W 2016 roku Logi Marr założyciel kapeli Lily of the Valley, wraz z drugim członkiem tego zespołu, Frankiem Ravenem, powołali do życia interesującą indie rockową kapelę o nazwie Shakes.
Debiutancki mini album „Shakes 7”” zespołu Shakes pojawił się na rynku 28 kwietnia 2017 roku. Recenzję tej płyty znajdziecie tutaj.
Natomiast 1 października 2017 roku grupa Shakes wydała nowe wydawnictwo, które nosi tytuł „Red Motel”. Na tej płycie znalazło się 6 kompozycji, z czego dwie znamy z wcześniejszej 7” płyty. Muzycy na swojej stronie internetowej informują, iż „„Red Motel” składa się z sześciu kompozycji mówiących o seksie, narkotykach i ofiarach”.
Shakes proponuje nam dużo nawiązań do specyficznej melodyki charakteryzującej muzykę rock(‚n’roll)ową lat 60-tych (głównie The Beatles, John Lennon) oraz do klasycznego rocka lat 70-tych z odcieniami bluesa i subtelnymi motywami jazzowymi (np. Lou Reed, Bruce Springsteen). W twórczości Islandczyków wyczuwalny jest też brit pop z przełomu lat 80/90-tych (np. The Stone Roses, The Smiths, Oasis, The Verve, Manic Street Preachers). Shakes uderzają w klasyczny rockowy dźwięk z niesamowitym wyczuciem do melodii i w aktualnym indie stylu.
Brzmienie „Red Motel” cechuje naturalne, organiczne brzmienie i nuta ciepłej nostalgii, która nadaje longplayowi lekkości i eleganckiego wydźwięku. Wartość tego krążka to zasługa bardzo urokliwych piosenek. W stan rozmarzenia wpadamy już od pierwszych dźwięków otwierającego album utworu „Dreammaker” – rozmyte, lekko przesterowane gitary, leniwy wokal i przepiękne, wpadające w ucho partie klawiszy. Prosto, ale skutecznie. Kolejna kompozycja „Tonight” to jeden z przykładów tego, jak należy łączyć gitarowe granie z muzyką taneczną. Jest bardzo rytmicznie i bardzo melodyjnie. To najbardziej energetyczny numer na płycie. Porywający do zabawy, z świetną melodią i dużą przestrzenią (mógłby wywołać zazdrość u Arcade Fire). Zmianę nastroju przynosi nam „Color Fade”. Za sprawą blues rockowej gitary i jazzującego zadziornie pianina pojawiamy się w przydymionym klubie.
Taką konwencję przełamuje rozczulający refren. Letnia bryza i błogostan dosięga nas ponownie w „Never Ever”. W tej kompozycji gitarowy dream-pop miesza się z surf rockiem a’la Beach Boys i beatles-owską melodyką. Silne piętno lat 60-tych plus domieszka alternatywy w stylu The Stone Roses, The Verve czy Oasis. Po chwili ciszy zza senno-rozmarzonego kolażu wokalu i dźwięków gitary wyłania się intymna ballada „Cigarettes at Night”. Jej romantyczny wydźwięk potęguje damski chórek i tęskna linia klawiszy. Na zakończenie otrzymujemy utwór tytułowy płyty „Red Motel”, w którym muzycy świetnie świetnie połączyli klimat przełomu lat 60/70-tych z nawiązaniami do eklektycznej twórczości David Bowie. Cudeńko.
„Red Motel” to album z muzyką, która jest magicznie zaklęta w czasie. Słychać, że muzycy są w takiej muzyce autentyczni i nie ma w ich graniu grama sztuczności. Zainspirowała mnie ta płyta. Szkoda jedynie, że ten skrzący się melodiami i pomysłami krążek trwa niewiele ponad 20 minut. Bądź co bądź warto mieć baczenie na kolejne wydawnictwa Shakes. Ich twórczość zadziwia eklektyzmem, a swobodna zabawa gatunkami i dźwiękami ukazuje nam muzyczną dojrzałość artystów. Panowie mają songwriterski talent i coś ciekawego do powiedzenia, widać, że zmierzają w dobrym kierunku. Polecam!
Shakes :: Red Motel
1. Dreammaker 3:54
2. Tonight 2:54
3. Color Fade 3:43
4. Never Ever 3:22
5. Cigarettes at Night 3:36
6. Red Motel 3:59