Najpierw krótko i w liczbach.

Otóż w 2020 roku opublikowaliśmy dla Was aż 236 muzycznych recenzji! Raczej dużo. Sam nie wiem jak do tego doszło. 

Co więcej kiedy weźmiemy pod uwagę fakt, że ubiegły rok miał 366 dni i po przeliczeniu wychodzi nam, że recenzja pojawiała się na portalu średnio co 1,5 dnia, ta sytuacja wydaje się jeszcze bardziej osobliwa.

Zapewne dlatego na myśl przychodzą mi słowa Stephena Kinga (Bastion), który twierdził, że „Muzyka ma w sobie magię, która koi dzikie bestie„.

Można przez to rozumieć, że w roku 2020 działo się dużo różnych i dziwnych rzeczy… 

Żeby już zamknąć ten rozdział poniżej prezentuję dwadzieścia pięć najbardziej ulubionych przeze  mnie albumów z Islandii z roku 2020. Kolejność alfabetyczna.

 

Á Geigsgötum :: Draumar hverfa skjótt (22.10.2020)

Dark folk rock. Muzyka zimna, inspirowana krótkimi dniami i melancholią, napędzaną niepewnością i zwątpieniem. Sztuka zbudowana przede wszystkim w oparciu o mroczne tematy dźwiękowe i liryczne. Na pierwszy plan wysuwają się tutaj hipnotyczne i nieśpieszne dialogi gitar, basu i perkusji, które z odpowiednio dojmującym wokalem tworzą mroczne i przygnębiające kompozycje. Całość muzyki wprowadza słuchacza w osobliwy trans, a nawet w rytualny taniec, szczególnie wtedy kiedy w trakcie tej ponurej wycieczki odkrywamy, że zespół ma zacięcie i gotowość do najróżniejszych eksperymentów ocierających się o psychodelię, doom, post rock i post metal. [RECENZJA]

 

 

Ásgeir :: Bury the Moon (07.02.2020)

To po prostu świetne i nastrojowe indie folk popowe piosenki z typowo islandzką romantyką i wrażliwością, dlatego emanują ciepłą nostalgią. Autor wciąż zachwyca delikatnością, lekkością i przejrzystością swoich piosenek. Ich intymnością i refleksyjno-nostalgicznym charakterem. Uwagę przyciągają nienachalne aranżacje – świetne partie gitary akustycznej, zabarwione partiami instrumentów dętych, delikatnymi klawiszami, smyczkami i subtelną elektroniką – które kształtują naprawdę wyjątkowy klimat. Nie brakuje tutaj również pięknych i nieoczywistych melodii oraz cudnych harmonii wokalnych. To dzieło zabójczo urokliwe, które umiejętnie czaruje zmysły słuchacza. [RECENZJA]

 

 

Ásgeir Ásgeirsson :: Persian Path (Icelandic folksongs volume 3) (01.09.2020)

Wydawnictwo z gatunku folk/world music, które w sposób fenomenalny łączy islandzką kulturę i tradycję muzyki ludowej z wpływami i brzmieniami folkloru wschodnioeuropejskiego oraz kulturą bliskiego Wschodu. Efekt jest po prostu fantastyczny! Jestem zafascynowany bogactwem znajdujących się tutaj brzmień i dźwięków, sugestywnych muzycznych krajobrazów i cudownych nastrojów. Przygotowane aranżacje wywołują rozkoszne odurzenie, dzięki czemu z łatwością przenosimy się do dalekich miejsc i odległych czasów. [RECENZJA]

 

 

Atli Örvarssona :: You Are Here (03.07.2020)

Album instrumentalny, w którego brzmieniu przewijają się wpływy muzyką klasyczną, neoklasyczną i filmową z kameralnymi orkiestracjami i subtelnymi ambientowymi tłami. Dzieło skomponowane na fortepian i to właśnie ten instrument odgrywa tutaj największą rolę. Natomiast w przestrzeni klawiszowych dźwięków i melodii unoszą się łagodne ambientowe podkłady oraz wspaniałe partie instrumentów smyczkowych. Całość tworzy niesłychanie nastrojowy i poruszający pejzaż dźwiękowy, który uwodzi swoim liryzmem i intymnym, melancholijnym klimatem. Tęskne nuty przynoszą jednak również ukojenie, dodają siły, budzą poczucie nadziei. [RECENZJA]

 

 

Birkir Gíslason :: Brimbrot (03.03.2020)

Instrumentalna muzyka łącząca post-rock z ambientem, z elementami muzyki filmowej i progresywnej, akcentami jazzu i odrobiną subtelnej elektroniki. Dodatkowo całość naznaczona jest wyjątkowym skandynawskim klimatem. Hipnotyzujące dzieło, które ogarnia i czaruje północną aurą, głębią i wielowarstwowością oraz ciekawymi instrumentalnymi rozwiązaniami. Przede wszystkim bardzo wszechstronnym podejściem do partii gitar. Chociaż pozostałe instrumenty odpowiednio i sugestywnie podkreślają różnorodność uczuć autora do tematu albumu, to jednak właśnie linie gitary zdają się być jego najlepszą ilustracją. [RECENZJA]

 

 

Dalalæða :: Dysjar (01.12.2020)

Wydawnictwo oscyluje gdzieś na granicy doom jazzu, spoken word i poetry jazzu w ciemniejszej odmianie. Muzykę cechuje minimalizm i powolna progresja, która stara się wyrwać z klasycznych struktur dźwiękowych i trybów tonacji durowej i molowej. Istotnym przymiotem zawartości tej płyty jest także jej tajemnicza i mroczna atmosfera inspirowana muzyką dark ambient i neoklasycyzmem. Dodatkowego kolorytu na tej palecie cieni dodają  dźwięki klarnetu, subtelne elementy elektroniczne oraz sample pochodzące z nagrań terenowych.  Kreowany przez muzyków klimat, towarzyszące mu poczucie niepokoju i niesamowitości, jednoznacznie kojarzy się z kinem noir. [RECENZJA)

 

 

Daníel Hjálmtýsson :: EP (20.11.2020)

Muzyka o eklektycznym brzmieniu, którą najbezpieczniej będzie nazwać alternatywną. Mamy tutaj zarówno typowe rockowe instrumenty, jak również syntezatory i elektronikę. Zespół umiejętnie i ciekawie integruje nie tylko różne brzmienia, ale również pewne atmosferyczne przeciwieństwa. Mam tu na myśli wyczuwalny niepokojący i tajemniczy mrok oraz próbujące się przebić przezeń światło, pewną nieokreśloną tajemnicę i poetycki liryzm, jak również piękno, które staje przed obliczem posępnej i melancholijnej atmosfery.  Tak ponure i nostalgiczne, a jednocześnie intrygujące, hipnotyzujące i wciągające albumy należą do rzadkości. [RECENZJA]

 

 

Gabríel Ólafs :: Piano Works /  Absent Minded Reworks (13.11.2020)

Wydawnictwa z interpretacjami ambientowo-neoklasycznych kompozycji autora z pierwszej płyty. Jedna akustyczna i minimalistyczna, kameralna i intymna. Druga poddana większej dekonstrukcji, z większą różnorodnością dźwięków, brzmień i stylów, w tym także elektronicznych, dodatkowo wykonana przez innych muzyków. Efekt tak w jednym, jak i drugim przypadku jest fenomenalny. Nagrania emanują delikatnym, relaksacyjnym i refleksyjnym nastrojem. Ta muzyka przynosi uspokojenie. [RECENZJA]

 

 

Gyða Valtýsdottir :: Epicycle II (28.08.2020)

To dzieło, które cechuje niespotykane wyrafinowanie nacechowane subtelną emocjonalnością, na którym rozciągnięte zostają granice muzyki neoklasycznej. To Sztuka przez duże „S”, w której nastrojowe partytury opierają się nie tylko na aranżacjach i motywach klasycznych i neoklasycznych, ale w której również pojawiają się motywy folkowe, ambientowe i minimal. Doświadczymy w tej muzyce także natchnionych filmowych tematów, delikatnych orkiestracji podszytych melancholią i tajemnicą. Cokolwiek by nie napisać o tym albumie to i tak nie wyrazi pełni jego uwodzicielskiej sakralno-lirycznej zawartości. [RECENZJA]

 

 

Hatari :: Neyslutrans (17.01.2020)

Na pierwszy plan w tej muzyce wybija się mroczna odmiana muzyki elektronicznej, digital hardcore, techno, crust punk i industrial. Wykorzystywane przez Islandczyków brzmienia syntezatorów, samplery i automaty perkusyjne są wyraźnym hołdem dla lat 80-tych i takich gatunków jak EBM, IDM, synth pop i trance. Jakby tego było mało, struktury niektórych kompozycji opierają się na motywach rockowych i heavy metalowych. Grupa nie przebiera w środkach. Muzyka z jednej strony jest mroczna, tajemnicza, niepokojąca, agresywna, ostra i chłodna. Do tego motoryczna i transowa. Z drugiej jest również łagodna, zmysłowa, namiętna i ponętna. [RECENZJA]

 

 

Hjaltalin :: Hjaltalin (03.07.2020)

Efekt jaki udało się muzykom osiągnąć na nowej płycie jest fenomenalny. Połączenie partytur filmowych z orkiestracjami i neoklasycznymi wątkami oraz wpływami indie rockowymi i chamber popowymi, a także innymi eksperymentalnymi rozwiązaniami i motywami zaowocowało dziełem o wyjątkowej urodzie. Dziełem bogatym nie tylko w cudowne dźwięki, ale również w emocje, słowa i nastroje. Choć brzmienia są tutaj różnorodne to łączy je jedno – charakterystyczna i wyczuwalna islandzka aura, w której zawiera się m.in. szczere emocjonalne zaangażowanie, duża wrażliwość, specyficzny liryzm, natchnienie, epickość i melancholia. [RECENZJA]

 

 

Hugar:: The Vasulka Effect (02.10.2020)

Materiał stanowi ścieżkę dźwiękową do islandzkiego filmu dokumentalnego, zawiera również dodatkową muzykę, która nie pojawiła się na ekranie. Duet potwierdza fantastyczny talent do budowania pięknych i onirycznych pejzaży uzupełnionych wyjątkową wrażliwością i wzruszającą melancholią, które nieodzownie kojarzą się z oszałamiającym krajobrazem Islandii. Muzycy umiejętnie łączą elementy muzyki ambientowej, drone, delikatne motywy elektroniczne oraz wpływy muzyki neoklasycznej, które idealnie układają się w partytury charakterystyczne dla muzyki filmowej. To po prostu zestaw dwudziestu pięknych i przejmujących kompozycji, pełnych wdzięku i elegancji. [RECENZJA]

 

 

Ingibjörg Elsa Turchi :: Meliae (10.07.2020)

Muzyka na tej płycie zręcznie łączy takie gatunki jak experimental, contemporary i free jazz, minimal, improvisation oraz ambient, w tle których pojawiają się także elementy krautrocka i rozmaite mgliste efekty elektroniczne. Dźwiękowa przestrzeń wykreowana na tym albumie jest jak spojrzenie w głąb innego mistycznego wymiaru. Świat ten wypełnia jakaś niejednoznaczna i niesamowita atmosfera, w której wybrzmiewają hipnotyzujące i wciągające motywy oraz nęcące nostalgiczne melodie. Nie sposób nie ulec ich czarowi i nie skupić się na przebiegle oplatających słuchacza brzmieniach. To dźwiękowe zjawisko, które zapewnia niezwykłe doznania. [RECENZJA]

 

 

JFDR :: New Dreams (13.03.2020)

W ramach gatunkowego rozproszenia tej muzyki  pojawiają się nawiązania m.in. do muzyki alternatywnej, folkowej, dream popowej, elektronicznej, trip hopowej, ambientowej. Artystka buduje dźwiękowe pejzaże przy akompaniamencie pianina, akustycznej gitary, klawiszy, syntezatorów i subtelnej elektroniki, okazjonalnie posiłkując się instrumentami smyczkowymi i fletem. Wiele tutaj brzmieniowych odcieni i ozdobników, przez które przemawia czułość i dbałość o szczegół. To misternie przygotowana kolekcja piosenek, które stopniowo, z każdą minutą angażują i wciągają coraz bardziej. Na pewno wpływ na to mają delikatne i eteryczne aranżacje oraz intymna i refleksyjna atmosfera płyty. [RECENZJA]

 

 

Jónsi :: Shiver (02.10.2020)

Album zawiera eksperymentalny alternatywny pop, który brzmi absolutnie oszałamiająco i pięknie. Wydawnictwo to prezentuje się wyjątkowo atrakcyjnie zarówno jako spójna całość, jak i w trakcie analizy jej poszczególnych elementów składowych. Przyglądając się każdej z warstw, pojedynczym dźwiękom, brzmieniom, motywom i rozwiązaniom można wręcz zatracić się w tych fenomenalnych i skomplikowanych konstrukcjach. Tych wszystkich kontrastach, zderzeniach, kontrmelodiach i dysharmoniach. To tego jeszcze ta kapitalna produkcja! Ponadto niezmiernie cieszy fakt, że Jónsi zachowując własną tożsamość i artystyczną integralność, równocześnie przeniósł muzykę w nowy wymiar. [RECENZJA]

 

 

Magnús Jóhann :: Without Listening (13.11.2020)

Zespół używa zarówno instrumentów żywych, jak i elektroniki. Osobliwe nagrania posiadają cechy muzyki improwizowanej i eksperymentalnej. To kompilacja elementów dark/nu jazz, ambient, drone, industrial, modern classical, post rock, minimal, improv. Panowie prowadzą nas ścieżkami mocno surrealistycznymi i tajemniczymi okraszonymi elektronicznymi i mrocznymi podkładami o filmowym posmaku. Kiedy indziej zabierają nas na spacer po ogrodzie melancholii i klimatycznych melodii, ozdobionym nastrojowymi brzmieniami. Odwiedzamy także miejsca tętniące większą energią, które zachwycają intensywnymi barwami i dynamicznie zmieniającym się krajobrazem. [RECENZJA]

 

 

Mammút :: Ride the Fire (23.10.2020)

Trzon ich muzyki stanowi alternatywny rock, ale nabiera on bardziej eklektycznego, wizualnego i eksperymentalnego charakteru. W bogate dźwiękowe tekstury i harmonie muzycy wpuszczają brzmienia i motywy, które opisać można jako epicki indie pop lub psychedelic art pop. I choć tego typu rozwiązania łagodzą w pewien sposób muzykę, to mimo wszystko jednocześnie wzmacniają jej przekaz. Po raz kolejny islandzkiej kapeli należą się gorące brawa i wyrazy wdzięczności za wspaniałą muzykę. [RECENZJA]

 

 

 

Oyama :: Opaque Days (10.04.2020)

Zespół sprawnie eksperymentuje z gitarową muzyką alternatywną przez koncepcyjną konsekwencję i umiejętne zabawy konwencjami. Grupa odnajduje się dobrze w błogich i rozmarzonych dream popowych brzmieniach, ale nie jest im także obca hałaśliwa melodyjność spod znaku psychodelicznego shoegaze z elementami post rockowymi i progresywnymi. Muzycy poruszają słuchaczy swoją niesamowitą fantazją, wrażliwością i unikatowym brzmieniem. Jest coś niesamowitego w tej płycie, coś, co sprawia, że chce się jej słuchać na okrągło. Siła tej grupy wynika z pewnością z uniwersalności ich muzyki. [RECENZJA]

 

 

Ólafur Arnalds :: Some Kind Of Peace (06.11.2020)

Kluczem do powstania tego albumu jest wrażliwość i naturalność. Autor prezentuje niepowtarzalną umiejętność łączenia elementów ambientu, muzyki elektronicznej, alternatywnego popu i muzyki neoklasycznej w postaci nie tylko cudownych partii fortepianowych, ale również urzekającego akompaniamentu kwartetu smyczkowego. Nowa muzyka islandzkiego kompozytora zawiera jedne z najbardziej introspekcyjnych i refleksyjnych tematów jakie do tej pory słyszeliśmy. To przejmujące dzieło, które urzeka prostotą melodyjnych motywów i skromnymi aranżacjami. [RECENZJA]

 

 

Ragnar Ólafsson :: m.i.s.s. (01.09.2020)

Brzmienie muzyki można przypisać do nurtu singer-songwriter i contemporary folk. Islandzki muzyk rozwija formę współczesnego folku wykorzystując wpływy americany, bluesa delty, country, a nawet włączając w nią motywy neoklasyczne (szczególnie widoczne w niektórych aranżacjach partii smyczkowych) oraz art rockowe (zachwycająca różnorodność i wielowątkowość kompozycji). Album wypełniony jest pięknymi dźwiękami, cudownymi harmoniami, poruszającymi melodiami, intymnymi emocjami i szczerymi słowami. Przez teksty przemawia duża wrażliwość, wyobraźnia i subtelność autora. Słuchanie ich jest naprawdę sporym przeżyciem. [RECENZJA]

 

 

Red Barnett :: Astronauts (17.10.2020)

Fuzja różnorakich atrakcyjnych brzmień, począwszy od indie pop rocka, przez art rock i post rock, aż po progresję, muzykę filmową, orkiestracje smyczkowe i nawiązania do muzyki neoklasycznej. Album skomponowany i zaaranżowany po mistrzowsku, który oszałamia słuchacza wyrafinowanym przekazem –  pięknymi dźwiękami, urokliwymi, a chwilami nieco również patetycznymi melodiami oraz intymnymi i refleksyjnymi nastrojami urozmaiconymi bardziej energicznymi gitarowymi, klawiszowymi i perkusyjnymi wstawkami. Ponadto zespół umiejętnie wprowadza znany z art rocka pietyzm w budowaniu przejmującej i emocjonalnej atmosfery oraz filmowej dramaturgii. [RECENZJA]

 

 

Sigur Rós :: Odin’s Raven Magic (04.12.2020)

To hołd dla dziedzictwa kulturowego Islandii. Muzyka zaaranżowana nie tylko na podstawowe rockowe instrumentarium, ale również na orkiestrę i chór. Dodatkowo wykonana na żywo, co gwarantuje niezwykłe przeżycia. Niesamowita atmosfera i oprawa wokalno-instrumentalna tego dzieła zapiera dech w piersiach. Każdy element tego muzycznego wydarzenia jest czymś niezwykłym, a wszystkie razem doskonale się uzupełniają. Całość prezentuje się jak niesamowita ścieżka dźwiękowa, która w sposób genialny łączy świat mistyczny ze współczesnym. [RECENZJA]

 

 

The Ghost Choir :: The Ghost Choir (22.02.2020)

Zespół określa swoją muzykę jako mieszankę cinematic groove, jazzu i krautrocka, połączonych w ciekawy sposób dzięki kreatywności poszczególnych członków zespołu. W rezultacie powstał album pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji. Trzeba też dodać, że brzmienie albumu ma dziwną, osobliwą i niesamowitą atmosferę kina noir. W większości jest tutaj mrocznie, niepokojąco i tajemniczo. Bez końca można zasłuchiwać się w zmysłowych i hipnotycznych frazach, realizowanych z namysłem improwizacjach, genialnych i poruszających tematach, psychodelicznych motywach, subtelnych melodiach, fantastycznych rytmach i pięknych brzmieniach instrumentów. [RECENZJA]

 

 

Tómas Jónsson :: 3 (18.04.2020)

Rzecz z gatunku muzyki elektronicznej, ale jednak nie do końca. Dużą rolę odgrywają tu organiczne dźwięki analogowych syntezatorów w stylu vintage, które malują piękne pejzaże. Oprócz nich i programowanej elektroniki pojawiają się również instrumenty akustyczne – gitara, fortepian, żywa perkusja, czy inne mniejsze narzędzia. Zespół zabiera nas w barwną kosmiczną podróż, w której przyjdzie nam spotkać wiele ciekawych i odmiennych muzycznie światów. Od ambientu, subtelnego synth popu, elementów neoklasycznych i jazzowych, przez synth wave, drum and bass i chill wave, aż po electro-industrial, digital hardcore i psychadelic spcerock. [RECENZJA]

 

 

Vogor :: Vol. I (17.01.2020)

Muzykę zespołu można przypisać do nurtu post rocka śmiało sięgającego po wpływy muzyki neoklasycznej oraz po inne przyjemne dla ucha detale. Obok partii gitar i perkusji prym wiodą tutaj krystaliczne dźwięki harfy oraz akompaniament instrumentów dętych i klawiszowych. Pomagają one w budowaniu refleksyjnego nastroju tej muzyki i jej melancholijnej otoczki. Całość sprawia wrażenie dzieła przemyślanego i dojrzałego, nie pozbawionego jednak nutki spontaniczności i emocjonalnego zaangażowania. Brzmienie albumu jest bardzo przestrzenne, epickie i ambientowe. To muzyka czarująca i uwodząca. Pełna uczuć i wrażliwości, a także swoistej tęsknoty oraz czarujących melodii. [RECENZJA]