Aż trudno uwierzyć, że minęło już 20 lat od powstania farerskiego zespołu Týr.

Przyznam szczerze, że to za co naprawdę cenię ten zespół to szczerość i naturalność w tym co robią i sobą prezentują. To, że nie wciskają mi kitu, nie starają się na siłę budować wokół siebie magicznej otoczki zespołu wikińskiego, że nie szokują nas wyszukanymi strojami i makijażami, tylko cały czas ciężko pracują i skupiają się na swojej Muzyce.   

Dla przypomnienia, zespół Týr został założony w styczniu 1998 roku przez gitarzystę i wokalistę Heri’ego Joensena, który przebywając w Kopenhadze spotkał przypadkiem swojego przyjaciela, perkusistę Káriego Streymoy’a. Niedługo później dołączyli do nich kolejni muzycy. Panowie zainspirowani farerską muzyką folkową, skandynawską kulturą i mitologią nordycką (na marginesie – nazwa zespołu pochodzi od imienia skandynawskiego boga wojny Týra, jeden z głównych bogów z dynastii Azów, zwany bywa również „jednorękim”), a także heavy/power metalem i elementami viking metalu, rozpoczęli tworzenie swojej muzyki.

Wprawdzie skład zespołu zmieniał się na przestrzeni kolejnych lat, mimo to Týr przetrwał i dziś ma na swoim koncie kilka świetnych albumów: „How far to Asgaard” (2002), „Eric the Red” (2003, 2006), „Ragnarok” (2006), „Land” (2008), „By the Light of the Northem Star” (2009), „The Lay of Thrym” (2011), „Valkyrja” (2013).

Obecnie 8 marca 2019 roku, po ponad 5 latach od wydania poprzedniej płyty, Týr powrócił do nas z gorącym premierowym materiałem. Ósma długogrająca produkcja Farerczyków nosi tytuł „Hel” i ukazała się nakładem wytwórni Metal Blade Records. Materiał na płytę został zarejestrowany w studiu Søldarfjørður przez muzyków Joensena i Thomsena, oprócz partii perkusji, których nagraniem zajmował się w Danii Jacob Hansen. Na marginesie dodam, że na omawianym krążku po raz pierwszy w roli perkusisty występuje Tadeusz Rieckmann, który od kilku lat wspierał zespół podczas występów na żywo.

Jak zwykle, jeśli chodzi o koncept albumu, Týr i tym razem sięga do staroskandynawskiej mitologii. Według tych podań Hel jawi się nam jako ukryta pod ziemią kraina śmierci, do której trafiają ci, którzy zmarli w naturalny sposób. Tym mrocznym królestwem włada bogini Hel (córka Lokiego). Jeśli chodzi o warstwę liryczną to nordyckie wierzenie mieszają się tutaj z osobistymi doświadczeniami muzyków i obserwacją bieżących wydarzeń z kraju i ze świata. Całość układa się w  wielowymiarowe teksty, które można interpretować na wielu różnych poziomach. Dodam, że wśród 13 nowych kompozycji, znalazły się również dwie tradycyjne farerskie ballady zaśpiewane w ojczystym języku zespołu – „Ragnars Kvæði” i „Álvur Kongur”.

Muzycy z Týr „zwlekali” z wydaniem nowej muzyki tylko z jednego powodu. Naprawdę chcieli udoskonalić wizję nowego albumu, poświęcić odpowiedni czas poszczególnym utworom i samej produkcji płyty. No i proszę Państwa biorąc od uwagę efekt tych wieloletnich prac, ja jestem w pełni usatysfakcjonowany wydłużonym czasem oczekiwana na „Hel”. Dzięki skrupulatnie wykonanym aranżacjom muzycznym, błyskotliwym rozwiązaniom i fantastycznej produkcji otrzymaliśmy dzieło, które można smakować bez końca. Ten album brzmi fantastycznie i wyjątkowo. Jest tu wszystko to, za co cenimy zespół Týr, a nawet wiele więcej, bo muzycy powiększyli swój muzyczny arsenał o kolejne niesamowite elementy. Muzycy Týr z niebywałą gracją, umiejętnością i wyczuciem poruszają się na grzbiecie klasycznej fali brytyjskiego heavy metalu, włączając do swojego niejednoznacznego brzmienia power metalową dynamikę, niewiarygodnie bogatą paletę melodic metalu, patenty progresywne, motywy folk/viking metalowe, ale też elementy thrash i death metalu. Oczywiście całość jest bardzo spójna, a dodatkową klamrę stanowi dla niej również niepowtarzalna, ekscytująca, podniosła i triumfująca atmosfera epic metalu.

Týr łączy niezliczone style w jedno miażdżące brzmienie, które ma sens. Słuchając „Hel” mamy poczucie wyjątkowej klasy i wyrafinowania. Album ukazuje wszechstronność i unikalny styl zespołu, a także absolutną muzykalność Týr. To płyta wypełniona znakomitymi pomysłami, wyśmienitymi aranżacjami, chwytliwymi riffami i solówkami oraz  doskonałymi melodiami. Panowie zadbali tutaj o każdy najdrobniejszy szczegół. Album stoi wysoko zarówno pod względem technicznym, jak i produkcyjnym. Choć dużo się tutaj dzieje, jest wiele dźwięków i zawiłych ścieżek, muzyka jest masywna i bujna, to instrumentalnie to wydawnictwo jest cudownie zbalansowane. Gitary są pierwszorzędnie zharmonizowane, każdy instrument brzmi czysto i klarownie, riffy odpowiednio służą melodyjnej naturze kompozycji, a solówki do czyste złoto. Bas unosi się na płycie i przez cały czas jest obecny. Praca perkusji również jest wyjątkowo zręczna, pasuje do złożoności całego projektu i nadaje jej mistrzowskiej dynamiki. Uderza w nas klasyczną metalową furią, jak i beztroską energią rock’n’rolla. Wokal Heri jest mocny, wyraźny i niezwykle satysfakcjonujący. Wokalista prezentuje szereg różnych podejść do śpiewu, co nadaje utworom niepowtarzalnej tożsamości. Linie wokalne wzmacnia też sekcja chóru.

Czuć zaangażowanie, pasję i ogrom emocji włożonych w te kompozycje, przez co dzika muzyka Týr żyje i oddycha pełną piersią, jest przestrzenna, magnetyczna i wciągająca. Dotychczasowi fani zespołu będą zachwyceni „Hel”, ale jestem pewien, że ten imponujący krążek stanowić będzie również dla nowych osób początek wspaniałej przygody z farerskimi metalowcami.

 

Týr :: Hel

01. Gates Of Hel
02. All Heroes Fall
03. Ragnars Kvæði
04. Garmr
05. Sunset Shore
06. Downhill Drunk
07. Empire Of The North
08. Far From The Worries Of The World
09. King Of Time
10. Fire And Flame
11. Against The Gods
12. Songs Of War
13. Alvur Kongur

 

 

Týr : website / facebook / bandcamp



Týr :: Hel (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 1 Głosuj