Po raz kolejny Islandia udowadnia, że jej scena muzyczna ma do zaoferowania dużo więcej niż tylko „eteryczne i rozmarzone dźwięki kojące nasze zmysły”.
Nie można przecież zapominać, że w krajobrazie wyspy kolor czerni to domena nie tylko zimowych nocy, ale również naturalny i charakterystyczny element tamtejszej natury – czarne plaże, klify, pył wulkaniczny pokrywający ziemię, itp. Dodatkowo z jednej strony mamy tutaj surowy i zimny klimat, a z drugiej mordercze i ogniste wulkany. To właśnie z takiego miejsca, z mroków mroźnej Północy spogląda na nas tym razem ZHRINE, równocześnie wyciągając na światło dzienne swój unikalny debiutancki album.
ZHRINE jest moim najnowszym odkryciem z prężnie rozkwitającej metalowej sceny Islandii. Zespół narodził się w 2008 roku na żyznych terenach ekstremalnego metalu znajdujących się w okolicach Kópavogur. Z tym, że muzycy grali już razem od 2007 roku, wtedy jeszcze pod nazwą Gone Postal. Wydali nawet album LP „In the Depths of Despair” (2008). Postanowił jednak w pewnym momencie porzucić tę nazwę wraz ze starymi utworami. Równocześnie poczuli potrzebę dalszego wspólnego tworzenia nowych rzeczy. Ich nowe utwory okazały się być jeszcze bardziej mroczne i ciemne, a jednocześnie klimatyczne i wypełnione ponurą rozpaczą.
ZHRINE prezentowaną brutalną formą death metalu szybko znalazł zainteresowanie wśród miłośników islandzkiej sceny metalowej. Przez kolejne lata zespół doskonalił swój warsztat muzyczny i brzmienie. Nie tylko zwiększali brutalność swojej muzyki, ale również wplatali w nie elementy mocno atmosferyczne, czy przestrzenie budowane na styku black/death. W tym samym czasie zespół dużo koncertował m.in. na Eistnaflug Festival i Iceland Airwaves Festival. Panowie mogą się również pochwalić bardzo udanym występem w Niemczech podczas Wacken Metal Battle.
Członkowie ZHRINE to muzycy znani z takich grup jak chociażby Ophidian I, Naðra i Svartidauði, a są to:
Thorbjörn Steingrímsson – gitara, wokal,
Nökkvi Gylfason – gitara, wokal,
Ævar – bass,
Stefán Ari Stefánsson – perkusja.
8 kwietnia 2016 roku ZHRINE zadebiutowali wydawnictwem zatytułowanym „Unortheta” wydanym przez znaną i dużą wytwórnię Season of Mist. Miłym akcentem i powodem o dumy jest fakt, iż okładkę (zresztą świetną) tej płyty przygotował polski artysta Zbigniew M. Bielak, który tworzył fronty m.in. dla Watain, Behemoth, Gorguts, Ghost.
Album „Unortheta” to niesamowita, osobliwa, a przede wszystkim indywidualna ekspresja metalowa, która wyraźnie odróżnia się na tle innych wydawnictw, pomimo pewnych zauważalnych wpływów (np. Deathspell Omega, Gorguts, Isis, Pelican). To dzieło z pewnością metalowe, ale niejednoznaczne, bo mocno eksperymentalne i przemawiające wieloma muzycznymi językami. ZHRINE sprawnie i biegle porusza się po black i death metalu, ale równie śmiało korzysta też ze sludge oraz doom metalu. Nie ma również żadnych kompleksów by sięgać po inne ciężkie i mroczne składniki, jak również by wypełnić przestrzeń progresywnymi rozwiązaniami oraz tym wszystkim co kryje się pod pojęciem post-metal, czyli fragmentami ambientowymi, klimatycznymi lub melodią. Całość odpowiednio koresponduje z piskliwymi krzykami i bestialskim rykiem.
Muzyka znajdująca się na „Unortheta” została wykonana z obsesyjną dbałością o każdy szczegół, zauważyć to można w drobnych niuansach, które przeważnie umykają przy pierwszym odsłuchu, a które pojawiają się dopiero przy kolejnych podejściach do płyty. W grze ZHRINE ujmuje też to, że pomimo metalowego ciężaru, burzliwości i szybkości tej muzyki nie ma w niej pośpiechu. Mam tutaj na myśli, iż muzycy nie mają potrzeby popisywania się techniką i zalewania słuchacza na raz tysiącem pomysłów (chociaż tych jest naprawdę sporo, ale wszystkie są ładnie poukładane). Chodzi tutaj o to, że każdy utwór ma swoje wprowadzenie, rozwinięcie i zakończenie. To potwierdza dojrzałość i świetność tego materiału.
ZHRINE prezentuje muzykę dziwną, niekonwencjonalną, brutalną i cudowną zarazem. Panowie sprytnie jednak unikają utartych schematów, wychodząc poza nudny i typowy black/death metal. Ponadto umiejętnie balansują pomiędzy harmonią i chaosem, brutalnością i melodyką oraz napięciem i katharsis. Ich album „Unortheta” i zawarta na nim muzyka zabierają słuchacza w ponury i mroczny świat grozy i dramatu. Ukazują wszelkie jego nieszczęścia, przykrości i cierpienia. Ukazują też jego pustkę i bezwzględność. Całość wywołuje wstrząsające wrażenie, które jednak nas fascynuje pewnym mistycyzmem, tajemnicą i wrażliwością.
Jedno jest pewne debiutancki album „Unortheta” zespołu ZHRINE wart jest każdego czasu i każdych pieniędzy.
ZHRINE :: Unortheta
1. Utopian Warfare 07:17
2. Spewing Gloom 05:11
3. The Syringe Dance 06:13
4. World 05:02
5. Empire 05:55
6. The Earth Inhaled 05:53
7. Unortheta 03:55
ZHRINE : facebook / bandcamp / shop.season-of-mist.com