Za Vík í Mýrdal rozciąga się równina Mýrdalssandur. Czarna polodowcowa pustynia. Równina żwiru, lawy i strumieni.
Teren na długości 280 km drogi, aż do Höfn, jest bardzo słabo zaludniony. W dalszej drodze dominują szare pola lawy Eldhraun przykryte kocem mchów. Ten imponujący teren powstał w następstwie erupcji wulkanu Laki w 1783 roku. Wulkan ten należy do systemu wulkanicznego Katla, którego kratery tworzą pasmo górskie o długości ponad 25 km. Ten wybuch był największą klęską żywiołową jaka kiedykolwiek dotknęła Islandię. Równocześnie zapisał się jako jedna z najgorszych naturalnych katastrof w historii świata. Liczby tego wydarzenia są zatrważające – lawa rozlała się na powierzchni 565 km², w atmosferę wzbiło się 12,3 km³ materiałów pochodzących z wnętrza wulkanu, w konsekwencji zmarło ok. 10 tys osób (!).
Ten odcinek wyspy jednym może wydawać się monotonny (jak na to co ma do zaoferowania Islandia), a innym nieprzyjazny i ponury. Nam się podoba 🙂
Po około 75 km dojeżdżamy do Kirkjubæjarklaustur, miasteczka znajdującego się na krawędzi Eldhraun. Malowniczo położona malutka osada liczy ponad 150 mieszkańców. Nazwa miejsca ma swoją genezę w religijnej przeszłości. Kiedyś zamieszkiwali ten teren Irlandzcy mnisi, a w XII wieku powstał tu klasztor Benedyktyński. Nieopodal zachodniego jej krańca ze wzgórz ukrytych za drzewami spływa wąski wodospad Systrafoss („Wodospad sióstr”), którego wody wypływają z położonego wyżej jeziora Systravatn („Jezioro sióstr”).
Kirkjubæjarklaustur w pewnym sensie pełni rolę bramy do południowego wschodu wyspy. To taka oaza południowej pustyni Islandii. Warto zatankować tutaj samochód i zrobić zakupy w miejscowym sklepie.
Nasza dalsza droga biegnie na wschód. Po prawej stronie mijamy bazaltowe kolumny Dverghamrar („Karłowate Skały”). Jest to dla nas niecodzienny i osobliwy widok, wyróżniający się zdecydowanie na tle tego miejsca. Okazuje się, że to chroniony pomnik przyrody. Uważa się, że zostały one uformowane pod koniec epoki lodowcowej. Poziom morza był wtedy wyższy i prawdopodobnie to silne fale spowodowały specyficzny wygląd skał tworząc charakterystyczne pęknięcia w stygnącej lawie.
Na 70 km odcinku drogi od Kirkjubæjarklaustur do Skaftáfell mija się kolejne połacie piachu, żwiru i mułu.
W odległości 32 km za Kirkjubæjarklaustur znajduje się gospodarstwo Núpsstaður. Przed nim warto jeszcze zobaczyć atrakcyjny wodospad Krossarfoss, znajdujący się obok gospodarstwa Foss á Sidu, którego nazwa nawiązuje do „cienkiej nitki wody” spływającej z urwiska ze wzgórza. Sympatyczny wodospadzik obok domku.
No, ale wracając do gospodarstwa Núpsstaður. Zachowały się w nim stare budynki będące pozostałością farmy. Stoi tu także jeden z najładniejszych XVII wiecznych islandzkich kościołów. Pokryty jest darnią i z uwagi za wielkość wygląda raczej jak kaplica. Nad opuszczonym gospodarstwem góruje potężny 688 metrowy klif Lómagnúpur (”Szczyt nurów”), który pojawia się w Sadze o Njalu.
Od tego miejscu na południu rozciąga się Skeiðarársandur. Największa z leżących na południu rozległych pustyń. Zasłanych czarnym, mrocznym piaskiem wulkanicznym i innymi materiałami pochodzenia polodowcowego. Występują tu często piaskowe burze. Jednej z nich, na szczęście lżejszego formatu, było dane nam doświadczyć.
Skeiðarársandur robi duże wrażenie, ale to nie dziwne, bo swoim obszarem zajmuje 1300 km² – ma szerokość 50 km i odległość 30 km (od brzegu lodowca do oceanu). Do 1974 roku ten rozległy obszar był trudny do przebycia. Większość terenu to prawie ruchome piaski. Taki stan spowodowany jest rzekami i strumieniami wypływającymi spod lodowca Vatnajökull. Dlatego potężną piaszczystą pustynię pokrywa woda z topniejącego lodowca. Pod lodowcem znajduje się ponad 100 rzek, które wymywają spod niego dużą ilość osadu i wynoszą go na pustynię.
W 1996 roku obszar ten został poważnie uszkodzony przez lawiny spowodowane przez wybuch wulkanu, który miał miejsce pod lodowcem Vatnajökull. Stąd cały czas prowadzone są tutaj remonty dróg. Kilka zjazdów pozwala się zatrzymać samochodem i nacieszyć oczy cudownymi widokami.
Jadąc dalej drogą nr 1 po lewej stronie obcujemy blisko z czołem lodowca Skeiðarárjökull, który ma 20 km długości. Odnosimy wrażenie jakby lodowy jęzor cały czas zbliżał się w naszym kierunku.
Od zachodniej strony Park Narodowy Skaftáfell zwiastują widoczne ponad poszarpanymi skałami trzy lodowce ze swoimi rozwiniętymi bezczelnie białymi jęzorami: Morsárjökull, Skaftáfelljökull, Svinafellsjökull. Wszystkie wydają się jednak niewielkie w porównaniu z wynurzającym się ze wschodu kolosem Oræfajökull. Warto podkreślić, że wulkan Öræfajökull jest najwyższym szczytem na Islandii – jego szczyt to Hvannadalshnúkur (2 110 m).
Wyżej wymienione lodowce są częścią czapy lodowej Vatnajökull, która powstała nie jak można by przypuszczać w epoce lodowcowej, tylko później, ok. 2,5 tysiąca lat temu, kiedy nastąpiło ochłodzenie klimatu.
Park Narodowy Skaftáfell utworzono w 1967 roku. W 1984 roku został on powiększony. Dziś ma 4,8 tys km2 powierzchni. Z czego blisko 80% zajmuje lodowiec Vatnajökull. Jest to największy Park Narodowy w Europie.
O Skaftáfell mówi się jako o krainie czarów z lodu, gór, piachu i wody. Zapewne jest w tym dużo prawdy. Bezdyskusyjny urok Parku tkwi w jego rozmiarach i szczególnych zjawiskach lodowcowych. To jedyne miejsce na ziemi, gdzie można zaobserwować wszystkie procesy życiowe lodowca – tworzące się moreny, szczeliny, jeziora, wodospady, wąwozy i inne zjawiska typowe dla tych procesów. Większość tego jest dosłownie na wyciągnięcie ręki, gdyż wyznaczono tutaj liczne piesze szlaki biegnący wśród wielu cudowności tego miejsca. To istny raj dla osób lubiących górskie wędrówki.
Najbardziej popularną atrakcją, zapewne z racji krótkiego szlaku, jest wodospad Svartifoss („Czarny wodospad”).
Woda spada z wysokości 20 metrów. Bardziej zadziwiające jest otoczenie tej wody, czyli niesamowite, jakby sztucznie ciosane bazaltowe kolumny skalne. Kaskada z obu stron otoczona tymi słupami przypomina ogromne organy. Skały te powstały w czasie wulkanicznego wychłodzenia, kiedy woda i lód przecięły klif. Widok ten posłużył za inspirację islandzkiemu architektowi Guðjónowi Samúelssonowi przy projektowaniu fasady kościoła Hallgrímskirkja, znajdującego się w Reykjaviku. Przyglądając się wodospadowi wspominamy jego widok zimą. Jeden wodospad, który ma dwa piękne oblicza.
Jedną z krótszych tras można się również wybrać do czoła lodowca Skaftáfelljökull. Jego lód jest tutaj lśniący, nieco zielonkawy, bardziej grafitowy. Na ten kolor wpływ ma wtopiony w lód materiał wulkanicznym. W Parku można spokojnie spędzić kilka dni, aby mów spokojnie wszystko zobaczyć.
Po wyjściu z Parku wracamy główną drogą jakieś 45 km na zachód i skręcamy w szosę nr 201 do Hvoll.
Tam zatrzymujemy się na nocleg w Hvoll Guesthouse ROAD 201. Jest to nowo wybudowany pensjonat. Położony jest na uboczu, w otoczeniu pięknej przyrody. Zapewnia nam to ciszę i spokój. Natomiast same warunki przyczyniają się do dużego komfortu naszego pobytu. Pokoje są przestronne, nie mówiąc już o kuchni (świetnie wyposażonej) i jadalni z wielkimi oknami. Na marginesie – w jadalni stoi ciekawe pianino elektryczne o unikalnym brzmieniu. Pobliskie szerokie tereny pozwalają na korzystanie ze spacerów. Ponadto jest miejsce na grill, są też ławki i stoliki.
To idealna baza na zwiedzanie południa – między innymi pobliskiego Parku Skaftáfell, Vatnajökull czy Jökulsárlón.
Zapraszamy na oficjalną stronę Hvoll Guesthouse ROAD 201. Tam znajdziecie więcej szczegółowych i przydatnych informacji.
zdjęcia: Agnieszka
tekst: Marcin