Singapore Sling to islandzki shoegaze/neo-psychodeliczny zespół założony wiosną 2000 roku w Reykjaviku. O genezie i historii kapeli oraz samej muzyce pisałem już przy okazji recenzji poprzednich płyt: „The Tower Of Foronicity” (2014; recenzja tutaj) i „Psych Fuck” (2015; recenzja tutaj).

singaporesling

Moim zdaniem Singapore Sling to ważny zespół na ogólnoświatowej współczesnej scenie muzycznej. Dziś powracamy do tej grupy, ponieważ do 2 lutego 2017 roku na rynku ukazało się ich najnowsze wydawnictwo „Kill Kill Kill (Songs About Nothing)” wydane przez Fuzz Club Records. Jak nie wiem jak to jest możliwe, że Islandczycy po tylu latach działalności, wydaniu przecież sporej ilości albumów, nadal mają wiele pomysłów na swoją muzykę, która wciąż brzmi świeżo i intrygująco. No bo przecież co nowego można wymyślić na gruncie shoegaze? Wydaje się, że w tym temacie już wszystko dawno temu zostało powiedziane i zagrane. Zatem czy Singapore Sling zawarli pakt z diabłem? Czy może na ich kondycję ma wpływ magiczne oddziaływanie Islandii? A kto to wie?! Tak czy owak trzeba podkreślić, iż zespół prezentuje się dziś w swojej szczytowej formie! Czuć szczere zaangażowanie muzyków, ich dbałość o detale i precyzję wykonania.

Na „Kill Kill Kill (Songs About Nothing)” wciąż mamy do czynienia z gęstą ścianą hipnotycznych shoegaze’owych dźwięków oraz nowoczesną ciężką psychodelią. Motoryczne brzmienie tonie w szumie, hałasie, echach i pogłosach. Muzyka brzmi ponuro i złowrogo, ale równocześnie majestatycznie. Zalewa nas klaustrofobicznym mrokiem, pesymizmem, ale robi to w sposób iście piękny i bezlitośnie wciągający.

12181915_404929023042932_30464401_n

Co ważne Singapore Sling bardzo sprawnie unikają popadania w nudę i monotonię. Okazuje się, iż Islandzki zespół wciąż potrafi zaskoczyć słuchacza nowymi strukturami, nietypowymi rozwiązaniami i ciekawymi eksperymentami. Dla przykładu w sposób kapitalny wszelkie dysonanse i atonalności, czy też garażowy hałas tej muzyki harmonizują tutaj ciekawe partie klawiszy, instrumentów dętych i smyczkowych, a także pojawiający się gościnnie damski wokal. Znajdziemy tutaj również abstrakcyjne wstawki dźwiękowe, jak chociażby motywy rodem z westernu czy rockabilly. Nie trudno natknąć się na elementy progresji i krautrocka. To tylko wzmacnia psychodeliczny klimat muzyki. Są też na tej płycie nawet takie momenty, kiedy na zimnej fali tęsknej awangardy, zmierzamy w kierunku innowacyjnego i magnetycznego avant-popu, który wzbudza strach i podziw, i od którego nie możemy się uwolnić. Na pierwszy rzut oka wszystkie te nieregularne, powyciągane na wszystkie strony parte instrumentów, nietypowe improwizacje wydają się mocno ekscentryczne, ale po zgłębieniu okazują się również niepokojąco pociągające. No i sprawa najważniejsza. Leniwą i surrealistyczną atmosferę tej muzyki wypełniają naprawdę wyśmienite melodie.

Kill Kill Kill (Songs About Nothing)” jest jak narkotyczny napar, jak psycho mantra. To fascynującego konglomerat całkowicie wciągających dźwięków i melodii. Najnowszy album Singapore Sling pochłania do cna. Czapki z głów!

 

15241167_10154702668824720_1273726676906085248_n

 

Singapore Sling :: Kill Kill Kill (Songs About Nothing)

1. Shake Shake Shake 4:10
2. Scum Scum Scum 5:37
3. Fuck Everything 3:46
4. Bop Bop Boo 4:32
5. Evil Angel 5:55
6. Sonic Haus 4:05
7. Surrounded by Cunts 3:45
8. Kill Kill Kill 4:07
9. Nothing and Nowhere 3:00
10. Nuthing’s Theme 6:21

 

 


Singapore Sling :
facebook

Singapore Sling :: Kill Kill Kill (Songs About Nothing)
4.8Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów