Może jutro…

W dotychczasowej dyskografii Low Roar, projektu muzycznego powołanego do życia na Islandii przez amerykańskiego artystę Ryana Karaziję znajdują się następujące studyjne wydawnictwa: „Low Roar” (2011; recenzja TUTAJ), „0”(2014; recenzja TUTAJ), „Once In A Long, Long While…” (2017; recenzja TUTAJ) i „ross.” (2019; recenzja TUTAJ).

30 lipca 2021 roku twórczość Low Roar powiększyła się o nowy album długogrający zatytułowany „Maybe Tomorrow”, który ukazał się nakładem wytwórni Tonequake Records. Jak wynika z informacji prasowych, Ryan Karazija, określany często przez swoje liczne podróże i wędrowny styl życia współczesnym nomadem, w 2020 roku znalazł się w nowym dla siebie miejscu, w którym również znajdował się fortepian. Piosenki, które wówczas napisał okazały się być na tyle interesujące i spójne, że stały się podstawą do powstania nowej płyty. Podobnie jak trzy poprzednie krążki artysty, jego najnowszy album powstał we współpracy z Andrew Schepsem (m.in. Adele, Beyonce, Manu Chao, Lady Gaga, Hozier, Red Hot Chili Peppers, U2, The Gossip) i Mike’iem Lindsay’em (Tunng, Cheek Mountain Thief). Obaj producenci są już długoletnimi współpracownikami Ryana, co pokazuje jak niebywale istotna jest ich rola przy tworzeniu dźwiękowej tożsamości Low Roar. Potwierdza to fakt, że przy okazji premiery omawianej płyty, Andrew i Mike, po raz pierwszy ujęci są na niej oficjalnie jako członkowie projektu. Nie powinno nas to specjalnie dziwić, bo kiedy weźmie się pod uwagę produkcję ostatnich albumów Low Roar łatwo można zauważyć i poczuć, że praca tych muzyków i producentów nie ogranicza się tylko i wyłącznie do kwestii czysto technicznych czy rzemieślniczych. Tutaj chodzi o coś więcej. Trójka artystów jest równie mocno emocjonalnie związana i zaangażowana w dany projekt i jego muzykę. Panowie są dla siebie inspiracją, napędzają się nawzajem, podejmują wspólne decyzje będące wynikiem duchowego porozumienia, niezwykłej staranności, cierpliwości i dbałości o najmniejsze detale i dźwięki. Dźwięki, które wywołują emocje i nadają sens całości.

Powiedzmy sobie szczerze, muzyka Low Roar była wyjątkowa od samego początku, od pierwszej płyty, która powstała w bardzo skromnych warunkach, w mieszkaniu artysty w Reykjaviku. Każdy kolejny album stopniowo poszerzał obraz niezwykłego, dźwiękowego świata Low Roar, równocześnie potwierdzając fenomen i nadzwyczajność talentu Ryana Karaziji. Oczywiście kluczem do tej muzyki jest niecodzienna artystyczna i emocjonalna wrażliwość oraz charakterystyczny głos artysty.

Pomimo tego, że „Maybe Tomorrow” to już piąte wydawnictwo Low Roar, okazuje się, że projekt jest w stanie tworzyć muzykę jeszcze bardziej czarującą i poruszającą. Wsłuchując się w zawartość najnowszej płyty Low Roar szybko przekonujemy się, iż mamy do czynienia z jego najciekawszą i najbardziej ambitną produkcją. Nowe kompozycje artysty brzmią niezwykle świeżo, stanowią również szersze spojrzenie na jego dotychczasową twórczość i kompozytorskie możliwości. To nie są zwykłe piosenki z chwytliwymi melodiami. Utwory cechują się niekonwencjonalnymi strukturami, unikalnymi teksturami, intrygującymi brzmieniami i efektami oraz przemyślanymi i starannymi aranżacjami, a nade wszystko magnetyzującą, zjawiskową atmosferą i magicznym, melancholijnym klimatem. Muzyka z „Maybe Tomorrow” rozwija się spokojnie, dźwięki narastają tutaj powoli układając się w rozległe nostalgiczne pejzaże. Dopełniają je głęboko osobiste teksty artysty oraz jego zapadający w pamięć i serce wokal. To album, który pochłania słuchacza i wymaga od niego pełnego zaangażowania.

Alternatywna muzyka Low Roar wymyka się jednoznacznej klasyfikacji. To eklektyczna mikstura powstała z połączenia akustycznych i elektronicznych brzmień. Inspirowana eterycznym dream popem, mistycznym folkiem, baśniowym avantpopem, psychodelią lat 60-tych oraz ambientem, zmysłową elektroniką, folktronicą i trip hopem. Delikatne dźwięki pianina, dzwonków i instrumentów smyczkowych zestawione są tutaj z partiami instrumentów dętych, syntezatorami, subtelnymi gitarami i perkusją oraz sekwencjami elektronicznymi. Dużo jest w tej muzyce liryzmu, intymności i uroku.  Co ciekawe, miękkie i łagodne dźwięki „Maybe Tomorrow” stają się składnikami muzyki o silnym ładunku emocjonalnym, która finalnie przynosi spokój i ukojenie.

Maybe Tomorrow” to piękny, czarujący i poruszający album natchniony ciepłem i nadzieją na lepsze jutro, który wywołuje najgłębsze uczucia, i w którym można się zatracić bez reszty. Ta płyta jest kompletna. To kwintesencja twórczości i artyzmu Low Roar. Najnowsze wydawnictwo projektu zachwyca tekstem, muzyką, aranżacjami, wykonaniem i produkcją. Głos Ryana nieustannie przyprawia o dreszcze. Magia. To wszystko sprawia, że ta płyta powala na kolana. Takie muzyczne cuda nie zdarzają się zbyt często!

 

Low Roar :: Maybe Tomorrow

1. David
2. Sleep Peacefully
3. F****d Up
4. Hummingbird
5. Fade Away
6. Burial Ground
7. Stay Calm, Keep Quiet
8. Everything to Lose
9. Captain
10. Bye Bye
11. Clareland
12. Everything to Lose (Single Edit)

 

 

Low Roar : website / facebook / instagram / spotify



Low Roar :: Maybe Tomorrow (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 1 Głosuj