Trafiłem kiedyś przez przypadek (?) na muzykę nieznanej mi wówczas farerskiej formacji Tjant.
Zaintrygowany muzyką próbowałem dowiedzieć się czego więcej o tym zespole i jego twórczości. Jednak daremny był mój trud, bo internet nie sprostał temu zadaniu. Ale ja mam tak, że jak mnie coś zaciekawi bo będę drążył temat, aż dokopie się do źródła. Tak było i tym razem. W myśl zasady „koniec języka za przewodnika” uruchomiłem kontakty i znajomości. W ten sposób udało mi się dotrzeć do muzyka o imieniu Heðin Ziska Davidsen założyciela zespołu Tjant, z którym trochę porozmawiałem na wiadomy temat. Dziś dzielę się z Wami drodzy czytelnicy tym czego się dowiedziałem o Tjant.
Zespół Tjant założył Heðin Ziska Davidsen w 2002 roku po powrocie z Danii, gdzie mieszkał przez około cztery lata. Artysta wspomina, iż po powrocie na Wyspy Owcze uderzyła go niesamowita energia drzemiąca w tej małej społeczności. To było coś jak mocna skondensowana dawka motywacji i inspiracji. Zarówno muzycznie, jak i kulturowo. Bo ludzie tam mieszkający, także ci młodzi, są silnie zapatrzeni w tradycję i kulturę muzyczną swojej ojczyzny.
Początki muzycznej kariery Heðina są bardzo ciekawe, gdyż muzyk zaczynał od występów w zespole metalowym, ale równolegle tworzył i wykonywał również muzykę improwizowaną z gatunku etno/jazz wraz z Kristianem Blakiem. Było to około 1993 roku. Muzyk rozwijał się artystycznie w dwóch różnych gatunkowo światach. A obecnie stara się je nie dzielić, a raczej pogodzić i zespolić. Wśród swoich największych mentorów umieszcza takie postaci jak: Bill Frisell, John Tchicai, Kristian Blak, Terje Rypdal, Larry Lalonde, John Colttrane.
Jeszcze podczas pobytu w Danii Heðin wydał solowy album zatytułowany „In the Eb”, miało to miejsce w 1997 roku. Wówczas też pisał nowe kompozycje i melodie, które chciał później wykonywać z zespołem. Na Wyspach Owczych podjął współpracę z Mikaelem Blakiem, z którym grał już wcześniej, zanim przeniósł się do Danii. Do tego duetu dołączyli również Búi Dam i Brandurem Jacobsenem.
W tym miejscu należy wspomnieć, że Heðin, Mikael i Brandur są także członkami zespołu Marius Ziska. Zaś cała czwórka Tjant wzmacnia również szeregi zespołu Yggdrasil.
Ale wróćmy do Tjant. Dodam, że nazwa zespołu pochodzi od tytułu jednego z utworów Heðina. Jest to farerskie określenie słowa „chorał”. Farerscy muzycy zdecydowali nagrać swój pierwszy album pod szyldem Tjant w Szwecji. Tam nawiązali współpracę z flecistą i saksofonistą Anders Hagberg, który grał w farerskim zespole Yggdrasil, kierowanym przez Kristiana Blak’a, ojca Mikaela. W wyniku tych prac powstał debiutancki album Tjant zatytułowany po prostu „Tjant”, który miał swoją premierę w 2003 roku. Druga płyta tej formacji o tytule „A Beam of Light” ukazała się w 2007 roku.
Natomiast 10 czerwca 2016 roku ukazał się trzeci w kolejności album Tjant pod tytułem „Røtur og Trø” (pl. „Korzenie i Drzewa”). Materiał na ten krążek został nagrany przez Benjamina Petersena w Studio Bloch oraz w studiu Bunkarin, w którym Benjamin go również miksował. Dodatkowe ścieżki zostały zarejestrowane przez Heðina w kościele Hoyyvikar Kirkja oraz w jego domu, jaki na zewnątrz koło domu. On też zajął się produkcją płyty. Natomiast jego mastering wykonał Fred Ruddick.
Album „Røtur og Trø” został przygotowany w następującym składzie:
Heðin Ziska Davidsen
Michael Blak
Brandur Jacobsen
Per Ingvaldur Højgaard Petersen
Ale gościnnie wystąpili na nim również: Greta Svabo Bach, Búi Egason Dam, oraz chór Kata (Unn Patursson, Arnfríð Lützen, Greta Svabo Bach)
Kilka słów należy się również okładce płyty, którą przygotował Heiðrik á Heygum zainspirowany krótkim farerskim wierszykiem:
The trees, that bear no fruit
The children, that never look,
Have not seen
Roots a trees
Don´t understand this.
Obraz serca z wyrastającymi z niego korzeniami/gałęziami ma symbolizować rozwój człowieka mogący koncentrować się na dwóch kierunkach: przeszłości i przyszłości. Tak jak drzewo czerpie energię i życie z dwóch płaszczyzn – z ziemi i ze słońca, tak i człowiek może szukać inspiracji lub żyć przeszłością lub przyszłością. Samo serce znajdujące się na okładce mówi, że trzeba być kimś więcej niż tylko bijącym sercem, nie wystarczy żyć, trzeba żyć tym życiem. Co odnosi się do rozwoju duchowego.
No dobrze, ale mówimy i mówimy o zespole Tjant, a nadal nie wiadomo jaką muzykę gra ten zespół. I z tym jest pewien problem, to znaczy ze zdefiniowaniem jej, bo w sumie „Røtur og Trø” można postrzegać jako electro art prog/fusion. Dużo tutaj inspiracji rockiem progresywnym. Ale z drugiej strony dużo też w tej muzyce eksperymentów i improwizacji kojarzących się z free jazzem. Od czasu do czasu muzycy zbaczają też na psychodeliczne tory. Dodatkowo brzmienie tej muzyki wypełniają również elektroniczne ambientowe przestrzenie i post rock/metalowe wstawki. Przewijają się też tematy art rockowe.
Tjant to zadziwiające zjawisko. Ich muzyka balansuje od subtelnej i spokojnej aż do dzikiej i nieokiełznanej. Raz muzycy zatapiają się w graniu ulotnym i onirycznym, a za jakiś czas serwują nam jazz rockowe szaleństwo. Muzyka farerczyków jest skonstruowana niebywale sprawnie, jeśli chodzi o technikę oraz równie świetnie wykonana. A równocześnie wysublimowana, bo o jej wartości i poziomie nie przesądzają same umiejętności, ale też jakość kompozycji.
„Røtur og Trø” to płyta klimatyczna, artystyczna i awangardowa. Długo można rozprawiać o tej muzyce. A poziom rozbudowania albumu sprawia, że każde podejście do niego daje szansę odkrycia czegoś nowego. Nie ukrywam, że jestem nią zafascynowany. Bo ja lubię rzeczy inne i nieszablonowe. Lubię muzykę, która pozostaje niedookreślona i wieloznaczna, ale przede wszystkim ma w sobie także to COŚ, co pociąga w swoim formalnym dziwactwie. A Tjant to ma!
Tjant :: Røtur og Trø
1. Narvana 5:29
2. It Started with a Drum 3:01
3. Ravnating 5:48
4. Miracle of Birth 9:49
5. Birds Don’t Care 2:27
6. Eat Fish Fuckheads 5:50
7. Minnið Um Mannin 4:07
8. Røtur Og Trø 4:34