Islandzki rockowy zespół Mammút ma na swoim koncie cztery długogrające płyty: „Mammút” (2006), „Karkari” (2008), „Komdu til mín svarta systir” (2013; recenzja tutaj) i „Kinder Versions” (2017; recenzja TUTAJ).
Podgrzewając atmosferę w oczekiwaniu na pojawienie się ich piątego longplaya, które nosi tytuł „Ride the Fire” i ma się ukazać 23 października 2020 roku nakładem Karkari Records, Mammút zaproponowali swoim fanom nie lada ciekawostkę serwując im krótkie wydawnictwo. Mowa tutaj o albumiku „Sun and Me / Fire” wydanym16 lipca 2020 roku. Co ciekawe album ten ukazał się nie tylko w formie cyfrowej, ale również na 7-calowym winylu, limitowanym do 300 ręcznie numerowanych kopii, dodatkowo z osobliwą grafiką przygotowaną przez Ásę Dýradóttir techniką linorytu.
Na płycie „Sun and Me / Fire” znalazły się dwie premierowe kompozycje zaśpiewane po angielsku. Ich rejestracją i produkcją zajmował się Árni Hjörvar, miksowaniem Sam Slater, a masteringiem Mandy Parnell. Przy okazji zaznaczę, że po raz pierwszy w nagraniach Mammút usłyszymy nowego perkusistę zespołu, którym został Valgeir Skorri Vernharðsson.
Jak wyjaśniają członkowie zespołu Mammút, utwory „Sun and Me” oraz „Fire” reprezentują światło, które wyłania się z ognia i słońca. To światło pochodzące z wnętrza i z zewnątrz, które wszyscy musimy zachować i uszanować. Ponadto „Sun and Me” jest pierwszym utworem, który zespół napisał na swój nowy album i według muzyków grupy stanowi on pomost ich podróży, którą odbyli od wydania poprzedniej płyty „Kinder Versions”, aż do stworzenia nowego wydawnictwa „Ride the Fire”. Jak twierdzą autorzy muzyki, jest „to rozmowa ze słońcem – zabawne słowa są próbą stania się nim – złapania i ucieleśnienia jego świetlistej istoty”.
Zawartość „Sun and Me / Fire” sugeruje nam, że nie powinniśmy oczekiwać rewolucji w nowej muzyce Mammút, równocześnie zapewnia nas o bardzo dobrej kondycji zespołu. Ja z pewnością nie obrażam się na to, że zespół zachowuje swój styl, bo po prezentują wysoki poziom, a po drugie mimo wszystko jest to umiejętne i kreatywne połączenie wielu różnych muzycznych inspiracji.
Na pierwszej stronie albumu znajduje się „Sun and Me”, w którym ciekawie zestawiono ze sobą kontrastowo brzmiące zwrotki i refreny. Otóż zwrotki brzmią dość surowo i oszczędnie. Narysowane są uwypukloną zimnofalową partią basu, miarowym post punkowym rytmem perkusji oraz okazjonalnie się podłączającymi wjazdami elektrycznymi gitar. W refreny natomiast jest wpuszczone więcej ciepłego światła. Są one bardzo klimatyczne, delikatne i lekkie. W trakcie ich trwania zespół porywa nas gęstszymi aranżacjami, większą ilością przestrzennych dream popowych gitar i piękną melodią. Klamrą spajającą te elementy jest zmysłowy głos wokalistyki.
Na drugiej stronie płyty następuje zmiana nastroju i jest dużo bardziej kameralnie. Kompozycja „Fire” brzmi inaczej niż jej poprzednik. Generalnie jest zbudowana na bazie spokojnych i lirycznych linii wokalnych (niekiedy mruczeniu) oraz oszczędnych partiach gitary akustycznej i elektrycznej (bez przesteru). Jedynie w tle pojawiają się chórki, wokalizy i inne instrumentalne efekty. Po pewnym czasie na wspomnianym wcześniej fundamencie rozkwitają gitary i perkusja. Ich partie stają się coraz wyraźniejsze. Kiedy wydaje się, że nastąpi brzmieniowa eksplozja, utwór milknie.
Podsumowując w kilku słowach, muzyka z „Sun and Me / Fire” lśni przyjemnym i intrygującym światłem, w blasku którego chce się przebywać, i w blask którego chce się spoglądać. Zaprezentowane przez zespół Mammút premierowe kompozycje stanowią ciekawą zapowiedź tego co czeka nas niebawem na ich nowym longplay’u.
Mammút :: Sun and Me / Fire
1. Sun and Me 3:26
2. Fire 4:00