Brimheim to pseudonim artystyczny duńsko-farerskiej artystki Heleny Heinesen Rebensdorff, która przyjęła to imię po swojej matce, farerskiej piosenkarce i dziennikarce Elin Brimheim Heinesen.
Brimheim od dziecka śpiewała i była do tego zachęcana przez swoją matkę, która ponadto kupiła jej gitarę i uczyła ją na niej grać. Już jako trzynastolatka, Brimheim pisała swoje pierwsze piosenki i teksty. Jedną z jej największych nastoletnich fascynacji był zespół Nirvana. Obsesja na punkcie muzyki i tekstów Kurta Cobaina, jak również undergroundowa scena punkowa w Kopenhadze ukształtowały sposób myślenia młodej artystki na temat muzyki. Jak sama przyznaje w jednym z wywiadów, od tamtej pory muzyce, którą tworzy towarzyszy poczucie lęku i bezpośredniość. Dużą rolę w ukształtowaniu tej tematyki odegrały u niej również osobiste problemy rodzinne, zmaganie się z chorobą psychiczną i traumą. Lekiem dla ówczesnej 20-latki stała się muzyka Radiohead. Bardzo emocjonalna, wręcz nadwrażliwa muzyka tego zespołu była wbrew pozorom dla niej pewnym pocieszeniem. Przez nią czuła się mniej samotna. Podczas trzyletniej nauki w Royal Academy of Music w Aarhus, Brimheim zainteresowała się muzyką elektroniczną m.in. Boards of Canada, Modeselektor, Moderat, Four Tet, Burial, Arca, The Field. Znowuż w trakcie nauki w Rhythmic Music Conservatory w Kopenhadze artystkę ponownie zainspirowała muzyka gitarowa w wykonaniu np. indie rockowej singer-songwriterki Mitski oraz indie folk rockowego zespołu Big Thief.
Muzyka jest dla Brimheim sakralnym miejscem, w którym może dzielić swoimi osobistymi emocjami, wrażliwością, wątpliwościami i brakiem wiary w siebie, a jednocześnie poprzez tworzenie jej artystka odnajduje sens życia, czerpie z niej energię, radość i wzmacnia swoją osobę.
16 października 2020 roku Brimheim wydała swój debiutancki album EP zatytułowany „Myself Misspelled”. Album został wyprodukowany przez wielokrotnie nagradzanego duńskiego producenta Nisa Bysteda (który także zarejestrował materiał) oraz Olivera Matthew Voltza (który zajmował się również miksami). Mastering został wykonany przez Mastering ET. W nagraniach płyty brali udział: Mads Haahr Andersen na basie, Mads Riiskjær Jaurnow na perkusji, Søren Manscher na gitarze akustycznej (w „Myself Misspelled”) oraz Line Mathilde Hansen na syntezatorach i fortepianie.
W prasie i mediach zachodnich Brimheim przedstawiana jest jako nieślubne dziecko miłości Florence Welsh i PJ Harvey – gotycka nastolatka, która słucha Radiohead i czyta Murakamiego.
Wsłuchując się w zawartość „Myself Misspelled” faktycznie można odnaleźć pewne podobieństwa z twórczością wspomnianej Florence Welsh i PJ Harvey, ale również takich artystek jak Julia Jacklin, Sharon van Etten, czy Angel Olsen. Porównania te podyktowane są podobnie szeroką ekspresją wokalną i muzyczną, umiejętnym łączeniem różnych gatunków, artystyczną bezpośredniością, swobodą i bezkompromisowością.
Brzmienie muzyki Brimheim jest fuzją lofi indie rocka, gitarowej alternatywy lat 90tych, delikatnych nawiązań do muzyki grunge, elektroniki i indie popu. Ale jeżeli zaczniemy jeszcze skrupulatniej analizować daną muzykę to dokopiemy się również do inspiracji surowym post punkiem i powściągliwym gotykiem. Ta stylistyczna różnorodność, a jeszcze bardziej talent młodej artystki i umiejętność połączenia tak różnych elementów jest z pewnością jedną z najważniejszych zalet jej twórczości. Dlatego uważam, że chociaż na płycie „Myself Misspelled” jest tylko pięć utworów, to w każdym z nich można odnaleźć mnóstwo serca i emocji autora, które z łatwością mogą stać się również emocjami słuchacza. Każda z pięciu kompozycji jest fascynująca zarówno pod względem aranżacyjnym i zbudowanej atmosfery, jak i poziomu wykonania. Dodam, że tematem nadrzędnym danego materiału są wątpliwości i wrażliwość, jako podstawowa część ludzkiej egzystencji. Zgodnie z przesłaniem Brimheim powinniśmy jednak pamiętać, aby jak najczęściej dostrzegać w swoim życiu radosne i piękne chwile, korzystać z nich i je celebrować.
Nie ma na „Myself Misspelled” utworu, który nie zasługiwałby na wyróżnienie. Brimheim sprawnie balansuje między różnymi nastrojami, klimatami oraz brzmieniowymi i aranżacyjnymi kontrastami, prowadząc słuchacza przez zmieniające się krajobrazy dźwiękowe, czasem nawet w obrębie jednego utworu. Niezwykłe jest to, jak na tak krótkiej płycie udało się artystce zmieścić tyle różności, do tego zrobić to tak spójnie, atrakcyjnie i nie przytłaczająco. W muzyce Brimheim przeważają gitary elektryczne i akustyczne (surowe riffy i nastrojowe akordy), bas i perkusja. Towarzyszą im ciekawe partie syntezatorów i klawiszy, które nadają muzyce gęstą teksturę nagraniom. Muzyka i efekty nie przytłumiają jednak pięknego, pełnego emocji głosu Brimheim, który bez wątpienia nadaje jej muzyce bardzo charakterystyczny rys. Nie doświadczymy tutaj przeprodukowania muzyki ani przesycenia aranżacji. Synergia, która przepływa między dźwiękami instrumentów i głosem wokalistki, a także piękno niesionych przezeń melodii i uczuć jest absolutnie wspaniała.
Alternatywna muzyka Brimheim ma w sobie coś, że zapada w pamięci słuchacza na bardzo długo. Trzeba przyznać, że artystka ma opanowaną umiejętność uwodzenia słuchacza swoim głosem i muzyką. Album „Myself Misspelled” zachwyca od pierwszego kontaktu, a z każdym kolejnym dostarcza ponownych pozytywnych wrażeń. Zastanawiam się, czym Brimheim zaskoczy nas na kolejnej płycie.
Brimheim :: Myself Misspelled
1. Four Chambers 03:22
2. Kafka 03:46
3. Exquisite Bliss 03:29
4. Sake of Simplicity 03:05
5. Myself Misspelled 04:45
Brimheim : website / facebook / bandcamp / spotify