Ásgeir Trausti (Ásgeir Trausti Einarsson) stał się muzycznym fenomenem na scenie muzyki islandzkiej.
Jego solowy album „Dýrð í dauðaþögn” pozostaje najszybciej sprzedającym się debiutanckim albumem islandzkiego artysty wszech czasów. W czasie czterech tygodni album sprzedał się na stronie Tónlist.is w liczbie 1000 egzemplarzy. Był nominowany aż w 6 kategoriach w Icelandic Music Awards i zdobył 4 statuetki – jako Album Roku, Najlepszy Debiutant, oraz Nagrodę Publiczności i Nagrodę icelandicmusic.com za tzw. osiągnięcia online. Album był również nominowany do prestiżowych nagród podczas Nordic Music Prize. Ásgeir został laureatem nagrody Kraumur Award.
To nie wszystkie wyróżnienia i sukcesy tego zaledwie 20-letniego artysty. Jego passa trwa nadal. Można odnieść wrażenie, że Ásgeir jest wszędzie. Występuje na wielu koncertach i festiwalach muzycznych. Włączam radio – słyszę Ásgeira. Lecę islandzkimi liniami lotniczymi, a czas lotu uprzyjemnia muzyka Ásgeira. Wchodzę niemal do jakiegokolwiek islandzkiego sklepu, niekoniecznie muzycznego i co widzę? Płyta Ásgeira. Nawet na stacjach paliw można sobie zakupić jego płytkę.
Ásgeir opanował Islandię, ale na tym nie koniec. Okazuje się na przykład, że jego utwór „Leyndarmál” pewnego dnia staje się piosenką dnia w słynnej amerykańskiej rozgłośni radiowej KEXP. Tam też Ásgeir gra swój koncert. Jego twórczością zaczyna się również interesować amerykański muzyk John Grant (z zespołu The Czars). W konsekwencji artyści zaczynają ze sobą współpracować. Grant podejmuje się przetłumaczenia tekstów z debiutanckiego albumu Ásgeira na język angielski (nie jest to dosłowne tłumaczenie). W wyniku tej kolaboracji Ásgeir zamierza nagrać swój album na nowo, śpiewając utwory tym razem w języku angielskim. Anglojęzyczny album ma szanse trafić do szerszego grona odbiorców, już na całym świecie. Dla ułatwienia sprawy, występując na ogólnoświatowym rynku muzycznym Ásgeir rezygnuje z posługiwania się jako artysta swoim nazwiskiem i występuje tylko pod imieniem – Ásgeir.
Jak do tego wszystkiego doszło? Tym bardziej w przypadku artysty, który z natury jest raczej skromny i antygwiazdorski. Wszystko wygląda tak nieprawdopodobnie, iż można by przypuszczać, że ten Islandczyk podpisał pakt z diabłem, albo przynajmniej z islandzkimi trollami lub elfami.
Ásgeir pochodzi z rodziny muzyków. Dorastał przy muzyce i od dziecka był nią otoczony. Jest także wykształcony muzycznie w kierunku gitary klasycznej. Jego brat Þorsteinn Einarsson gra w islandzkim zespole reggae Hjálmar. Natomiast ojciec Einar Georg Einarsson jest poetą, który napisał teksty na debiutancki album Ásgeira.
Zanim Ásgeir zdecydował się wydać swój debiutancki album zdobywał swoje doświadczenie jako muzyk wraz z zespołem The Lovely Lion. W tym zespole grał na gitarze, klawiszach i udzielał się wokalnie w chórkach. Okazuje się jednak, że dusza artysty poszukiwała dla siebie kolejnych form swojej ekspresji co w końcu zaowocowało solową twórczością.
Ásgeir na swoim niespełna 40 minutowym debiutanckim albumie „Dýrð í dauðaþögn” umieścił 10 utworów.
Zawartość albumu to głównie łagodne, utrzymane w sennym, natchnionym nastroju akustyczne piosenki.
Delikatny album już od pierwszych dźwięków chwyta za serce, zdobywa naszą sympatię swoją szczerością i naturalnością.
W tej muzyce jest coś ujmującego i niepowtarzalnego i to nie tylko dzięki samym utworom, ale też dzięki brzmieniu i nastrojowi.
Akustyczne i melancholijne brzmienie tej muzyki przypadnie do gustu miłośnikom takich wykonawców jak Bon Iver, James Blake, Tallest Man on Earth, Nick Drake.
Odnoszę wrażenie, że Ásgeir został obdarzony niespokojną wrażliwością, która przywołuje skojarzenia z takimi artystami jak Kurt Cobain (idol artysty od dzieciństwa) oraz Eddie Vedder.
Ásgeir jest jak muzyczny wędrowiec przemierzający samotnie i w ciszy zakurzone drogi życia. Przy akustycznym akompaniamencie wyśpiewuje swoje pieśni tęsknoty i nadziei. Opowiada o samotności, wątpliwościach, wewnętrznej walce, a także o wierze i miłości.
Myślę, że album „Dýrð í dauðaþögn” mógłby śmiało zostać muzyczną ilustracją do filmu „Into the Wild”.
Teksty utworów napisane głównie przez 72-letniego ojca artysty są pełne romantyzmu, a wykonywane z zachowaniem melodyjności języka islandzkiego wydają się jeszcze bardziej tajemnicze i piękne. Przejmujący i niezwykle ciepły głos Ásgeira nasycony jest intensywnymi emocjami i szczerością. Artysta ujawnia także swój talent kompozytorski. Pomimo pozornej prostoty utworów, aranżacji przy pomocy minimalistycznych środków, które dają poczucie intymności, to udało się równocześnie stworzyć brzmienie, które wydaje się być przestrzenne.
Ásgeir śmiało korzysta z folku i jego tradycji muzycznej, ale nie ogranicza się jedynie do tego nurtu, wychodzi poza jego granice. Ponadto subtelnie wplata w muzykę elementy elektroniczne. A melodyjna melancholia utworów utrzymanych w folkowym klimacie łatwo wpada w ucho.
Wydaje się, że album „Dýrð í dauðaþögn” zawiera muzyką, na którą dzisiejszy świat nie zasługuje. Przecież śpieszący się, uwikłani w swoje codzienne obowiązki i problemy ludzie powinni przejść obok tej muzyki obojętnie i nie zauważyć jej, nie usłyszeć. Stało się jednak inaczej. Album stał się osobliwym zjawiskiem muzycznym.
Ásgeir Trausti :: Dýrð í dauðaþögn
1. „Hærra” (3:25)
2. „Dýrð í dauðaþögn” (3:56)
3. „Sumargestur” (3:51)
4. „Leyndarmál” (3:37)
5. „Hljóða nótt” (3:49)
6. „Nýfallið regn” (3:40)
7. „Heimförin” (4:51)
8. „Að grafa sig í fönn” (4:16)
9. „Samhjómur” (4:21)
10. „Þennan dag” (3:46)
Ásgeir : website / facebook / bandcamp / soundcloud