Legendarny islandzki zespół Náttfari i jego debiutancki album „Töf”.
Można pokusić się o stwierdzenie, że Náttfari byli pionierami post-rocka w Islandii. Zespół swoją muzyką roztaczał wokół siebie niezwykłą aurę tajemniczości. Ich koncerty były hipnotyzujące i elektryzujące. Wiele osób pokładało w zespole duże nadzieje co do ich pierwszego albumu. Niestety na ten debiut przyszło im czekać aż 10 lat.
Niewiele brakowało, a album „Töf” mógł się nigdy nie pojawić. Mogliśmy go nigdy nie usłyszeć i nie doświadczyć. Na szczęście pojawił się jakiś dziwny zbieg okoliczności, splot różnych małych zdarzeń i sytuacji, w wyniku których doszło po wielu długich latach do koncertowej reaktywacji zespołu Náttfari z okazji festiwalu Airwaves. Wspólne pojawienie się muzyków na scenie obudziło w nich dawną pasję i wspomnienia. Odżyły emocje i energia, która wypełniała i napędzała kiedyś zespół. Iskra wybuchła silnym płomieniem. Już nic nie było w stanie powstrzymać muzyków od ukończenia materiału i nagrania płyty.
Materiał na debiutancki krążek zarejestrowano w Studiu Voff w grudniu 2010 roku. Nad nagraniami i miksami muzyki czuwał Nói Steinn Einarsson. Końcowy mastering wykonał Einar Tönsberg.
Nazwa zespołu kojarzy mi się z pewną historią. Otóż w literaturze islandzkiej możemy odnaleźć osobę noszącą imię Náttfari (Nightwalker). Był on niewolnikiem, który uciekł swojemu panu i został pierwszym stałym mieszkańcem na Islandii. Náttfari uciekł od Garðara Svavarssona, kiedy ten wypłynął w może w kierunku Hebrydów ze swojej nowo odkrytej ziemi, którą nazwał Garðarshólmi, teraz znanej jako Islandia. Działo się to w IX wieku. Garðar dotarł wówczas do północnych wybrzeży Islandii, w pobliżu miasteczka Húsavík. Náttfari po ucieczce znalazł dla siebie nieopodal miejsce do życia, dziś znane jako Náttfaravík (Nightwalker’s Creeks), które znajduje się w zatoce Skjálfandi.
Wróćmy jednak do muzyki Náttfari, będącej kwintesencją instrumentalnego post rocka (z wyjątkiem utworu „Við erum Náttfarar”, w którym pojawia się wokal), łączącego w sobie także elementy elektroniki, ambientu, jazzu i muzyki klasycznej.
Trzeba przyznać, że album „Töf” zachwyca zarówno podczas pierwszego kontaktu z muzyką Náttfari, jak i po wielokrotnych przesłuchaniach. Muzycy budują wspaniałe i wystawne dźwiękowe pejzaże. Nie popadają przy tym w nudę i nie irytują schematycznością. Każda z kompozycji urzeka i wciąga swoją melodią. Poza tym niesie ze sobą sporą dawkę magii i niesamowitych emocji. Jest strzałem w serce i wyobraźnię słuchacza.
Náttfari snuje swobodnie swoje muzyczne historie, które niewątpliwie oczarują wielbicieli pięknych i rozbudowanych post-rockowych kompozycji. Islandzki zespół śmiało radzi sobie w rejonach klimatycznego, ale ciężkiego instrumentalnego rocka, w którym liczy się przede wszystkim stopniowanie napięcia i budowanie atmosfery. Muzycy bez trudu i starannie operują klimatem i grą na emocjach. Operują przy tym szeroką paletą światła i cieni, jak również ciepła i chłodu. Ambientowe nostalgiczne kontemplacje płynnie przechodzą w dźwiękowe majestatyczne eksplozje.
Na albumie „Töf” jest niesłychanie dużo przestrzeni, którą muzycy wypełniają swoimi pomysłami. W następstwie pozwalają słuchaczowi łowić te dźwiękowe smaczki i rytmiczne niuanse. To jeden z tych albumów, które idealnie nadają się do słuchania przy zgaszonym świetle w środku nocy. Zapewniam, że w takich okolicznościach te dźwięki oczarują Was swoją nieziemską aurą i zawładną Waszą wyobraźnią. To będą magiczne chwile, w których zapomnicie o otaczającym Was świecie.
Náttfari umiejętnie tka swoje muzyczne delikatne sieci, a następnie po mistrzowsku rozwiesza je na monumentalnych ścianach dźwięku. „Töf” to wulkan emocji i lawina piękna. To cudowne muzyczne przeżycie, które zapada głęboko w pamięci. Jeśli kochasz muzyczne pejzaże, ta płyta Cię zachwyci!
Náttfari :: Töf
1. Sumardagurinn fyrsti 3:03
2. Dynjandi leðja 5:52
3. Töf 5:35
4. Kafarinn 3:58
5. Við erum Náttfarar 5:17
6. Rúni 4:17
7. Lævís köttur 4:30
8. Bál (Nettarinn) 4:28
9. Stian 5:59
Náttfari : facebook / bandcamp