Robert the Roommate swoim akustycznym debiutanckim albumem zatytułowanym „Robert the Roommate” dostarcza wielu pozytywnych wibracji.
Kim są członkowie zespołu? Jak powstał ich album? Na te i wiele pytań odpowie Wam perkusista zespołu Jón Óskar Jónsson.
Marcin: Dla tych czytelników, którzy nie znają jeszcze zespołu Robert The Roommate, opowiedz proszę, kiedy powstał zespół i jak się poznaliście? Jaka jest historia Robert The Roommate?
Jón Óskar: Zespół został założony przez naszą wokalistkę Rósę, która chciała robić covery piosenek Leonarda Cohena. Ale wkrótce potem trochę się to zmieniło i zaczęliśmy coverować też inne utwory z lat 60-tych i 70-tych, jak również kilka nowszych piosenek. Po około roku zaczęliśmy pisać własne piosenki. Ja i Rósa znamy się od czasu kiedy byliśmy jeszcze nastolatkami, a Daniela spotkaliśmy w naszej szkole muzycznej. Rósa natomiast znała Þórdís i w ten sposób przyjęliśmy ją do grupy. No i zespół stał się kompletny.
Marcin: Robert the Roommate powstał na wiosnę 2010r., więc co robiliście przez te trzy lata?
Jón Óskar: Jak mówiłem graliśmy wtedy covery, występowaliśmy w okolicach Reykjaviku. Z biegiem czasu staraliśmy się pisać własne kawałki, aż mieliśmy wystarczająco dużo, żeby wypełnić nimi album. Więc ostatnie trzy lata spędziliśmy grając w Islandii, docierając się wspólnie jako zespół, pracując nad własnym brzmieniem i tworząc album.
Marcin: Czy graliście w jakichś innych zespołach przed Robert The Roommate?
Jón Óskar: Graliśmy i nadal gramy w różnych zespołach oprócz wspólnego tworzenia Robert the Roommate. Rósa śpiewała / grała z Páll Óskar, Bubbi Mortens, Jónas Sig. og Ritvélar framtíðarinnar, Skúli Mennski i w wielu innych, ma też swój genialny solowy projekt. Daníel gra z trio DÓH, a czasami też z SJS Big Band. Þórdís grywa również z Transceivers i z zespołem Kliður. Ja gram z islandzką artystką Sóley i przez ostatnie dwa lata trochę podróżowałem i koncertowałem z nią. Dodatkowo gramy różne lokalne koncerty.
Marcin: Macie może jakieś wykształcenie w kierunku muzycznym?
Jón Óskar: Tak. Ja, Rósa i Daniel jesteśmy absolwentami wydziału jazzu w Szkole Muzycznej FÍH w Reykjaviku, a Þórdís obecnie tam studiuje. Þórdís ukończyła również Klasyczną Szkołę Muzyczną w Hafnarfjörður.
Marcin: Kim jest Robert w nazwie zespołu?
Jón Óskar: To Robert Zimmerman. Znany bardziej jako Bob Dylan.
Marcin: Chciałbym się dowiedzieć jak wyglądało przygotowanie materiału na Wasz debiutancki album? Opowiedz jak do tego doszło.
Jón Óskar: Zazwyczaj ktoś przychodził z jakimś pomysłem, wtedy razem jamowaliśmy i przyglądaliśmy się temu co z tego wychodzi. Jeśli nam się coś spodobało to staraliśmy się zaaranżować to w taki sposób, aby brzmiało dobrze i było miłe dla ucha. Zanim nagraliśmy nasze utwory, to wcześniej już od dłuższego czasu graliśmy je wszystkie na żywo, więc mieliśmy dużo czasu na to, żeby im się dokładnie przyjrzeć i je dopracować.
Marcin: Jakie zespoły Was inspirują?
Jón Óskar: Jest ich tak wiele… lubimy Led Zeppelin, Leonarda Cohena, Joni Mitchell… jak również kapele w stylu Fleet Foxes, Avishai Cohen, i wiele więcej.
Marcin: A co powiecie o Waszych tekstach? Jak bardzo są one ważne dla Was? O czym mówią?
Rósa (singer and lyricist): Teksty mówią o życiu i miłości, jak również trudnościach i zmartwieniach. Piszę o przyjaźni, radości bycia młodym i wolnym, o podążaniu własnymi drogami, utracie bliskich, letnich dniach, a także mrocznych okresach samotności. Teksty są dla mnie bardzo ważne, bo jeśli nie ma prawdziwej historii to nie istnieje żaden powód, żeby je w ogóle śpiewać. Jeśli chcesz przekazać w nich odpowiednie emocje i uczucia to musisz wierzyć w to co śpiewasz, dlatego musi być jakiś sens w tym co piszesz. Teksty są dla mnie jak wiersze przyodziane w melodie i harmonie. Mój ojciec jest poetą, więc ja zawsze podchodziłam dość poważnie do sztuki pisania tekstów. Moim absolutnie ulubionym poetą jest Leonard Cohen, i to od niego czerpię wielką inspirację.
Marcin: Opowiedzcie o procesie nagrywania albumu – gdzie to miało miejsce i czy mieliście jakieś szczególne wyzwania do pokonania?
Jón Óskar: Nagraliśmy album w Studio Sýrland z naszym dobrym przyjacielem Bjarni Þór Jensson, który był naszym dźwiękowcem, jak również miksował album. To wszystko było w zasadzie dość proste, graliśmy te piosenki na żywo już od jakiegoś czasu, więc wszystko sprowadzało się do tego, żeby dobrze je zagrać jeszcze raz. Więc najpierw nagraliśmy perkusję, potem gitary i wiolonczelę w tym samym czasie, ja i Danni byliśmy wtedy w tym samym pokoju, a Þórdís przebywała w wydzielonej kabinie, w celu uniknięcia zakłóceń. Myślę, że fundamenty utworów nagraliśmy w weekend, a potem w następnym tygodniu Rósa nagrała wokale i do tego dodaliśmy kilka nakładek. Więc jak widać wszystko było dość szybkie i proste.
Marcin: Wasz debiutancki album ukazał się w kwietniu 2013. Co o nim myślicie? Jakie uczucia w Was wyzwala i jak byście go opisali?
Jón Óskar: Co o nim myślimy? Haha, oczywiście uważamy, że jest wspaniały! Jesteśmy z niego dumni. To raczej łagodny albumu, znajdują się tam tylko trzy szybsze utwory, ale trzeba powiedzieć, że to mimo wszystko dość zróżnicowany album. A jakie emocje w Was wyzwala?
Marcin: Kto wykonał okładkę albumu?
Jón Óskar: Okładkę wykonali nasi wspaniali przyjaciele Louise Chappell i Becky Bolton z Good Wives & Warriors. Możecie zobaczyć ich prace na stronie http://goodwivesandwarriors.co.uk/
Marcin: Jak i dlaczego zdecydowaliście się na sfinansowanie teledysku za pomocą Karolina Fund? Czy mógłbyś powiedzieć o tym coś więcej?
Jón Óskar: Nasz przyjaciel Frikki chciał zrobić teledysk do jednej z naszych piosenek, więc powiedzieliśmy mu, żeby się tym zajął. Wiedział, że nie mamy żadnego budżetu, aby to opłacić, więc żeby w jakiś sposób zapłacić ludziom, którzy zrobiliby to video, postanowiliśmy spróbować pozyskać pieniądze za pośrednictwem fundacji Karolina Fund. I udało się! Chcielibyśmy podziękować wszystkim tym, którzy nam w tym pomogli.
Marcin: Jakie macie plany na przyszłość?
Jón Óskar: Obecnie nie mamy większych planów. Po prostu chcemy grać koncerty tutaj w Islandii, a może uda nam się napisać też kilka nowych piosenek.
Marcin: Jakich albumów słuchacie, które moglibyście polecić i jakich szczególnie wyczekujecie?
Jón Óskar: W tym momencie słucham albumu the Jim Black Trio zatytułowanego „Somatic”. Inne albumy, które w ostatnich dniach bywały w moim odtwarzaczu to album zespołu The Band, Avishai Cohena „Seven Seas”. A szczególnie oczekuję nowego albumu Alas No Axis, jak i kolejne albumy Halloween i Alaska.
Marcin: Jak opisalibyście islandzką scenę muzyczną? Co jest takiego interesującego w muzyce islandzkiej?
Jón Óskar: Jest aktywna. Istnieje tu wiele zespołów i artystów, którzy zajmują się różnymi rodzajami muzyki, i myślę, że to jest jedna z najbardziej interesujących rzeczy. Prawie co wieczór można znaleźć w mieście kilka koncertów, a każdy z nich różni się od siebie.