom i garażowemu brzmieniu. Gitarowe riffy wchodzą w interakcje z partami syntezatorów. Słodycz i namiętność miesza się z psychodelą i dzikością. A delikatne i ciepłe kobiece wokale uzupełniane są męskim śpiewem. W tej muzyce można zakochać się od pierwszego przesłuchania. (pełna recenzja)
Carpe Noctem :: Vitrum
Islandczycy dostarczyli nam ponownie interesujący black metalowy album. Jest to materiał bardzo surowy i dysharmoniczny, a przy okazji mocno awangardowy, eksperymentalny i niejednoznaczny. Warto dodać, że wszystkie kompozycje wykonywane są w języku islandzkim, zaś teksty inspirowane są nordycką mitologią, okultystycznymi pismami i rytuałami czarnej magii. Brzmienie Carpe Noctem to wynik współistnienia na jednej przestrzeni ognia i lodu, naturalnego piękna krajobrazu wyspy oraz szokującego dysonansu związanego z jej surowym i nieprzewidywalnym klimatem. Muzycy stworzyli album, który wykracza poza black metal, choć wyraźnie z tej stylistyki wyrasta. (pełna recenzja)
GYDA :: Evolution
Gyða Valtýsdóttir na swoim kolejnym solowym albumie prezentuje muzykę bardzo eteryczną, o mistycznym wymiarze. Możemy ją otagować hasłami: experimental, neoclassical, contemporary, new age, cinematic. Hipnotyczne kompozycje cechuje zdecydowanie nieskażona czystość, powab i elegancja. Emanuje z nich niewytłumaczalna magia. Dźwięki płyną niewinnie, wydają się pochodzić nie z tego świata. Wychodzą poza samą muzykę. Ich autentyczność jest dla słuchacza ujmująca. Podobnie rzecz ma się z uroczym, anielskim głosem wokalistki, który całkowicie pochłania uwagę słuchającego. Piękno w czystej postaci. (pełna recenzja)
Indridi :: ding ding
Drugie solowe wydawnictwo Indridi zdecydowanie umacnia pozycję artysty na islandzkiej scenie muzycznej, a równocześnie pokazujące pełnię zdolności autora. W stosunku do jego debiutu jest dojrzalsze, ciekawsze i jeszcze bardziej nastrojowe. Islandczyk prowadzi nas na magiczne terytoria akustycznej muzyki folkowej/americany – delikatnej, ciepłej, głęboko wzruszającej i melancholijnej, ale dodatkowo zahacza również o rejony surowego alternatywnego rocka o odcieniu subtelnej psychodelii. Muzykę z „ding ding” zanurzono w ciepłym, bogatym i jednocześnie prostym brzmieniu, co jest doskonałym tłem dla osobistych tekstów Islandczyka. (pełna recenzja)
Jóhann Jóhannsson :: Mandy
Tuż przed swoją tragiczną śmiercią islandzki kompozytor (zm. 2018) skończył ostatnią partyturę będącą ścieżką dźwiękową do filmu „Mandy”. Muzyka do tego horroru/thrillera jest wstrząsająca. Przede wszystkim przez swoją niezwykłą siłę oddziaływania, sugestywność i wyrazistość. Jóhannsson zwrócił się w kierunku mrocznego i niepokojącego ambientu oraz muzyki, którą można określić mianem doom drone, wykorzystując przy tym elementy post black metalu, industrialu i retro futurystycznego synth wave’u z subtelnymi, acz przenikającymi do szpiku kości orkiestracjami. Kompozytor połączył wszystkie dźwięki w sposób perfekcyjny.. (pełna recenzja)
Kælan Mikla :: Nótt eftir nótt
Najnowsze dzieło Kælan Mikla to materiał zimny i zabójczy, stworzony przez pewne siebie i bezkompromisowe artystki. Na tej płycie lodowate klimaty darkwave łączą się z falami zmysłowości i namiętności, a surowe, ascetyczne i sugestywne oblicze post punk zatopione zostaje w pięknej gotyckiej melancholii. A całość przeszyta jest zapierającymi dech w piersiach niesamowitymi nieziemskimi, otchłannymi wokalami, które potęgują ezoteryczne doświadczenia. Mistyczna i tajemnicza atmosfera muzyki Kælan Mikla nie pozostawia żadnych wątpliwości, że powstała w zimnym, mrocznym i opustoszałym miejscu jakim jest Islandia. (pełna recenzja)
Kira Kira :: Alchemy & Friends
To nieszablonowy i ambitny projekt, pełen niesamowitych aranżacyjnych i wykonawczych walorów. Kira Kira pokazuje przede wszystkim, że potrafi pisać niezwykłe i poruszające pieśni, które wymykają się ramom stylistycznym, a nawet ziemskiej grawitacji. Muzyka z tego albumu brzmi jak niezwykła ścieżka dźwiękowa do hipnotyzującego filmu. Jest bardzo klimatyczna, intymna, emocjonalna, liryczna i …wielowymiarowa. Wędrówka po świecie dźwięków będących wytworem wyobraźni Kira Kira jest fascynująca. Jej soniczny pejzaż utkany z elementów jazz, neoclassial, post-rock, ambient, cinematic, electronic i dream pop wypada nader atrakcyjnie i intrygująco. (pełna recenzja)
Kontinuum :: No Need to Reason
Album „No Need to Reason” to kawał świetnej i bogatej muzyki ukazującej kreatywność i pomysłowość zespołu. Kontinuum tworzą melancholijne i epickie kompozycje będące posępną kombinacją ambient rocka w wymiarze progresywnym z pewnymi wpływami post metalu i darkwave/gotyckiego anturażu. Z jednej strony są to utwory nieco mroczne i chłodne, o hipnotycznej i tajemniczej atmosferze. Z drugiej jednak strony lodowata natura i pewna szorstkość tych kompozycji posiada jednak swój niezaprzeczalny emocjonalny urok, piękno i niebanalną, intensywną melodykę. (pełna recenzja)
Magnús Þór & Árstíðir :: Garðurinn minn
W wyniku połączonych sił Magnúsa Þór Sigmundssona (legendarny islandzki autor tekstów, kompozytor, instrumentalista, wokalista i producent muzyczny) i zespołu Árstíðir zaowocował niezwykłym wydawnictwem, które zabiera słuchacza w niezwykłą, intymną i magiczną podróż. Muzyka zaaranżowana została głównie na akustyczne gitary, perkusję, skrzypce, fortepian i analogowe organy. Nieodzowną siłą tej subtelnej muzyki są także piękne głosy wokalistów. Wyjątkowa i niepowtarzalna atmosfera tej spokojnej i akustycznej indie folkowej muzyki przejmuje, daje ukojenie i wzrusza. Wzbudza pragnienie, by rozkoszować się tą muzyką jak najdłużej. (pełna recenzja)
Ólafur Arnalds :: re:member
Nagrania z „re:member” mają szkatułkową formę. Każda z kompozycji ma postać rozważnie i z namysłem zbudowanej konstrukcji. Doskonały kunszt i kreatywność autora podparte są dużą cierpliwością i konsekwencją. Mistrzostwo dotyczy także płynności przenikania się dźwięków akustycznych żywych instrumentów z materią współczesnej technologii i brzmień wygenerowanych komputerowo. Muzycznym kręgosłupem większości kompozycji jest fortepian i innowacyjne oprogramowanie Stratus. Choć ich równoprawnym partnerem są instrumenty smyczkowe, ekscytujące ambientowe pejzaże, świetliste mgiełki syntezatorów oraz harmonijne relacje rytmów żywej perkusji i elektronicznych beatów. (pełna recenzja)
Örvar Smárason :: Light Is Liquid
Debiutancki solowy album Örvara to dowód i świadectwo jego niebagatelnego talentu muzycznego, nieograniczonej wyobraźni kompozytorskiej, niezwykłej wrażliwości oraz świetnego wyczucia producenckiego. Album urzeka swoją eterycznością, mistycznym wydźwiękiem i dużymi pokładami emocji. Do tego brzmi nader profesjonalnie, a równocześnie niezwykle świeżo, naturalnie i po prostu pięknie. I choć na płycie pojawiają się fragmenty, które moglibyśmy opisać jako swoistą androidową muzykę synth-pop, to jednak zapewniam, że jest to materiał bardzo ludzki, napisany z pasją i od serca. Elektroniczna muzyka Islandczyka podszyta jest zmysłowością i kruchą melancholią. (pełna recenzja)
Skálmöld :: Sorgir
Brzmienie najnowszego albumu islandzkich metalowców noszącego tytuł „Sorgir” (ang. Sorrows) jest mroczne, ciężkie i zimne. Muzyka napakowana jest dziką jazdą, mocnymi riffami, konkretną perkusją, surowymi wokalami, growlingiem oraz chórami. Czuć w tym graniu szacunek dla tradycji Viking Metalu. Panowie nie mają też żadnych oporów, żeby zaatakować black metalową agresją i rzucić słuchacza w jej ponury mrok. Oczywiście w tej muzyce jest też miejsce na ostre thrash metalowe cięcia i doomowe pochody, powerowy patos i chwytliwe heavy metalowe solówki, brawurowe harmonie gitarowe i porywające melodie, progresje, a także pełne emocji fragmenty liryczne i nawiązania do islandzkiego folkloru. (pełna recenzja)
Snorri Hallgrímsson :: Orbit
Na solowym debiutanckim albumie Snorri łączy swoje zamiłowanie do muzyki neoklasycznej, orkiestrowej i filmowej, które wzbogaca tradycjami chóralnymi oraz elementami elektroniki. Przez całość „Orbit” towarzyszą nam boleśnie piękne i nastrojowe partie smyczkowe, niezwykle delikatne i intymne dźwięki fortepianu oraz przestrzenne ambientowe tła oznaczone zniekształconymi beatami i motywami industrialnymi. To muzyka bardzo klimatyczna, której atmosfera rozpięta jest pomiędzy kameralnością a epickim majestatem. W rezultacie otrzymujemy album o zniewalającym, hipnotycznym pięknie i niezwykłej emocjonalnej głębi, którą potęguje jeszcze bardziej czuły i delikatny głos wokalisty. (pełna recenzja)
Svartidauði :: Revelations of the Red Sword
Svartidauði to jedna z najciekawszych współczesnych kapel black metalowych w Islandii. Zespół gra według własnych zasad i reguł. Tworzy muzykę potężną, demoniczną i majestatyczną. Generalnie mamy tu do czynienia z black metalem, ale w takiej formie, która może tylko fascynować! Na uwagę zasługują nie tylko umiejętności muzyków, ale również ich bujna wyobraźnia i wszechstronność objawiająca się przede wszystkim nieoczekiwanymi zmianami nastroju i tempa oraz intrygującymi motywami łamiącymi konwencję black metalu. Równowaga pomiędzy porządkiem i chaosem oraz harmonia pomiędzy grozą i pięknem sprawia, że muzyka ta jest zdolna do wywoływania wielu wrażeń. (pełna recenzja)
Teitur Magnússon :: Orna
Zawartość albumu „Orna” to eksperymentalna mieszanka reggae, folku i współczesnej muzyki indie. Niezwykle intrygujące brzmienie tego krążka potęguje jeszcze bardziej melodia języka islandzkiego, w którym Teitur Magnússon wykonuje swoje utwory. Artysta ponownie potwierdza, że potrafi nagrywać oryginalne utwory, które nie są oparte na riddimach, a tworzone od początku do końca we własnym i indywidualnym stylu, bez jakichkolwiek kompleksów. Dodatkowo w stylu niebywale charakterystycznym, sugestywnym i intrygującym, za co należy się tym większy szacunek. „Orna” to wysmakowany, dopracowany w każdym szczególe oraz zapadający w pamięć album. (pełna recenzja)
Vetur :: Nætur
Zawartość albumu „Nætur” jest mroźna jak zima na dalekiej północy, czarna jak bezgwiezdna noc na pustkowiu, mroczna i tajemnicza jak skandynawska mitologia, i wreszcie mistyczna i atmosferyczna jak islandzki folklor. Vetur jawi się jako godny przedstawiciel jakże intrygującej islandzkiej sceny post black metalowej. Spotkamy tutaj naprawdę wielorakie wpływy i odniesienia. To znakomity, intensywny i wielowarstwowy krążek, który dostarcza odpowiedniego ładunku emocji, wrażeń i refleksji. (pełna recenzja)
The Vintage Caravan :: Gateways
Mimo kilku lat działalności The Vintage Caravan wciąż należą to grona młodego pokolenia muzyków, którzy spełniają swoje marzenia zasłuchując się w starych płytach. Zespół czerpie pełnymi garściami z klasyki rocka, hard rocka i blues rocka, z elementami progresji i psychodelii, szczególnie brzmień charakterystycznych dla lat 70-tych. Świetne jest też to, że Islandczycy nie serwują tylko i wyłącznie drapieżnych rock’n’rollowych petard, ale zadbali też o trochę urozmaicenia i fragmentów, w których spore znaczenie ma melodia i klimat. (pełna recenzja)
We Made God :: Beyond The Pale
Na albumie „Beyond The Pale” znalazły się kompozycje będące wynikiem umiejętnego połączenia różnorodnych stylistyk i wpływów, w tym szczególnie epickiego i atmosferycznego post-metalu, furii mrocznego sludge metalu, emocjonalnej intensywności eterycznego i introwertycznego post-rocka oraz elektryzujących wybuchów post-hardcore/screamo. We Made God w sposób niesamowity łączy ze sobą pozornie nie przystające do siebie światy: światła i mroku, delikatności i ciężaru oraz smutku i niczym niepohamowanej euforii. Muzycy rewelacyjnie budują swoje kompozycje, ich atmosferę, napięcia i dramaturgię. Oczywiście posługują się przy tym kontrastami. (pełna recenzja)
fotografia tytułowa: Agnieszka Kozicka (www.krainaobrazu.eu)