Roforofo to niecodzienny duet, gdyż tworzą go islandzki gitarzysta i wokalista Ómar Guðjónsson oraz niemiecki muzyk Tommy Baldu.
Ómara Guðjónssona możecie kojarzyć z takich zespołów jak m.in. ADHD, Jagúar, SJS bigband, Tómas R. Einarsson, Jónas Sigurðsson & Ritvélar, a także z działalności solowej. Nie będę ukrywał, że to mój absolutnie ulubiony islandzki gitarzysta i „kupuję” go w całości. Natomiast jeśli chodzi o Tommy Baldu, jest to perkusistą z Niemiec, który od wielu lat udziela się na tamtejszej scenie muzycznej, współpracując z wieloma różnymi zespołami, tak jazzowymi, jak i rockowymi czy popowymi.
Ómar i Tommy zaczęli ze sobą pracować pod szyldem Roforofo w 2016 roku. Jednakże muzycy znają się dużo dłużej, gdyż przez 6 lat grali razem w niemieckim zespole psychedelic pop-rockowym. Panowie postanowili jednak spróbować czegoś nowego i tak powstał zespół Roforofo, który 13 marca 2017 roku wydał swój debiutancki album „Roforofo”. Miksowaniem materiału na ten krążek zajmował się Magnús Öder, a mastering wykonał Glenn Schick.
Roforofo opisują brzmienie swojej muzyki jako muddy independent hippy rock. Co to takiego? Doskonały mariaż indie folku, alternatywnego rocka, jazzu, soulu, bluesa, muzyki gospel, alternatywnego country i americany. Organiczna, szczera, dojrzała i emocjonalna muzyka wypełniona po brzegi wybornymi gitarowymi zagrywkami, znakomitą pracą perkusji i chropowatym wokalem. Wzbogacona o akompaniament instrumentów smyczkowych i dętych oraz pianina, a także kobiece chórki. A we wszystkim tym zachowano zdrowy umiar, postawiono na naturalność i swobodny przepływ dźwięków. Fajnie, że jeszcze nagrywa się takie albumy.
Ómar i Tommy do nagrań swojej płyty zaprosili kilku niebanalnych gości: Bjarni Frímann Bjarnason – instrument smyczkowe w „Love”, „One mans cry” i „One way track”; Óskar Guðjónsson – saksofon w „Take me back”; Davíð þór Jónsson – pianino w „One mans cry”, „Desert moon” i „Without saying goodbye”; Guðmundur Óskar Guðmundsson – bas w „Did we do enough today”; Sigríður Thorlacius i Rósa Guðrún Sveinsdóttir – chórki w „Cinnamon fire”; Gabíela Ómarsdóttir – chórki w „Take me back”.
„Roforofo” to album bardzo stylowy – aranżacyjne mistrzostwo, naturalna produkcja i żywe brzmienie, dynamiczne i wirtuozerskie gitary, czyste i akustyczne brzmienie perkusji, od czasu do czasu charakterystyczne miękkie i nastrojowe brzmienia smyczków, saksofonu i pianina, oraz uzupełniające całość klimatyczne chórki. Dodajmy do tego ciepły, głęboki o charyzmatyczny głos wokalisty. I już wiemy, że to nie mogło się nie udać.
Niezwykle interesująca twórczość Roforofo jest naprawdę kolorowa i różnorodna. Muzykę duetu cechuje też korzenny klimat i autentyczna radość ze wspólnego muzykowania. Mamy tu połączenie prostych, ale łatwo wpadających w ucho kompozycji z niebanalnymi melodiami. Tak, siłą tej muzyki jest świetne wyczucie do nietypowych akordów i melodii. Znajdziemy tu wzruszające i nastrojowe utwory, przy których może się łezka w oku zakręcić. Ale także bardziej rytmiczne i żywiołowe wykonania, kiedy nóżka samowolnie zaczyna nam podrygiwać.
Roforofo proponuje nam muzykę, o której nie da się łatwo zapomnieć, która potrafi autentycznie przejąć i solidnie wstrząsnąć. Mam nadzieję, że ten duet zdecyduje się na kontynuację swojej twórczości i nie poprzestanie tylko na tym jednym albumie. Bo jeżeli muzyka gitarowa ma przetrwać, uczyni to między innymi dzięki takim muzykom. Tego po prostu trzeba posłuchać!
Roforofo :: Roforofo
01. Love 2:55
02. Did We Do Enough Today 3:53
03. Gold 3:13
04. Morning Star 3:39
05. Rose 3:49
06. One Mans Cry 4:21
07. Take Me Back 3:05
08. One Way Track 3:43
09. Cinnamon Fire 4:47
10. Desert Moon 5:13
11. Without Saying Goodbye 4:04
Roforofo : website / facebook / spotify