Atomstation (znani też jako Atómstöðin) to islandzcy przedstawiciele mocnego rocka. Co ciekawe zespół swoją nazwę zaczerpnął z jednej z powieści islandzkiego noblisty Halldór’a Kiljan’a Laxness’a.
To pięcioosobowy zespół rockowy w skład którego wchodzą aktualnie:
Gummi – wokal
Prins Grimsson – gitara i wokal
Brans – gitara i wokal
Hrótti – bas
Örri – perkusja
Zespół na swojej stronie internetowej napisał, że swój początek łączy z sytuacją kiedy to Gummi (Gudmundur Ingi Thorvaldsson) i Óli (Óli Rúnar Jónsson), którzy wcześniej ze sobą wspólnie grali w różnych kapelach, w okolicach jesieni 2002 roku zaczęli grać pod nową nazwą z dwoma nowymi muzykami. W grudniu 2003 roku dołączył do nich perkusista Örri (Sigfús Ólafsson) i basista Ingó (Ingólfur Magnússon).
Wydali oni wspólnie w 2003 roku swój debiutancki album pod anglojęzycznym tytułem „New York, Bagdad, Reykjavík”, jednakże teksty na krążku są po islandzku. Panowie uważają jednak, że ich największy krok na drodze do ich muzyki uczynili usuwając postać producenta i samemu zajmując się produkcją własnej muzyki. Podkreślają, że mieli dość kompromisów i że sami najlepiej wiedzą jak ma brzmieć ich muzyka.
W 2005 roku do grupy dołączyli Óttar (Óttar Brans Eyþórsson) i Hrótti (Hróbjartur Róbertsson), wzmocnili oni skład i wnieśli dużo świeżości do muzyki. Zespół zatrudnił także nowego perkusistę Mr. Runar (Óli Rúnar Jónsson).
W konsekwencji Atomstation stał się w mniemaniu muzyków tym czym powinien być od początku, czyli „a fuckin rock machine”. Islandczycy nie spieszyli się jednak z rejestracją materiału, odczekali kilka lat, które minęły od wydania poprzedniej płyty, zebrali mnóstwo znakomitych pomysłów, co dało oczekiwany owoc.
Dowodem tego jest wydany w 2008 roku album „Exile Republic”. W brzmieniu tego krążka na pierwszy plan wysuwa się rockowa zadziorność i ciężar zaprezentowanej muzyki, którym towarzyszy nieprawdopodobny rozbujany rock’n’rollowy feeling. W islandzkim rocku pojawiają się także elementy i rozwiązania, które są charakterystyczne dla innych stylistyk, np. post-gruneg’u i hard rocka, a nawet rocka progresywnego. Można odnaleźć tutaj także odniesienia do alternatywnej gitarowej sceny lat 90-tych. Zresztą, jest to bardzo gitarowa płyta.
Zakręcone rytmy, rwące riffy, ciekawe solówki, sprzężenia gitar, nisko osadzona linia basu, wyraźna praca perkusji i mocny wokal to muzyczne akcenty, które zostały idealnie rozłożone na tej płycie. W tym wszystkim panowie nie zapominają też o intrygującej melodyce, czym rozbudzają wyobraźnię słuchacza.
Na albumie „Exile Republic” dominuje bardzo energetyczne, dość ciężkie, ale jednocześnie bardzo chwytliwe granie. Odnoszę wrażenie, że Atomstation w trakcie przygotowań materiału na płytę oddali się w pełni swobodzie twórczej, a ich jedynym celem było przygotowanie nietuzinkowej muzyki. Na tym polu niewątpliwie odnieśli sukces. Energia i witalność zawarta na albumie jest powalająca. Tu liczy się prawdziwy rock’n’rollowy instynkt. Islandczycy nie marnują zatem czasu. Bez problemu przechodzą od tematu do tematu, równocześnie płynnie zmieniają nastrój, rytm, melodię i wplatają techniczne zagrywki. To niesamowite, ile może się wydarzyć w ciągu zaledwie trzydziestu kilku minut krążka.
Świetna gitarowa płyta, która potrafi przykuć uwagę. Odpowiednio motoryczna i melodyjna, do tego odpowiednio rozwścieczona poprzez ciężar gitar, wyjątkową gęstą sekcję i znakomity wokal. Całość brzmi wyśmienicie, potężnie i soczyście. Polecam. To jest rock!
Atomstation :: Exile Republic
1. Credo (3:17)
2. Mace (2:48)
3. Think No (2:54)
4. Bugchasers (3:35)
5. Dramaoverdose (3:29)
6. Kill Us All (2:56)
7. Killed My Jesus (3:52)
8. Bloodline (4:19)
9. Keelhauled (3:14)
10. Lifetime (3:32)
Atomstation : facebook / myspace