Black metalowy zespół Almyrkvi powraca z nowym, zniewalającym materiałem. Drżyjcie niebiosa, Ziemio i cały wszechświecie!
Almyrkvi to solowy projekt Garðara S. Jónssona, muzyka znanego z kapeli Sinmara, a także z nieaktywnej już grupy Chao. 18 maja 2016 roku pod szyldem Almyrkvi ukazał się debiutancki album EP zatytułowany „Pupil of the Searing Maelstrom” (recenzja tutaj).
Natomiast 24 listopada 2017 roku Almyrkvi wydał swój pierwszy album LP. Długograj nosi tytuł „Umbra” i został wydany przez wytwórnię Ván Records. Dodam, że w nagraniach materiału Garðara S. Jónssona, który zaśpiewał i wykonał większość partii instrumentalnych, wspomógł na perkusji Bjarni Einarsson (Sinmara, Slidhr, Wormlust). A przy okazji pięknej monochromatycznej okładki omawianego wydawnictwa wspomnę, że przygotował ją Seals Of Blackening, zaś logo zaprojektował B. Einarsson.
Notka prasowa wydawcy głosi, że „Umbra to triumf nieziemskiego black metalu. Zaprezentowany na tej płycie stale rozwijający się, ale spójny zestaw przytłaczających dźwięków, zagłębia się jeszcze bardziej w melancholijną ciemność kosmicznej otchłani”.
Album „Umbra” wykorzystuje wszystkie dobre elementy i mocne strony, które stanowiły o jakości i wyjątkowości debiutanckiej płyty „Pupil of the Searing Maelstrom”. Z tym, że obecnie autor najnowszego dzieła – Garðar S. Jónsson udoskonalił to wszystko czym wcześniej zachwycał black metalowe hordy i wzniósł muzykę Almyrkvi na zupełnie wyższy poziom. Krótko mówiąc było bardzo dobrze, a teraz jest jeszcze lepiej. Muzyka jest jeszcze bardziej fascynująca i potężniejsza.
Choć kręgosłupem Almyrkvi jest black metal, to jednak szkielet tej muzyki zbudowany jest z wielu różnorodnych stylistycznie elementów. Muzyka z jaką przyjdzie nam obcować na płycie „Umbra” jest tego najlepszym dowodem. W niejednoznacznym i wielowarstwowym brzmieniu Almyrkvi możemy doszukiwać się wielu nawiązań i wpływów, począwszy od klasycznych surowego black metalu i rytualnej estetyki, przez miażdżący doom i death metal, aż po wszelkiego rodzaju współczesne post-metalowe trendy. Dla przykładu pojawia się w graniu Islandczyków silny pierwiastek kosmiczny o quasi-psychedelicznej atmosferze, który możemy kojarzyć z DarkSpace. Natrafimy tutaj także na mechaniczne fragmenty o mocno industrialnym wydźwięku, dodatkowo z komponentem elektronicznym, co znowu skieruje nasze myśli w kierunku twórczości Blut Aus Nord. Mimo to należy podkreślić, że Almyrkvi posiada jednak własną osobowość muzyczną, która jest bardzo indywidualna i charakterystyczna.
Włączając album „Umbra” od razu wpadamy w piekielną głębię kosmicznej pustki. Atmosferyczny black metal w wykonaniu Almyrkvi jest zimny, hipnotyczny i niesamowicie magnetyczny. To dzieło godne pochwały. Niezależnie czy masakruje nas ciężkimi uderzeniami i gęstą ścianą zniekształconych dźwięków oraz nieprzyjemnym warczeniem i potężnym growlem, czy urzeka chwytliwymi riffami, eterycznymi motywami i czystymi wokalami, które wierzcie mi mają niewiarygodną moc.
Siłą muzyki Almyrkvi jest jej wielowymiarowość. Wszystko jest tutaj na odpowiednim miejscu i wszystko jest absolutnie świetne. A całość brzmi po prostu pięknie. Choć osobliwe to piękno, gdyż tworzą je monumentalne, ponure i przerażające postapokaliptyczne pejzaże. Każdy z sześciu utworów na płycie „Umbra” jest całkowicie pozbawiony światła. Dlatego zabawiając się pewnym powiedzeniem można by rzec, że „im dalej w las tym więcej drzew”, a im więcej drzew tym więcej cienia, ciemności i mroku. I wraz z kolejnymi utworami zostajemy wciągnięci w nieznaną nam, a jednak napawającą nas ogromną odrazą i lękiem pustą czarną przestrzeń, którą spowija komiczna atmosfera i duch Wielkich Pradawnych. Na próżno szukać w tym miejscu nadziei, świtała i pocieszenia. Trzeba też wspomnieć, że Almyrkvi przygotował materiał bardzo spójny. Każda kompozycja wydaje się łączyć z następną. Potęguje to jeszcze bardziej i tak już oszałamiające przeżycie, bo muszę przyznać – ta muzyka robi wrażenie. Przyciąga naszą uwagę, koncentruje nasze zmysły przez całą długość trwania albumu i całkowicie pochłania naszą duszę. I jest to przeżycie koszmarnie piękne.
W zagranicznej prasie padają stwierdzenia, że najnowszy album Almyrkvi to wydawnictwo nawiedzone, że to diabelska płyta, że to zbiór hymnów oddających cześć kosmosowi, czczących majestat nocnego nieba, ciemności i tego wszystkiego czego nie rozumiemy, a co czai się w zakątkach wszechświata.
Wiem jedno „Umbra” to komiczna chmura niszczącego black metalu pochodzącego nie z tej ziemi. Almyrkvi udało się uchwycić w swojej muzyce istotę bezgranicznej, nieskończonej pustki, która istnieje tuż poza granicami świata. Czuć w niej zimny bezmiar kosmosu. Dlatego jeśli mocno wsłuchamy się w tą kosmiczną otchłań, zobaczymy tylko nicość, od której można oszaleć.
Dlatego kochani bardzo Was proszę, uważajcie na to czym się bawicie. Musicie coś wiedzieć – jeśli chociaż raz posłuchacie „Umbra” to narażacie się na bardzo realne ryzyko, że ta potępiona i mroźna muzyka pozostanie już na zawsze wewnątrz Was.
Almyrkvi :: Umbra
1. Vaporous Flame 09:20
2. Forlorn Astral Ruins 06:55
3. Severed Pillars of Life 06:17
4. Stellar Wind of the Dying Star 06:15
5. Cimmerian Flame 06:15
6. Fading Hearts of Umbral Nebulas 07:03
Almyrkvi : facebook / bandcamp