Teraz czas na drugą część naszego muzycznego podsumowania Islandii 2019 roku.
Tym razem przyglądniemy się najlepszym, naszym zdaniem, albumom zawierającą w sobie ciężki i mroczny pierwiastek. Tak, dziś zabieramy Was na ciemną stronę Islandii, wprost do jądra ciemności, gdzie triumfuje bezlitośnie zimna, dzika i surowa atmosfera. Na tych wydawnictwach króluje głównie czerń, śmierć, rozpacz i zagłada, ale nie tylko. W końcu islandzka muzyka, także metalowa, jest nie tylko ambitna i melancholijna, ale też uduchowiona i emocjonalna. Jakby tego było, nad nią dodatkowo nierzadko unosi się duch pogańskiego staro islandzkiego folkloru, starych wierzeń i skandynawskiej mitologii. Coś pięknego!
W ubiegłym roku pojawiło się na Islandii tak dużo ciekawej i niebanalnej muzyki z kręgu około metalowego, że nie możemy pozwolić sobie na to, aby przeszła ona bez echa. Metalowa scena Islandii przeżywa obecnie istny renesans, jej rozwój jest bardzo intensywny. A każdy z zespołów i projektów ma swój własny, charakterystyczny styl i charyzmatyczną tożsamość. Muzycy z dalekiej Północy wnoszą islandzki metal do rangi metafizycznej sztuki. Stąd w tegorocznym zestawieniu przygotowaliśmy osobne miejsce dla islandzkiej muzyki metalowej. Ona po prostu na to zasługuje. Zresztą muszę szczerze przyznać, że nie miałem żadnego problemu z wytypowaniem 20 najciekawszych wydawnictw, które wstrząsnęły moim mrocznym sercem i duszą. Dawno nie słyszałem tak pięknych i spektakularnych dźwięków!
Przed Wami 20 około metalowych pozycji wydawniczych ułożonych, podobnie jak poprzednio, chronologicznie – zgodnie z datą ich premiery.
P. s. Zdradzę Wam jeden z moich mrocznych sekretów. Otóż każdy z przygotowanych poniżej opisów odnoszących się do danego wydawnictwa składa się dokładnie ze 133 słów. Dlaczego? No właśnie.
Islandzki zespół wyłania się z głębokiej ciemności polarnej nocy jako kapela potężna, głośna i precyzyjna w realizacji swojej recepty na black/death metal. Ich muzyka jak gdyby nigdy nic po prostu wali słuchacza prosto w twarz i wyrywa z butów. Materiał cechuje umiejętne żonglowanie tematami charakterystycznymi dla black metalowej jazdy oraz chlastanie intensywnymi i brutalnym motywami death metalowymi. W tak gęsty i bezlitosny świat dźwięków rozdzierany przez kapitalne partie gitar, basu i bębnów, bardzo zgrabnie wplecione zostały przez islandzkich muzyków post-metalowe i awangardowe inklinacje. Żebyśmy mieli jasność, nie są to elementy, która miały za zadanie złagodzić brzmienie zespołu i sprawić, żeby było ono łatwiejsze do przyswojenia. Tego typu składniki zostały użyte z umiarem i w efekcie są świetnym dopełnieniem black/death metalowego oblicza grupy. A jest ono, bez dwóch zdań, bardzo intensywne, bezpośrednie i agresywne. >>REVIEW<<
Örmagna :: Örmagna (01.02.2019)
To nowy i bez zwątpienia bardzo intrygujący projekt, który udowadnia, że black metal ma wiele różnych twarzy. Ich debiutancki album to dzieło eksperymentalne, innowacyjne i pomysłowe, które dokonuje ambitnej dekonstrukcji skostniałych zasad w muzyce black metalowej, przy równoczesnym poszanowaniu i zachowaniu jej podstawowych ideałów. Materiał wymyka się pewnym konwencjom i schematom. Jego fundamentem jest bez wątpienia black metal, ale wsłuchując się w poszczególne utwory odkryjemy jak wiele inspiracji i wpływów udało się muzykom umiejętnie wpleść w ich brzmienie. Jednocześnie panowie zadbali o to album był spójny i cechował go odpowiednio czarny wydźwięk. I choć muzyka zaskakuje szerokim wachlarzem różnego rodzaju tekstur i stylistycznych tropów, ale w gruncie rzeczy jest bardzo organiczna i porywa słuchacza ostrym dynamicznym graniem. Brzmi dumnie i potężnie. Emocjonująca ciemność tej muzyki posiada też magiczną aurę, która targa uczuciami słuchacza. >>REVIEW<<
Kaleikr :: Heart Of Lead (15.02.2019)
Muzycy określają swoje wydawnictwo jako „podróż od smutku, przez rozpacz, aż do całkowitego psychicznego załamania”. Zespół podąża oczywiście ciemnymi i mrocznymi metalowymi ścieżkami, które spowija chłód. Z tym, że swoje black metalowe brzmienie wzbogaca wpływami death- i progressive- metalowymi, a nawet elementami post metalu. Efekt umiejętnego połączenia wielu różnorodnych stylistycznie składników jest w przypadku tej grupy ekscytujący. Kreatywność muzyków przekłada się na wyjątkowe dzieło, będące także w swojej formie mocno eksperymentalne i wielowarstwowe. Pełne ekscytujących zawiłości w postaci fenomenalnych, wstrząsających black metalowych wybuchów oraz zaskakujących emocjonalnych dysonansów, brutalnych i masywnych jazd czerpiących z ekstremalnego death metalu, a także fascynujących progresywnych rozwiązań i hipnotyzujących harmonii. Muzycy zabierają nas w podróż, podczas której doświadczymy wielu różnych stanów i emocji. Muzyka zespołu poraża i wzrusza. Nie pozostawia żadnych wątpliwości co do geniuszu kompozytorskiego i muzycznego zespołu. >>REVIEW<<
Sinmara :: Hvísl Stjarnanna (08.03.2019)
Cóż to jest za Black Metal! Islandczycy są prawdziwym mistrzami czarnej sztuki. Wprost nie mogę wyjść z podziwu wielowymiarowości tej muzyki. Na pierwszy plan wysuwa się w niej nieokiełznany chaos, czy też kosmiczny szum, black metalowa surowość, jad i dzikość. Znaczący wymiar omawianej muzyki stanowi również melodyjne bogactwo tego mrocznego materiału, które kompletnie nie odbiera agresywnego wydźwięku jego całości. Kompozycje obfitują w płynne partie gitarowe, cudowne harmonie, progresywne motywy i zagrane z dużym serpentynowe przejścia. Znamienny wpływ na brzmienie mają również drobne eksperymenty. Panowie nie zamykają się w jednej jedynej wizji black metalowego rzemiosła i czerpią inspiracje z różnych stron, co przekłada się na nieskrępowaną niczym aranżacyjną nieprzewidywalność. W tym miejscu warto zwrócić uwagę także na eteryczne wykończenia niektórych fragmentów – ambientowo brzmiące wstawki, które pojawiają się niczym tajemnicze zjawy mamiące nasze zmysły. >>REVIEW<<
ZAKAZ :: Unbroken Promo (14.04.2019)
Muzyka jednoosobowego projektu okrywa nas ciemnością i rozpaczą jaką cechuje się depressive suicidal black metal. Kryje się w tej muzyce jednak znacznie więcej różnorodnych stylistycznie inspiracji. Dzieje się tu dużo, do tego różnych rzeczy i to nie tylko z gatunku progressive- i post-. A wszystko gra jak należy. Kompozycje dostarczają nam wielu silnych doznań i wrażeń. Dotyczy to zarówno warstwy wokalnej (gdzie mamy growl, skrzeki, śpiew chóralny, baryton, przejmujący czysty wokal i melodeklamacje), jak i instrumentalnej (są tu nie tylko mocne gitary i perkusja, ale też znaczące partie klawiszy, fragmenty nastrojowe i akustyczne oraz elementy ambientu). Album zawiera wielowątkową i wysoce emocjonalną muzykę stanowiącą odzwierciedlenie piękna, smutku, tajemniczości i brutalności.. Intrygujący zestaw eklektycznych motywów, brzmień i dźwięków bardzo szybko osacza słuchacza. A jej depresyjna i melancholijna esencja wabi nas w swoją mroczną otchłań. >>REVIEW<<
Árstíðir Lífsins :: Saga á tveim tungum I: Vápn ok viðr (26.04.2019)
Islandzko-niemiecki pagan black metalowy zespół za pomocą swojej muzyki i tekstów ożywia staronordycką historię. Podobnie ma się rzecz z tegorocznym albumem, który po pierwsze został zaśpiewany w języku staroangielskim, a po drugie sięga do średniowiecznych źródłach skandynawskich. Wprawdzie muzyka osadzona jest w konwencji black metalowej, ale ich brzmienie jest o wiele bardziej zróżnicowane. Obok nawiązań do klasycznych i nowoczesnych elementów black metalu, mamy tutaj dużo motywów progresywnych i avant-garde’owych, fragmentów nastrojowych, akustycznych i lirycznych oraz całe mnóstwo odniesień do staroislandzkiego pogańskiego folkloru, mrocznych i ponurych pieśni, a także archaicznych śpiewów chóralnych (śpiewają wszyscy trzej muzycy). Pojawiają się też wpływy ambientem i elementy field recordings. W rezultacie wydawnictwo jawi się nam jako dzieło niejednoznaczne i wielowymiarowe, epickie i niezwykle intrygujące. Oszałamiające swoim rozmachem, atmosferą, intensywnością i nietypowymi rozwiązaniami. Zespół ponownie osiągnął swoje artystyczne apogeum. >>REVIEW<<
To zespół pozbawiony jakichkolwiek imion i ludzkiej twarzy. Nie wiemy ile osób ani kto dokładnie go tworzy. Projekt zagadka, który wyznacza granice możliwości nowoczesnego black metalu, a jednocześnie jest dobrym przykładem na to, że islandzki black metal to nierzadko zjawisko z gatunku sonicznego weird fiction. Całość materiału jest instrumentalna, a jego brzmienie można opisać jako enigmatyczny i transowy black metal. Najpierw zostajemy poddani osobliwej anihilacji, a następnie immersji. Mamy poczucie przebywania w ciemności totalnej, zimnej i niepokojącej. W czarnej chmurze, która równie dobrze może być agonalną, co i prenatalną, powstałą u źródeł rodzącego się świata, albo w odległej przyszłości z pyłu roztrzaskanego sklepienia. Mrok, brud, klaustrofobia, pustka, poczucie osamotnienia i rezygnacji, a także ogrom przestrzeni naładowanej mistyczną atmosferą. Łatwo w nią wsiąknąć i się zatracić. Melancholijny klimat pozwala zupełnie oderwać się od rzeczywistości. >>REVIEW<<
Skepna :: Dagar Heiftar og Heimsku (17.05.2019)
Islandzkie trio przygotowało zestaw wyrazistych i soczystych rockowych kawałków z gatunku hard & heavy. Nie uświadczymy tu niepotrzebnego zabawiania się nowinkami technologicznymi. W bezkompromisowym i ciężkim graniu Islandczyków króluje surowa i prosta forma. Muzycy nie silą się na jakieś specjalnie rozbudowane czy skomplikowane kompozycje, niemniej jednak i tak oferują nam masę świetnych, solidnych i zwalistych riffów, masywnych i intrygujących przejść na perkusji oraz cieszących ucho linii basu. Chropowatości tej muzycznej struktury nadaje także charakterystyczny i charyzmatyczny głos wokalisty. Jego śpiew jest generalnie twardy i szorstki, ale kiedy trzeba wokalista potrafi zabrzmieć również w sposób czuły i wrażliwy. No i pamiętajmy też o wydźwięku języka islandzkiego, który w przypadku ognistej gry tego tria ma znaczenie. Ponadto z każdego utworu z tej płyty bije szczere zaangażowanie, naturalność i moc. Właśnie tego szukam w muzyce rockowej. >>REVIEW<<
Misþyrming :: Algleymi (24.05.2019)
Tajemniczy islandzcy orędownicy czarnej metalowej sztuki przekazali nam ekscytujące dzieło. Zespół rozwinął swoje brzmienie w coś zupełnie nowego i wyniósł black metal na wyższy poziom. Muzycy w sposób świadomy i umiejętny połączyli różnorodne elementy w jednolity obraz, równocześnie sprawnie kontrolując jego metalowy chaos i brutalizm. Wszystko w sposób wyrafinowany łączy się w jeden wielki strumień piękna i ciemności. Ta muzyka aż płonie w tej swojej zaciekłej, ale i poetyckiej wymowie. Daje to spektakularny oraz głęboki muzycznie i duchowo efekt. Dodam, że utwory wykonane są w języku islandzkim, a teksty oscylują wokół cierpienia, chaosu, śmierci i ciemności. Podejście muzyków do gatunku black metalu jest po prostu fascynujące. Tworzą oni wyjątkowy spektakl, kunsztownie upojny w artystyczne uroki i inne dźwiękowe drobiazgi. Aby go dobrze „zrozumieć” i odkryć wszystkie jego tajemnice trzeba poświęcić mu więcej czasu. >>REVIEW<<
Andavald :: Undir Skyggðarhaldi (06.06.2019)
Brzmienie zespołu można opisać jako hipnotyczny black metal. Jego tajemnicza atmosfera jest naprawdę tak gęsta, lepka, elektryzująca i magnetyczna, że nie sposób się od niej uwolnić. W ciężkich i brutalnych black metalowych partiach gitar oplątanych solówkami i pomysłowymi riffami łatwo można doszukać się elementów post metalowych w postaci wyrafinowanych, lirycznych fragmentów oraz świetnych quasi melodii, które są po prostu piękne. Ponadto w mrożących krew w żyłach gitarowych dysharmoniach i tworzonych transowych ścianach dźwięku uwidacznia się inspiracja muzyków gatunkiem shoegaze, co pozwala na jeszcze większe zagęszczenie klimatu. Mroczne barwy cudownie zlewają się ze sobą, tworząc tajemniczy, impresyjny obraz. Nadają mu też bardziej introspekcyjnego i emocjonalnego charakteru. Niecodziennym zabiegiem jest występowanie tutaj dwóch wokalistów, którzy brzmią fantastycznie. Ich wokale mają w sobie coś przykuwającego uwagę. Intensywność głosów rozrywa skórę i odciska czarne piętno na duszy. >>REVIEW<<
Skáphe + Wormlust :: Kosmískur Hryllingur (06.06.2019)
W wyniku połączenia sił dwóch cenionych islandzkich zespołów powstał kosmiczny horror, który porywa nas w świat mitologii i teologii. Muzykom udało się stworzyć niesamowitą atmosferę, pełną napięcia, niepokoju i tajemnicy. Przez całe wydawnictwo towarzyszy nam niezdefiniowane zło i nieoczywista groza, które przerastają nasze wyobrażenia, budzą i eskalują strach przed nieznanym. Projekt nawiązuje do estetyki ambient black metal, a swoją muzykę przenosi w interstelarną przestrzeń, w której rozgrywa się ten horror. To zdecydowanie udana próba połączenia drapieżnego, brutalnego i surowego black metalu z jakże wysmakowanymi i intrygującymi dźwiękami ambientu, które w połączeniu z zimnym tłem nieskończonej galaktycznej przestrzeni, składają się w harmonijną i sugestywną całość. Żeby ją w pełni doświadczyć trzeba się mu całkowicie oddać. Z tego względu wydawnictwo to wymaga od słuchacza pełnej koncentracji. Tylko wówczas można się całkowicie zatracić w tej muzyce. >>REVIEW<<
Óværa :: Perdido en Islandia (16.08.2019)
Niezwykle energiczny, intensywny i brutalny hardcore’owo-metalowy kwintet nie należy do zespołów standardowych. Tworzący go weterani alternatywnej sceny Islandii mają wyraźny pociąg do korzystania z różnorodnych gatunków, schematów, motywów i eksperymentalnych rozwiązań. Stąd na swoim debiutanckim albumie tak wiele różnorodnych wątków i ciężkich stylów. Energiczny hardcore podkreślony jest mielącymi grindcore’owymi riffami. Dużo tutaj druzgoczącej brutal death metalowej siły, której towarzyszą wpływy black metalowe. W niektórych momentach do głosu dochodzi też punkowa niechlujność. Panowie wykazują się kunsztem kompozycyjnym i wykonawczym. Mimo ciężaru swojej muzyki nie rezygnują z nieprzeciętnych technik oszałamiania słuchacza. I o dziwo, na tej krótkiej płycie pojawia się nawet nieco mrocznych melodii. Zespół wyraża siebie miażdżącymi i brudnymi dźwiękami, pozornie szkaradnymi i odpychającymi. Jednakże spod śmierdzącej siarką lawowej skorupy hałaśliwych tonacji wyłaniają się naprawdę solidne kompozycje. To kawał dewastującej muzy dla prawdziwych maniaków. >>REVIEW<<
Vosbúð :: Almannagjá (30.08.2019)
Anonimowy projekt został zrodzony na islandzkich pustkowiach, wyłaniając się z przepastnej szczeliny ziemi ogarniętej ogniem i zmarzliną, z inicjatywą zaprezentowania swojej bezkompromisowej odmiany ekstremalnej muzyki określanej jako volcanic black metal. Album inspirowany jest islandzką naturą i jako taki stanowi deklarację przeciwko współczesnemu światu i społeczeństwu. Jak przystało na konkretny black metal, muzyka ta pod wieloma względami jest niezwykle agresywna, mroczna i posępna. Jednakże zawiera on również liczne nieoczywistości wychodzące poza utarte ścieżki black metalu. Odkryjemy w niej magnetyczne partie syntezatorów, zachwycające gitarowe solówki, klimatyczne melodie i progresywne zacięcie w postaci nietypowych wtrąceń do zmian tempa i nastroju. Urozmaicenia pojawiają się także w warstwie wokalnej. Projekt porusza się po swojej własnej unikatowej przestrzeni i podąża w bardzo ciekawym kierunku pokazując jak brzmi czarny metal wykuty z wulkanicznej skały, hartowany w islandzkim ogniu i lodzie. >>REVIEW<<
Horrible Youth :: Wounds Bleed (27.09.2019)
Alternatywny kwintet, w skład którego wchodzą weterani islandzkiej sceny rockowej, opisuje swoją muzykę jako miks sludge z grunge’owymi melodiami. Dodam do tego jeszcze wpływy noise rockowe. Wspaniale brzmiąca, stylowa i konkretna, do tego z genialnym klimatem. Brzmienie kapeli jest ciężkie, surowe i brudne. Spodziewajcie się druzgocących i przytłaczających, mocno przesterowanych gitarowych riffów, melodyjnych wstawek i psychodelicznych improwizacji. Ponadto kompozycje cechuje zazwyczaj mroczny doom’owy nastrój. Muzyka porywa słuchacza swoim mantrycznym klimatem od pierwszego momentu. To niesamowity trans odziany w ciężkie, bagniste riffy i plemienne rytmy basu i bębnów. Elementy składowe tworzą jedną, spójną całość, będącą intensywną, gęstą i piękną mozaiką. Nad płytą unosi się duch brudnego rocka lat 90-tych, łatwo przez to ulec sentymentowi. Niemniej jednak muzykom tej kapeli wcale nie o to chodzi, zespół ma pomysł na siebie i swoje granie. Jest moc. >>REVIEW<<
Andvaka :: Andvana (28.09.2019)
Nazwa tego anonimowego metalowego tria jest islandzkim pojęciem, które oznacza stan bezsenności, ale w dosłownym tłumaczeniu można je także rozumieć jako wezwanie ducha, co jest niewątpliwie trafnym sformułowaniem dla wysoce mistycznego brzmienia Islandczyków. Warto dodać, że tytuł albumu w języku islandzkim oznacza poronienie lub martwe narodziny. Zespół zaprezentował spektakularne dzieło będące udaną próbą połączenia atmosferycznego black metalu z funeralnym doom metalem przyobleczonym w woal dark ambientu i drone. Wprawne ucho wychwyci także odwołania do post metalu, a nawet do post-rocka i shoegaze. Zestaw trzech zimnych i melancholijnych żałobnych metalowych pieśni napisanych ku czci mroku i zagłady skutecznie popycha nas ku ciemności i rozpaczy. Jest w tym graniu coś niesamowicie przygnębiającego i pięknego zarazem. Wydaje się, że muzycy swoją czarną sztukę przygotowują w otchłani rozpaczy i wznoszą na wyższy poziom wrażliwości. Efekt jest zniewalający. >>REVIEW<<
Kavorka :: Internal Rituals (15.10.2019)
Zespół serwuje nam ciężkie, brudne i gitarowe rockowe brzmienie stanowiące fuzję wielu gatunków, w tym przede wszystkim stoner, sludge, grunge i blues. Kompozycje kapeli opierają się w dużej mierze na walcowatych riffach i motorycznej pracy perkusji. Obracają się w estetyce przykurzonego i bagnistego, acz soczystego rocka. Dlatego trzeba się trochę postarać, aby dokopać się do głębszych pokładów tej muzyki. Dopiero wtedy dostrzeżemy wszystkie te gitarowe majstersztyki i poczujemy prawdziwy smak tych kawałków, które bądź co bądź bujają aż miło i potrafią też przykopać świetnymi momentami. Nie brakuje tu ani mroku, ani dobrej i wkręcającej gry na instrumentach. W taką estetykę idealnie wpasowuje się zachrypnięty i rozkrzyczany głos wokalisty, dla którego ciekawą przeciwwagę stanowi czystszy i bardziej liryczny śpiew gitarzysty. Panowie nie rzadko śpiewają na dwa głosy, co według mnie sprawdza się tutaj wyśmienicie. >> REVIEW<<
Progressive & melodic black/death metalowy zespół wydał fenomenalny debiut, który udowadnia, że muzyka metalowa, nawet w mocniejszym wydaniu, może mieć głębię, duszę i dużą wartość estetyczną. Wydawnictwo zachwyca mnogością motywów, jak i dużymi umiejętnościami muzyków, którzy czerpią z różnych inspiracji i z łatwością obracają się w odmiennych stylistykach. Świetnie wychodzi im łączenie ciężkich i brutalnych deathmetalowych partii oraz nawiązań do ostrych i surowych black metalowych riffów nie tylko z mroczną melodyką i urokliwymi motywami o zdecydowanie progresywnym zabarwieniu, które są doprawdy imponujące, ale także z fragmentami łagodnymi, nastrojowymi i poruszającymi, przejmującym klimatem, a nawet ambientem. Pomimo niezwykłego zagęszczenia akcji, jest ona umiejętnie poprowadzona. Ponadto ciekawie i przekonująco wypadają również wokaliści – zestawienie głębokiego i drapieżnego growlu z łagodnym i czystym śpiewem. Całość świadczy o tym, że daną muzykę tworzą ludzie o bogatych wnętrzach. >>REVIEW<<
Une Misère :: Sermon (01.11.2019)
Niejednoznaczne brzmienie zespołu jest wynikiem połączenia różnorodnych stylistycznie wpływów i inspiracji. Najprościej można powiedzieć, że to kombinacja wielu odgałęzień hardcore’u i metalu. Z natury muzyka ta jest ciężka, agresywna i brutalna. Korzysta przy tym również z rozwiązań black i death metalowych. Pod osłoną bezpardonowej muzyki Islandczycy przemycają także motywy progressive i post metalowe. To kawał soczystego, mięsistego natężenia muzycznego z licznymi niespodziankami. Czuć, że panowie nie lubią ograniczeń i monotonii. Szukają nowych rozwiązań i z łatwością je znajdują, i to z pozytywnym efektem. Intrygujących pomysłów ten krążek posiada naprawdę sporo, a odkrywanie ich wywołuje poczucie uczestniczenia w czymś wyjątkowym. Słuchając ich przygotujcie się destrukcję, gdyż potężna i bezwzględnie intensywna muzyka sprawi, że wasze serca eksplodują. A to za sprawą pewnego liryzmu i melancholii oraz silnego emocjonalnego ładunku, który znajduje się w jej wnętrzu. >>REVIEW<<
Brött Brekka :: Suicidal Brand Loyatly (01.11.2019)
Zespół korzysta z szerokiego wachlarza inspiracji, począwszy od alternatywy lat 90-tych, przez noise i post punk, aż po math rock, psychodelię i post hard core. Mamy tu połamane tempa, masę chaosu i hałasu, ale w połączeniu z chwytliwymi motywami daje całkiem udany efekt. Islandczycy pokazują, że amerykańska stylistyka nie tylko nie jest im obca, ale że jest wciąż żywa i aktualna. To po prostu fajne, dynamiczne i bezpretensjonalne granie. Ich materiał jest nie tylko złożony i poplątany, a przez to ciekawy i intrygujący, ale również dopracowany. Islandczycy pokazują mnóstwo możliwości. Udowadniają, że muzyka gitarowa się nie wyczerpała. Pod podszewką energetycznych utworów aż kipi od pomysłów. Materiał cechuje się solidnym, brudnym i organicznym brzmieniem oraz dużą ekspresyjnością, słyszalną zarówno w krzykliwym sposobie śpiewania wokalisty, jak i zdecydowanej grze instrumentalistów. To moc, dzikość i siła. >>REVIEW<<
To zupełnie nowy islandzki projekt założony przez anonimowych i tajemniczych czcicieli ciemności i czarnej melancholii, który stanowi muzyczną eksplorację ciemnej strony życia. Brzmienie grupy zakorzenione jest w zimnych i ponurych dźwiękowych pejzażach pełnych mistycyzmu i grozy. To muzyka napędzana surową i naturalną esencją Islandii. Album stanowi podróż przez duchowość, depresję i eteryczne piękno bezsensownej egzystencji. Ciężkie dudniące riffy kontrastują tutaj z nawiedzonymi i ponurymi melodiami, przeplatanymi mocnymi uderzeniami, a przez te warstwy przebijają się niepokojące wokale odbijające się echem w otchłani. Obcujemy tutaj z funeral doom metalem, który niesie ze sobą spory ładunek emocjonalny. To przygnębiająca, pełna tajemnicy, niepokoju i grozy epicka opowieść będąca wyrazem boleści duszy, która jednocześnie ma w sobie coś hipnotycznego, chwytającego za umysł i serce. Zespół oddaje w nasze ręce wyczerpujące studium smutku, wyobcowania i cierpienia. Piękny grobowy klimat. >>REVIEW<<