Islandzcy rockmani z zespołu Darth Coyote powracają z trzecią EP’ką.

Darth Coyote debiutowali w marcu 2018 roku albumem EP zatytułowanym „Feed Me” (recenzja TUTAJ), w sierpniu tego samego roku ukazała się ich druga krótka płyta „Pay Me” (recenzja TUTAJ). Wydawnictwa te stylistycznie nawiązywały do alternatywnego rocka lat 90-tych, ze szczególnym naciskiem na grunge i stoner rock. 

13 września 2019 roku Darth Coyote wydali swój trzeci album EP, który nosi tytuł „Praise Me”. Od pierwszych nut słychać, że muzyka Islandczyków uległa pewnej zmianie. Wydaje się być dojrzalsza i trudniejsza do sklasyfikowania. Grunge wybrzmiewa głównie w partiach wokalnych. Gość ma mocny wokal i charakterystyczną manierę, z której umiejętnie korzysta. Swoim magnetycznym i swobodnym śpiewem nadaje muzyce kolorytu i emocjonalnej głębi. W odpowiednich miejscach brzmi zadziornie i mocno, a w innych zmysłowo i melodyjnie. Barwa jego głosu jest wręcz stworzona do tego typu grania. Natomiast jeśli chodzi o brzmienie „Praise Me” jest ono organiczne, surowe i przybrudzone. Kompozycje utrzymane w średnich i wolnych tempach są raczej proste i motoryczne, a przez to mocno transowe i hipnotyczne. Doświadczamy tutaj gęstej, zawiesistej i ponurej atmosfery. Do tego dochodzą ciekawe momenty kiedy perkusista bawi się rytmem, a gitarzyści zaskakują nas fajną solówką albo uderzają w mocne tony i robią naprawdę intensywny jazgot dając się porwać prawdziwemu rockowemu szaleństwu. Uwagę zwracają również uwypuklone tłuste linie basu, które snują się nisko i dodają ciężaru tej muzyce. Całość na kilometr śmierdzi amerykańskim południem tonącym w krwawych promieniach zachodzącego słońca.

Na „Praise Me” mamy tylko cztery utwory, ale na niezłym poziomie. Album ma specyficzny klimat – brudny i zakurzony, sprawiający wrażenie psychodelicznego otumanienia. To twarda i surowa rzeczywistość, w której znajdziemy dużo wyraźnych inspiracji blues rockiem, southern/stoner rockiem, a także dark folkiem i alt. country z elementami post grunge’owymi i lekko doomowymi frazami. Słychać, że zespół kombinuje, do tego robi to z głową, pomyślunkiem i umiejętnościami. W ten sposób grupa kształtuje swój styl i pokazuje, że potrafi brzmieć intrygująco. Co w konsekwencji przynosi pozytywny skutek. Podsumowując, materiał to zacny, nawet bardzo. Mam nadzieję, że następnym wydawnictwem Darth Coyote będzie już płyta długogrająca.

 

 

 

Darth Coyote :: Praise me

1. Deskjob 4:55
2. Nightmarriage 4:53
3. It’s Just a Ride 4:52
4. Hijacked 3:52

 

 

 

 

Darth Coyote : facebook / bandcamp / spotify

Darth Coyote :: Praise me (recenzja)
4.6Wynik ogólny
Ocena czytelników 2 Głosów