Kælan Mikla (ang. Lady of the Cold) to kobiece post-punkowe trio, o którym więcej dowiecie się sięgając po recenzję ich wcześniejszego albumu EP „Demos” (2015; recenzja).

Do tej pory zespół Kælan Mikla wydał dwa albumy EP: „Glimmer & Aska” (2014) i Demos” (2015). Ma też na swoim koncie album „Kælan Mikla” (2016).

Natomiast 3 sierpnia 2018 roku na rynku ukazała się „nowa” płyta Islandek zatytułowana „Mánadans”. Wydawnictwo to ukazało się za pośrednictwem wytwórni Artoffact Records (z siedzibą w Toronto) i jest dostępne w postaci płyty winylowej, CD oraz w formacie cyfrowym Na płycie znalazło się 8 kompozycji nagranych w latach 2013-2015 wraz z producentką Alison MacNeil (Kimono), które gdzieś tam później przeleżały przez kilka lat na półce. Ale nic to. Lepiej późno niż wcale. Od tego czasu wiele w życiu zespołu Kælan Mikla się zmieniło. Panie zagrały wiele koncertów, występowały też na dużych festiwalach (np.Roadburn i Iceland Airwaves). Dzięki temu zdecydowanie poszerzyły się rzesze fanów trio. Wkrótce zespół wyruszy w pierwszą trasę koncertową po Ameryce Południowej. Ponadto zespół został zaproszony na wspólne tournee z Drab Majesty i King Dude, z którym zresztą zawitają także do Polski. Na  Kælan Mikla zwrócił też swoją uwagę Robert Smith (The Cure)…

No ale wróćmy do płyty „Mánadans”. Oprócz wspomnianych 8 kompozycji, które zostały na nowo zremasterowane, na krążek trafił również jeden utwór bonusowy „Reykjavík til staðar”, a także wersja demo kultowej kompozycji „Kalt”.

Mánadans” to rzecz obowiązkowa dla wszystkich fanów muzyki spod znaku death-rock/dark-wave/post-goth/poetrypunk. Kælan Mikla proponuje nam surowe, chłodne i mroczne brzmienie. Ale równocześnie ten ich mrok i posępność jest bardzo poetycka i liryczna, szczególnie kiedy panie prowadzą nas delikatnym śpiewem, stonowanymi gitarami i rozpływającymi się w ciemności partiami klawiszy. Ale nie jest tak zawsze, bo nierzadko pochmurną atmosferę melancholii i pomroczną zasłonę ich muzyki przecinają jak brzytwa ostre, wykrzyczane wokale oraz intensywnie pulsujący bas i garażowo brzmiąca perkusja. Czarownice z Salem…ee z Islandii… z Kælan Mikla potrafią oczarować i uwieść słuchacza. Potrafią też go mocno zmrozić, zaniepokoić i wystraszyć. To czary i magia. Natura ich jest niejednoznaczna i nieprzewidywalna. Podobnie sprawa ma się z ich muzyką. Ponurą i uroczą. Niepokojącą i wciągającą. Zimną i płonącą żarem namiętności. „Mánadans” to płyta, z którą trzeba się oswoić. Jej poszczególne elementy, wpływy i inspiracje tworzą niebezpieczną, ale pociągającą mieszankę. Jest świetną ścieżką dźwiękową przez cały czas trzymającą słuchacza w napięciu.  

Osobliwy thriller post punk według Kælan Mikla brzmi ciekawie i intrygująco. A co tam, dla mnie krążek „Mánadans” jest naprawdę dobry. 

 

 

Kælan Mikla :: Mánadans

1. Lítil Dýr 05:17
2. Næturdætur 01:06
3. Mánadans 04:00
4. Umskiptingur 04:26
5. Yndisdráttur 02:21
6. Ekkert nema ég 02:34
7. Ástarljóð 03:28
8. Ætli það sé óhollt að láta sig dreyma 05:39
9. Reykjavík til staðar 04:22
10. Kalt (Demo) 03:48

 

 

Kælan Mikla : facebook / bandcamp / soundcloud

Kælan Mikla :: Mánadans (recenzja)
4.5Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów