Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak to autorzy wydanej dwa lata temu bestsellerowej książki „Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii”. Wszystkich zainteresowanych recenzją tej lektury (na marginesie świetnej) odsyłam TUTAJ.

Dziś natomiast chciałbym się z Wami podzielić kilkoma moimi refleksjami na temat nowej książki Bereniki i Piotra zatytułowanej „Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii”, której premiera miała miejsce 18 września 2019r. za pośrednictwem Wydawnictwa Czarne.

Wprawdzie po raz pierwszy zapoznałem się z tą książką na grubo ponad miesiąc przed jej premierą. Wtedy przeczytałem ją w formie elektronicznej, kiedy tekst był jeszcze przed korektą. Niemniej jednak już wtedy lektura ta wywarła na mnie ogromne wrażenie, o czym zresztą informowałem na naszym facebookowym fanpage’u. Tym, którzy danego wpisu nie widzieli pozwolę sobie zacytować samego siebie w tym miejscu. Za to zuchwalstwo z góry przepraszam.

 „Ja po prostu o tej książce nie mogę zapomnieć, nie mogę jej wymazać z pamięci. Ona rozpaliła moje zmysły i wyobraźnię. Wdarła się do mojego wnętrza i dotknęła mojego serca. Podsyciła moją miłość do Islandii. Obudziła tęsknotę za Północą. Zachęciła też do refleksji. „Zostanie tylko wiatr” ma formę reportażu, na który składa się kilkanaście hipnotyzujących i intrygujących historii. Są one niczym konstelacja gwiazd na niebie pozwalająca rozkoszować się naturą i pięknem danego obszaru. Ciągle o tej książce myślę i mam wielką ochotę, aby zanurzyć się w jej historie jeszcze raz. Powoli, jeszcze głębiej i mocniej. Zamykam temat i czekam na papierowe wydanie”.

 

No i się doczekałem papierowego wydania „Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii”. Książka jest w eleganckiej twardej oprawie. W końcu można też poczuć jej dotyk oraz elektryzujący zapach papieru i drukarskiej farby. Zaś jej zawartość ma właściwy, finalny kształt po przeprowadzonej korekcie. Nie pozostało mi zatem nic innego jak tylko ponownie zanurzyć się w lekturze tego reportażu. Bez żadnego oporu, z dużą łatwością i przyjemnością dałem się ponieść po raz kolejny na Fiordy Zachodnie Islandii i do rezerwatu przyrody Hornstrandir.

Trzeba wiedzieć, że ten rzadko odwiedzany przez turystów region Islandii, a także z uwagi na trudne warunki życia mocno wyludniony, jest nieziemsko piękny. Z tego też względu podejmując się wydania książki na temat tego rejonu Islandii łatwo można było ulec pokusie i pójść drogą na skróty. Zadanie było proste, wystarczyło zebrać suche, historyczno-geograficzne fakty o tym niezwykłym miejscu i dopełnić je licznymi, efektownymi zdjęciami majestatycznej przyrody. W ten sposób mamy gotowy produkt, hybrydę książka-fotoalbum. Ewentualnie można też było bardzo łatwo wpaść w pułapkę magiczności tej krainy, a co za tym idzie stworzyć tekst wypełniony gejzerami zachwytów, barwnych poetyckich fraz, nietypowych wyrażeń, błyskotliwych metafor, animizacji, personifikacji, oksymoronów, inkantacji i innych cudownych słowotrysków będących wynikiem islandzkiego orgazmizmu.

Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak nie ulegli jednak powyższym pokusom i uniknęli wszelkich pułapek, które mogą czyhać na osoby ślepo zakochane w  Islandii. Autorzy zdecydowanie nie poszli drogą na skróty. Zamiast tego wybrali się w długą, krętą i trudną podróż okupioną wieloma godzinami pracy nie tylko w domowym zaciszu, ale przede wszystkim w terenie. Przewracając kolejne strony książki „Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii” czytelnik czuje ten ogrom pracy, który autorzy włożyli w jej powstanie. Te wydłużone godziny, które reporterzy spędzili najpierw nad analizą materiałów, a następnie na przejechanie setek kilometrów, aby dotrzeć do trudno dostępnych miejsc, spotkać się z mieszkańcami wyspy i przeprowadzić z nimi rozmowy. Z pewnością po drodze, tej dosłownej i w przenośni, było wiele problemów, trudności i irytacji, ale jak przystało na profesjonalnych badaczy tematu, Berenika i Piotr nie zniechęcili się, nie dali się również ponieść emocjom i dać temu upust w danej lekturze. Zamiast tego wykazali się opanowaniem i cierpliwością. Z reporterską dociekliwością, a równocześnie z zachowaniem bezstronności. Bez pośpiechu, bez próby oceniania i koloryzowania rzeczywistości, autorom udało się dotrzeć do jądra Fiordów Zachodnich Islandii. To kawał naprawdę dobrej reporterskiej roboty! I o ile przy pojawieniu się pierwszej książki Bereniki Lenard i Piotra Mikołajczaka, duet ten przedstawiano jeszcze jako parę blogerów, o tyle ich druga powieść z gatunku literatura faktu zdecydowanie upoważnia do tego, aby nazywać ich reportażystami z krwi i kości i postrzegać ich przede wszystkim przez ten pryzmat.

Autorzy w swojej najnowszej książce o Islandii ponownie przedstawili wyspę w sposób nadzwyczajny. Udowodnili, że zachodnie fiordy wyspy to coś znacznie więcej niż tylko tajemniczy i trudno dostępny obszar, zjawiskowa natura czy malownicze krajobrazy. Bo akurat, że tak jest to przecież widać to gołym okiem i każdy się o tym może przekonać klikając w bogate zasoby graficzne internetu. Natomiast Berenika i Piotra pokazali Fiordy Zachodnie Islandii jako przestrzeń wielowymiarową. W sposób umiejętny połączyli kilka  płynnie przenikających się płaszczyzn – geograficzną, przyrodniczą, społeczną, kulturową, gospodarczą i polityczną – w spójną całość. Dzięki temu mamy możliwość poznania tego miejsca po różnym kątem widzenia. Zarówno przez pryzmat natury i historii tego regionu, jak również historii i wspomnień ludzi tam żyjących, a może nawet przede wszystkim dzięki temu. Bo dziki zachód Islandii choć jest obszarem mocno doświadczanym przez żywioły, trudnym do życia, a przez to słabo zaludnionym, czy wręcz opuszczonym, nie można go traktować jako pustej przestrzeni. Okazuje się, że islandzkie fiordy wypełnione są ludzkimi historiami i emocjami. Świadectwem tego są losy i wspomnienia jej mieszkańców, do których udało się autorom „Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii” dotrzeć, wydobyć i spisać. Te niezwykle fascynujące opowieści opisujące ludzkie przeżycia i towarzyszące im uczucia stanowią konstrukcję tej książki i jej esencję. Są organicznymi elementami i prawdziwymi skarbami islandzkiej ziemi. To właśnie dzięki nim wyłania się prawdziwy i pełny obraz zachodu Islandii. A przyznać trzeba, że galeria postaci, które się tutaj pojawiają jest bardzo różnorodna i intrygująca. Doświadczymy tu szerokiego spektrum emocji, od nostalgii i smutku, przez wzruszenie i nutę nadziei, aż po niepohamowaną radość i śmiech. Wraz z każdą stroną książki przemierzamy czas i przestrzeń poszerzając swoją wiedzę na temat zachodniego wybrzeża wyspy. Rewelacyjnie łączy się tutaj przeszłość z teraźniejszością, i jest to zasługa talentu pisarskiego i stylu autorów. Reportażystom udało się  bezbłędnie uchwycić faktyczny i naturalny obraz tego fragmentu Islandii. Raz jest on groźny, osnuty na tragicznej przeszłości, a innym razem liryczny i melancholijny. Jednakże w każdym z tych przypadków zachowana jest jego autentyczność.

Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii” to świetna książka, ciekawa i hipnotycznie wciągająca. Berenika Lenard i Piotr Mikołajczak przygotowali wspaniale napisany reportaż, który chłonie się całym sobą. Jest to zdecydowanie pozycja, która zostaje z czytelnikiem na dłużej. Gwarantuję, że nie oderwiecie się od tej lektury. Jest po prostu niesamowita. Aż ciarki mnie przechodzą na myśl o kolejnych książkach tego duetu.

Mam tylko jedno ale do autorów książki „Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii”. Na miłość boską dlaczego okłamujecie swoich czytelników i to już na wstępie książki? Dlaczego nadaliście tej lekturze tytuł „Zostanie tylko wiatr”? Przecież to kłóci się z tym co zrobiliście. Powiedzmy sobie jasno i szczerze – Nie, tam nie zostanie tylko wiatr, bo Wasz reportaż i zawarte w niej opowieści ocalają Fiordy Zachodnie Islandii od zapomnienia. Ludzie się pojawiają i znikają, ale pozostają ich historie i wspomnienia, które można przekazywać dalej i przechowywać w swojej pamięci. Książka „Zostanie tylko wiatr. Fiordy Zachodniej Islandii” dokładnie to robi, a każdy kto ją przeczyta przyczyni się do tego, że wiatr nigdy nie zostanie samotnym mieszkańcem islandzkich fiordów. Polecam gorąco!