Rock-metalowy zespół DIMMA  po wydaniu muzycznej trylogii „Myrkraverk” (2012; recenzja tutaj), „Vélráð” (2014; recenzja tutaj) i „Eldraunir” (2017; recenzja tutaj) powraca z nowym materiałem.

2 czerwca 2021 roku premierę miało najnowsze wydawnictwo zespołu zatytułowane „Þögn” (ang. Silence). Rejestracją materiału muzycy zajmowali się wraz z Sveinnem M. Jónssonem, który również zmiksował album. Mastering płyty wykonał Dick Beetham z 360 Mastering Ltd. Warto nadmienić, iż w zespole pojawił się nowy perkusista – Egill Örn Rafnsson. A w nagraniach utworu „Andvaka” gościnnie zaśpiewała Guðrún Árný.

Od razu rozwieję obawy fanów DIMMA – o stylistycznym trzęsieniu ziemi na albumie „Þögn”nie ma mowy. Formacja zachowała większość charakterystycznych dla siebie elementów. Zespół pozostaje wierny zarówno swojemu ojczystemu językowi, w którym wykonane zostały wszystkie utwory, jak i swojemu wypracowanemu na ostatnich albumach rock-metalowemu brzmieniu będącego mieszanką hard, heavy i progressive. Charakterystycznego nie tylko za sprawą stylu gry muzyków, ale również rozpoznawalnego czystego i mocnego głosu oraz maniery wokalnej charyzmatycznego lidera Stefána Jakobssona. Facet śpiewa całym sobą, wyrzuca z siebie emocje. Potrafi to zrobić melodyjnie, ale często używa też większej mocy jaką ma w gardle, a jeszcze w innych przypadkach wykrzykuje teksty w wysokich rejestrach.

Najnowszy krążek Islandczyków prezentuje zespół we wspaniałej formie. Już od pierwszych dźwięków perkusji i gitar, które otwierają album czuć, że z głośników sączy się kawałek świetnego rocka. I tak jest do końca. Panowie utrzymują wysoki poziom każdego z utworów. Ich muzyka ma sporo rock’n’rollowego ognia, energetycznych momentów, wkręcających się w głowę riffów, solówek i melodii.

DIMMA grają z luzem, ale potrafią naprawdę mocno dołożyć do pieca, a kiedy trzeba także wzruszyć i ująć nastrojową rockową balladą. Można wyczuć, że muzycy pierwszorzędnie bawią się swoją muzyką i inspiracjami. To co jest najlepsze w „Þögn” to umiejętne rozłożenie ciężkości brzmienia pomiędzy masywne gitary i perkusję a głos wokalisty. Dzięki temu udało się uzyskać klarowne, a równocześnie odpowiednio ciężkie i przybrudzone, czystej krwi rockowe brzmienie zadające kłam tytułowi płyty. Nie stłumiono w żaden sposób ani jej ostrości ani udanych linii melodycznych. Pozostaje tylko przyklasnąć.

Na płycie „Þögn” zespół DIMMA  gra naprawdę przekonująco, z serca i trzewi. Trafiają się nam tutaj same dobre i doszlifowane utwory, świadczące o solidności i profesjonalizmie twórców, oparte na świetnych dialogach wokalnych i dopracowanych instrumentach. Album wypełnia mnóstwo fajnych zagrywek instrumentalnych, szczególnie gitarowych, ale uwagę zwraca także intensywna praca perkusisty, który otłukuje bębny z dużą gracją. Podobnie sprawa ma się ze wspomnianymi wokalami, które niosą w sobie duży ładunek emocjonalny. Całość działa na słuchacza porywająco i elektryzująco.

DIMMA to żelazny punkt islandzkiej sceny rock/metalowej. Świadczy o tym również ich najnowszy krążek „Þögn”. Wypada życzyć im jeszcze wielu tak dobrych płyt.

 

 

DIMMA :: Þögn

1. Nætursól
2. Þögn
3. Skuggamyndir
4. Andvaka
5. Paradísarheimt
6. Minn þyrnikrans
7. Augun mín
8. Almyrkvi
9. Svartur fugl
10. Þín spor
 

 

 

Dimma : facebook / soundcloud / spotify



DIMMA :: Þögn (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów