Autor: Stefán Máni
Tytuł polski: „Statek”
Tytuł oryginału: „Skipið”
Tłumaczenie: Jacek Godek
Data wydania w Polsce: 6 października 2010
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Don Kichot i Sancho Pansa
Liczba stron: 425
„Pływanie to taniec ze śmiercią. A ten, kto tańczy ze śmiercią, nie umawia się na kolejny taniec. Człowiek nie prowokuje śmierci i nie igra z przeznaczeniem, to proste.” (cytat z książki)
„Máni zaserwował mieszankę wybuchową, bo połączył tradycję thillera z typowymi wierzeniami i przesądami islandzkimi, ale podał to tak, że nie czuło się zgrzytu, również językowo. Z islandzkiego wyciągnął to, co najlepsze. Ciekawe dialogi, obrazowy język, a przede wszystkim sama historia podróży z jednego piekła do drugiego.” Hubert Klimko-Dobrzaniecki
„Statek jest wspaniałą morską epopeją, która jest jednocześnie na wskroś współczesna. Na pokładzie frachtowca zło walczy z dobrem, przyjaźń z nienawiścią, godność z podłością. Powieść utrzymana jest w czarno-białej tonacji, zupełnie jak wyspa, pokryta lawą i lodowcem, na której urodził się i mieszka Stefán Máni. […] Autor unieruchamia czas, tworząc iście wagnerowskie sceny, wypełnione mrocznym blaskiem.” Martine Laval, „Telerama”
* Opis książki:
Hipnotyzująca, wstrząsająca historia, statek pełen złoczyńców, koszmar morskiego żywiołu…
Frachtowiec „Per Se” płynie z Islandii do Surinamu. Jego załoga to dziewięciu mężczyzn, z których każdy coś ukrywa, a tylko jeden z nich zna prawdziwą historię statku. Gdy wskutek sabotażu jednostka traci łączność ze światem i zaczyna dryfować, zdani na siebie marynarze muszą podjąć walkę z żywiołem, własnymi słabościami i czającym się straszliwym losem. W konfrontacji ze śmiercią każdy z nich będzie reagował inaczej, rozpaczliwie szukając nadziei na ocalenie. Jak pisał jeden z krytyków, „Statek jest […] dziełem genialnym dzięki swojej rygorystycznej konstrukcji, językowi, poetyce i następstwie zaskakujących wątków, które się ze sobą splatają”.
Thriller Stefána Mániego łączy realistyczny, przekonujący psychologicznie obraz walki o przetrwanie z pełną napięcia fabułą. Czytelnik jakby na własnej skórze odczuwa strach, który towarzyszy bohaterom, i znajduje się w samym środku wydarzeń, które nie zawsze da się logicznie wytłumaczyć.
* źródło opisu: Wydawnictwo W.A.B., www.wab.com.pl
Stefán Máni (ur. 1970r.) – zanim został pisarzem zajmował się ogrodnictwem, stolarką, a także pracował w przemyśle rybnym. Co ciekawe w swoim CV może również pochwalić się tym, iż był pracownikiem opieki społecznej i szpitala psychiatrycznego. Za swoich idoli podaje filozofa Sartre’a, H. P. Lovecrafta i wokalistę The Doors, Jim’a Morrison’a. Jego szósta w kolejności powieść „Statek” zdobyła Nagrodę Blood Drop oraz była nominowana do Nagrody Szklanego Klucza, która przyznawana jest najlepszemu kryminałowi skandynawskiemu.
Recenzja książki:
Przeczytałam niesamowity i naprawdę hipnotyzujący thriller! Ja, zatwardziały szczur lądowy, odbyłam przerażający rejs niemalże przez cały Ocean Atlantycki (po prawdzie rejs na kartach powieści, ale niezwykle emocjonujący i pełen diabelskich przygód!). Mowa o „Statku” islandzkiego pisarza Stefana Mani.
Ta powieść to przerażająca bajka. Należy uważać, aby nie znaleźć się bez przytomności w kajucie, bo wtedy ktoś może cię wyrzucić głową do morza. „I bajkę by szlag trafił.” Ale do rzeczy! O bajce w pewnej chwili mówi Diabeł, a właściwie Jon Karl Esrason, jeden z najniebezpieczniejszych, ale i najtwardszych mężczyzn płynących frachtowcem „Per Se” z Islandii do Surinamu, państwa położonego w północno-wschodniej części Ameryki Południowej. Diabeł znalazł się na statku przypadkowo. Ale reszta dziewięcioosobowej załogi frachtowca płynie w planowy rejs po załadunek. I byłaby to zwykła opowieść o ludziach morza, o ich zmaganiach z ciężką pracą na statku, gdyby nie fakt, że Stefan Mani z tej opowieści uczynił przeraźliwą historię ludzi, którzy uciekając przed jednym piekłem trafiają na drugie, jeszcze gorsze.
Bohaterami „Statku” są marynarze, którzy zabierają ze sobą w rejs olbrzymi bagaż, tyle że nie fizyczny, ale psychiczny! I to ten bagaż staje się przyczyną katastrofy. W jednym miejscu i w tym samym czasie kilku mężczyzn skrywających tajemnice, o dziwnych usposobieniach, niezbyt kryształowej przeszłości i niecnych zamiarach zostaje wplątanych w najgorszy z możliwych scenariuszy. Statek rusza w rejs. Jednakże nie wszystko idzie zgodnie z planem. Dochodzi do aktów sabotażu: ktoś przecina przewody i statek traci radar, łączność satelitarną i radiostację. Kontakt ze światem zostaje odcięty. Nikt nie wie, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Ale to nie wszystko. Pojawiają się następne przeszkody, ktoś majstruje przy silniku. Załoga wpada w tragiczną w skutkach sytuację: statek bez sprawnych silników dryfuje po Atlantyku. To jednak jeszcze nie koniec złego snu… Szalejący na oceanie huragan jest mnie straszny, choć oczywiście niebezpieczny, niż to, co los przyszykował dla załogi „Per Se”.
Taki właśnie jest ten thriller Stefana Mani. Mroczny, gęsty od wszechobecnego zła, od lęków, zasadzek, domysłów i zbrodni. Bo każdy z marynarzy ma coś na sumieniu: niezałatwione porachunki na lądzie, wyniszczające organizm nałogi, rozpadające się związki z kobietami albo zamiłowanie do czarnej magii.
Stefan Mani z niesamowitym zawzięciem tworzy historię przypominającą nocny koszmar. Ten koszmar zostaje spotęgowany miejscem akcji, przypominającym piekielną otchłań oceanem. Również fakt, że sporo akcji odbywa się nocą dodaje dodatkowego dreszczyku emocji. Niesłychanie realistyczny obraz walki o przetrwanie budzi grozę i przerażenie. Przyznaję, że fabuła wciąga niesamowicie, niejednokrotnie byłam zaskakiwana przez autora kolejnymi scenami tego złego snu. Bo tu zbrodnia goni zbrodnię, zło czai się w każdej części tego przeklętego statku.
Dziewięciu bohaterów rozgrywającej się na statku historii to dziewięć odrębnych tragedii. Tak, jak wspomniałam wcześniej, skrywają oni swoje tajemnice. Kapitan Gudmundur Berndsen, majtek Saeli, sternik Jonas, bosman Runar, mechanik Johan Wielkolud, Jon Prezydent – pierwszy oficer, Palacz – drugi mechanik, kuk Asi oraz Diabeł. Ten rejs nie będzie dla nich pomyślny. Mani wykreował postaci pełne życia, pełne energii, pełne walczących w ich emocji. Sugestywne rysy charakterologiczne poszczególnych bohaterów powieści czynią z niej wspaniały thriller psychologiczny. Bo na pokładzie „Per Se” człowiek nie tylko zmaga się z oceanem, ale przede wszystkim z potworami własnej duszy.
„Statek” to dreszczowiec pierwszej klasy! To, że trzyma w napięciu i wciąga w swą fabułę, to mało. „Statek” wręcz narzuca wyobraźni swój diabelski rytm. Opisy płynącego frachtowca i szalejących burz powodowały, że niejako czułam to, co czują marynarze: opadający w dół a następnie unoszący się z falą w górę okręt, którym porusza wzburzony żywioł oceanu. Oczyma wyobraźni widziałam sfatygowany statek, o który uderzają fale. Widziałam nocne wędrówki załogi po pokładach okrętu. Czułam kołysanie podczas odpoczynku w kajutach. Czułam nadciągającą katastrofę…
„Pływanie to taniec ze śmiercią. A ten, kto tańczy ze śmiercią, nie umawia się na kolejny taniec. Człowiek nie prowokuje śmierci i nie igra z przeznaczeniem, to proste.”
Czy ktoś przetrwa ten diabelski taniec? Ech, nie mogę nic zdradzić.
autor recenzji: Joanna Mieszkowicz