Ari (Ari Guðmundsson) to islandzki singer-songwriter, który w 2017 roku debiutował albumem „Fræ” (recenzja TUTAJ).
14 marca 2019 roku premierę miał drugi album Ari zatytułowany „Radikoj”, co w języku esperanto oznacza roots. Dla przypomnienia tytuł pierwszego albumu można było przetłumaczyć jako seeds. Tytuły tych wydawnictw nie są przypadkowe, gdyż są one kolejnymi częściami płytowej trylogii, na zakończenie której musimy jeszcze chwilę poczekać. Miksowaniem i produkcją premierowego materiału Ari zajmował się ponownie Halldór Á. Björnsson (Legend), zaś jego mastering wykonał Leigh Lawson. Oczywistą oczywistością jest to, że Ari Guðmundsson napisał wszystkie teksty i skomponował całą muzykę na swój album, jak również samodzielnie wykonał wszystkie partie instrumentalne i wokalne. Jedynie w chórkach gościnnie zaśpiewał Toggi Pop.
Ari podąża własną, wyznaczoną na debiucie drogą i konsekwentnie trzyma się obranej retro estetyki, kładąc nieco większy nacisk na elementy muzycznego tła, oraz rozmaite smaczki. Album „Radikoj” cechuje niedzisiejsze brzmienie, pojawiają się w nim analogowe echa i odniesienia do muzyki lat 60-tych i 70-tych. Sam artysta przyznaje się do inspiracji takimi wykonawcami jak The Band, Townes Van Zandt, The Beatles, Tom Waits, Hank Williams. W twórczości Islandczyka wyraźnie słychać zamiłowanie do singer-songwriteringu sprzed wielu lat, które ujawnia się w nietypowych jak na dzisiejsze czasy motywach, rozwiązaniach, harmoniach i melodiach. Ma to swój niezaprzeczalny czar i urok.
Muzyka Ari z pewnością jest niejednoznaczna i trudna do zaszufladkowania. Mamy tutaj do czynienia zarówno z alternatywnym popem, jak i folkiem, alt.country, rockiem i psychodelą. Jednakże tak naprawdę nie chodzi tutaj o gatunku i stylistyki, a język emocji w jakim ta muzyka jest wyrażana. Bez trudu przyjdzie nam uwierzyć, że Ari tworzy i śpiewa z głębi serca, a przy okazji pisze piękne piosenki. „Radikoj” jest zbiorem dziesięciu nastrojowych kompozycji o introwertycznej mocy, w których naprawdę można się zakochać. To materiał bardzo magnetyczny, który słucha się z dużą przyjemnością.
Twórczość Islandczyka kupuje mnie umiejętnym przetworzeniem tradycyjnej formuły i zaadaptowaniem jej do współczesnych czasów. Na „Radikoj” znajdziemy całą masę sentymentalnych dźwięków pięknie namalowanych przez różnorodne instrumenty. Mamy tu nie tylko gitary akustyczne, ale też banjo, kontrabas, organy, klawisze, a nawet wiolonczelę i instrumenty dęte. Mimo to Ari nie popada w przesadę, ilość przechodzi w jakość, a całość odbieramy jako coś bardzo autentycznego. Dodatkową wartością tego wydawnictwa jest przykuwający uwagę, bardzo ładny głos wokalisty i jego poruszające, melancholijne partie wokalne, a także cudownie emocjonalne chórki, które sprawiają, że odbiór tych piosenek jest jeszcze bardziej przyjemny.
Z muzyką Ari jest tak, że od razu ulegamy jej magii, wystarczy ją po prostu poczuć by móc ją w pełni docenić. A po kilkukrotnym przesłuchaniu wsiąka się w nią już na dobre i trudno się od niej uwolnić. Nowy krążek pogłębia moją sympatię do muzyki Ari. Jestem pod wrażeniem pracy jaką artysta wykonał wskrzeszając nieco zapomniane klimaty i nastrój. Całość „Radikoj” naprawdę zasługuje na wielki plus. Za każdym razem można na nim znaleźć coś nowego, co może zachwycić.
Ari :: Radikoj
1. Empire 02:40
2. Crossfire 03:50
3. Blue Neon Moon 02:59
4. Cold War Love 03:41
5. Summer Rain 04:08
6. Wolves 03:34
7. Repeat 03:21
8. Holy Water 03:37
9. Hatchlings 02:32
10. The Last Waltz 03:26
Ari : facebook / bandcamp / soundcloud / spotify