Kariera islandzkiej kompozytorki Hildur Guðnadóttir w ostatnim czasie nabrała dużego tempa. Islandka wyrasta na ważną postać na gruncie światowej muzyki filmowej.
W maju bieżącego roku premierę miała ścieżka dźwiękowa Hildur Guðnadóttir do głośnego serialu HBO „Czarnobyl” (recenzja TUTAJ), dzięki której artystka stała się nie tylko bardziej rozpoznawana, ale która otworzyła jej również drzwi do sceny ogólnoświatowej. Islandka otrzymała za swoją pracę kilka nominacji i nagród muzycznych (w tym Emmy), a obecnie pozostaje w zainteresowaniu wielu filmowców.
Jeszcze nie ucichły echa sukcesu jej poprzedniego soundtracku, a tu „niespodziewanie” pojawia się najnowsza produkcja Hildur Guðnadóttir. Mam tu na myśli oczywiście soundtrack do filmu „Joker”, którego premiera miała miejsce 4 października 2019 roku za pośrednictwem wytwórni WaterTower Music. Produkcją albumu zajmowała się Hildur wraz ze swoim przyjacielem Samem Slaterem. W nagraniach udział wzięli soliści: Eyvind Kang, Yair Elazar Glotman i Viktor Orri, a także orkiestra The Hollywood Studio Symphony, którą dyrygował Jeff Atmajian. Pozostałymi orkiestratorami byli: Andrew Kinney, Philip Klein i Carl Rydlund. Rejestracją materiału zajmowali się: Simon Ralph Goff, Antonio Pulli, Alex Venguer i Tim Machiafava. Zaś jego końcowe miksy wykonał Daniel Kresco.
Komiksowej postaci Jokera chyba nikomu nie trzeba specjalnie przestawiać. Gwoli formalności powiem tylko, że dany film opowiadający o rozszerzonym uniwersum DC wyreżyserował Todd Phillips, a rolę tytułowego złoczyńcy wcielił się Joaquin Phoenix. Wraz z filmem „Joker” dostajemy intrygujący scenariusz, fantastyczną scenografię i zdjęcia, kapitalną grę aktorską i świetną ścieżkę dźwiękową Hildur Guðnadóttir.
Prace nad muzyką do „Jokera” trwały niemal półtorej roku. Islandzka kompozytorka, ponownie jak przy poprzedniej produkcji, bardzo wcześnie rozpoczęła pisanie materiału. Tak naprawdę to jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do filmu. Była to sytuacja dość nietypowa, bo oto kompozytor nie dostał żadnych zdjęć, ujęć ani fragmentów video, do których miał stworzyć muzykę. Zamiast tego Hildur otrzymała scenariusz i na podstawie niego, swoich wyobrażeń i odczuć kreowała dźwiękowy świat „Jokera”. Jej muzyka nie tyle była stałym elementem procesu powstawania filmu, co stała się jej absolutnie integralna. W rzeczywistości Hildur za sprawą rozpisanych partytur miała wpływ na późniejszy kształt poszczególnych scen i fragmentów filmu. Pod wpływem jej kompozycji filmowcy zmieniali nawet niektóre swoje wcześniejsze plany i założenia co do konkretnych ujęć i rozwiązań. Poddawali się wpływowi muzyki islandzkiej kompozytorki, inspirowali się nią i posługiwali jak innowacyjnym narzędziem. Często w tym miejscu przywołuje się scenę tańca tytułowego bohatera w toalecie, której kształt i akcję podyktowała tak naprawdę muzyka. Ona była w tym przypadku materiałem wyjściowym. Bardzo często muzyka Hildur była puszczana na planie filmowym, podczas kręcenia danych ujęć. Muzyka płynęła sobie z głośników lub słuchawek na uszach, z którymi poruszała się ekipa filmowa, szczególnie reżyser i operatorzy kamer. Muzyka Hildur Guðnadóttir była obecna niemal od początku powstawania filmu, i towarzyszyła wszystkim zainteresowanym w całym procesie nagrywania i produkcji. Muzyka żyła z filmem i z pracującymi przy nim ludźmi.
Hildur Guðnadóttir i tym razem zaproponowała nam ścieżkę dźwiękową mroczną, tajemniczą i niepokojącą. Przygnębiająca atmosfera i nastrój „Jokera” w pewnym sensie podobny jest do tego jaki znamy z „Czarnobyla”, jednakże artystka w jego wykreowaniu użyła nieco innych środków. Islandka sięga tutaj po rozwiązania bardziej charakterystyczne dla muzyki filmowej, czyli bogate aranżacje orkiestrowe. Oczywiście nie ma tu rozmachu na miarę Hansa Zimmera, czy Ennio Morricone, Hildur jest zwolenniczką bardziej kameralnych kompozycji, form i smug pociągłych, które bez potrzeby atakowania i nagłego zaskakiwania słuchacza działają na jego emocje i wyobraźnię.
Muzyka do filmu „Joker” jest dźwiękową ilustracją wewnętrznej i psychicznej walki człowieka, osobowościowych zmian, które w nim zachodzą pod wpływem działania otoczenia. Osobliwej metamorfozy – przeistaczania się bohatera filmu Arthura Flecka z człowieka w szaleńca o imieniu Joker. Zadaniem Hildur było zanurzenie się we wnętrze Flecka/Jokera i dotarcie do jego uczuć i myśli. A następnie wydobycie ich z tej mrocznej głębi, pełnej przygnębienia, chaosu i ciemności. I trzeba powiedzieć, że Islandzka z tej roli wywiązała się doskonale. Kompozytorka w sposób empatyczny i wrażliwy, za pomocą swoich partytur i aranżacji ukazuje ludzki dramat, tragizm życia. Początkowo mamy do czynienia z delikatnymi i melancholijnymi fragmentami, w których głównym instrumentem jest wiolonczela. To głównie ten instrument tutaj słyszymy, na orkiestracje stanowią jedynie subtelne tło. Muzyka ma wówczas charakter bardziej łagodny i kontemplacyjny, choć już nawet wtedy nieco pochylający się w kierunku ciemnej strony. W końcu dźwięki te opisują przecież człowieka samotnego, odizolowanego i odrzuconego, którego dodatkowo dręczą mroczne myśli. W miarę jak bohater ulega szaleństwu, zmienia się także muzyka – jest głośniejsza, zbudowana z większej ilości warstw i struktur, do głosu dochodzą orkiestracje, które zagłuszają wiolonczelę, przejmują nad nią kontrolę i spychają na bok. Muzyka coraz bardziej nas przytłacza i przygnębia , sukcesywnie odcina nas od racjonalności i rzeczywistości. Zgodnie z zamysłem Hildur, orkiestra reprezentuje tu szaleństwo, które narasta w umyśle Flecka. Pojawiają się pewne dysonanse i świadomie urywane nuty, które potęgują niepokój i niepewność. Sekret dzieła „Joker” tkwi w zastosowaniu odpowiednich proporcji co do wykorzystanego instrumentarium oraz umiejętnego rozkładania punktów ciężkości i intensywności brzmień. Specyficzny zawiesisty, ponury i klaustrofobiczny klimat, który niczym w transie z każą minutą ściąga nas w dół, udaje się tutaj uzyskać przy pomocy rozciągłych i mrocznych smyczkowych fraz oraz wsparciu subtelnej elektroniki i perkusjonaliów. Pozornie proste, sunące w żałobnym tonie kompozycje, na pewno nie pozostawiają widza w obojętności.
Być może na ścieżce dźwiękowej do filmu „Joker” nie ma chwytliwych melodii, które możemy sobie później nucić przy wykonywaniu zwykłych codziennych czynności, ale gwarantuję Wam, że z pewnością zapamiętacie emocje i uczucia, które będą Wam towarzyszyły przy słuchaniu tej muzyki. Sama kompozytorka przyznaje, że chciała, aby ta muzyka była w miarę możliwości prosta i na swój sposób monotonna, a następnie chciała ją rozbudować, ale nie przez skomplikowane i zawiłe partytury, tylko przez nakładanie na nią kolejne tekstury, aby w ten sposób oddać charakter pogłębiającej się melancholii głównej postaci filmu.
Jeśli szukacie muzyki o niesamowitej i przerażającej atmosferze, która napawa uczuciem niepokoju i przygnębienia, która karmi depresję i rodzi napięcia to najlepszym rozwiązaniem będzie dla Was sięgnięcie po najnowszą ścieżkę dźwiękową Hildur Guðnadóttir do filmu „Joker”. To gwarant psychicznego osunięcia się w depresję i ciemność.
Hildur Guðnadóttir :: Joker (OST)
01. Hoyt’s Office (01:24)
02. Defeated Clown (02:39)
03. Following Sophie (01:33)
04. Penny In The Hospital (01:18)
05. Young Penny (02:01)
06. Meeting Bruce Wayne (04:35)
07. Hiding In The Fridge (01:23)
08. A Bad Comedian (01:28)
09. Arthur Comes To Sophie (01:39)
10. Looking For Answers (00:51)
11. Penny Taken To The Hospital (01:49)
12. Subway (03:33)
13. Bathroom Dance (02:08)
14. Learning How To Act Normal (01:17)
15. Confession (01:29)
16. Escape From The Train (02:31)
17. Call Me Joker (04:48)
Hildur Guðnadóttir : website / facebook / bandcamp / spotify