Islandzki artysta Halldór Eldjárn i jego sakralno-liryczna muzyczna miniatura.

Halldór Eldjárn w ubiegłym roku debiutował fascynującym i pięknym albumem „Poco Apollo”. Recenzję tego wydawnictwa, jak i krótkie przedstawienie artysty znajdziecie TUTAJ.

Przy okazji poprzedniej recenzji wspomniałem o tym, że na początku 2019 roku Halldór napisał kompozycję pt. „EFI”, którą skomponował na organy piszczałkowe znajdujące się w kościele Hallgrímskirkja w Reykjaviku. Zbudowane one zostały przez Johannesa Klaisa Orgelbau w Bonn, a zainstalowane w kościele w 1992 roku. Obecnie, 30 września 2020 roku, materiał ten doczekał się oficjalnej publikacji w postaci mini albumu „EFI”. Na marginesie wspomnę o tym, że jego rejestracją (przez trzy tygodnie na przełomie maja i czerwca 2019r.), miksowaniem i masteringiem zajmował się Albert Finnbogason.

Do powstania muzycznej pracy „EFI” doszło na zamówienie. Halldór został po prostu poproszony o napisanie krótkiej formy muzycznej na wspomniane organy piszczałkowe, a dokładnie rzecz biorąc o stworzenie kompozycji napisanej dla kontrolera MIDI Klais, bo organy te obsługiwane są przez to specjalne oprogramowanie komputerowe.

Cały materiał „EFI” trwa niepełne 9 minut i składa się z trzech kilkuminutowych części. Część I. – jak przedstawia to kompozytor – zaczyna się od powtarzanych wielokrotnie struktur melodycznych, harmonicznych i rytmicznych (tzw. ostinato), które przechodzą w głębokie, wielodźwiękowe współbrzmienia (tzw. klaster) zbudowane z mniejszych interwałów. Słychać w tym fragmencie dźwięki z wnętrza organów, ruch i przepływ powietrza w rurach, w które klapki są otwierane i zamykane. Przy końcu mechanika synchronizuje się w rytm, ukazując mechaniczną naturę instrumentu. Część II. rozpoczyna się hymniczną sekwencją akordów (dwa lub więcej dźwięków granych jednocześnie) wywołanych przez przypadkowe warstwy drewnianych organowych piszczałek. W środkowym fragmencie pojawia się podniosła, melancholijna melodia. Towarzyszące jej wejścia basowych brzmień budują pewien dramatyzm, ale są umiejętnie wspierane przez dobrze liryczną melodię. Część III., zamykająca płytę, rozpoczyna się delikatnym i szybkim ostinato, składającym się z bardzo krótkich serii dźwięków granych drewnianymi piszczałkami, przypominającymi w barwie połączenie marimby i klarnetu. W dalszym fragmencie warstwy organów grają dodatkowe, odrębne ostinato pozostające w dialogu z synkopową melodią (rodzaj zaburzenia metro-rytmicznego), która w wyniku przesunięcia wartości rytmicznej, przekształca się w przesunięte i nachodzące na siebie powtarzane kolejne warstwy, tworząc dodatkowy akcent i efekt opóźnienia. Ponadto na zakończenie tego fragmentu pojawia się jeszcze 14-nutowy schemat oktawowy zagrany na flecie osiągający punkt kulminacyjny w miejscu – ostinato, od którego zaczął się dany utwór, prowadząc kompozycję do finału wykonanego tylko przez duże drewniane piszczałki.

Halldór Eldjárn zaserwował swoim słuchaczom kolejne niezwykłe zjawisko muzyczne – łączące w sobie elementy muzyki eksperymentalnej, filmowej, klasycznej, organowej, sakralnej – gwarantujące intrygujące doświadczenie zmysłowe. Jednakże czy jego niezwykła i nietypowa sztuka znajdzie wielbicieli w dzisiejszych czasach? Na to pytanie musicie sobie odpowiedzieć sami. Osobiście uważam, że ilustracja muzyczna „EFI”  mimo dość skromnej czasowo prezentacji ma wiele do zaoferowania. To pierwszorzędna epicka melodramatyka, która działa na wyobraźnię. Równocześnie to także sakralno-liryczna muzyczna miniatura nacechowana subtelną emocjonalnością i zadumanym, poetyckim pięknem. Posłuchajcie. Zachęcam. Tym bardziej, że zajmie Wam to niecałe 9 minut.   

 

 

 

 

Halldór Eldjárn :: EFI

1. i 02:08
2. ii 03:10
3. iii 03:30

 

 

 

 

 

Halldór Eldjárn : website / facebook / bandcamp / spotify / itunes

Halldór Eldjárn :: EFI (recenzja)
4.5Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów