Jesus come closer22

Burkney Jack to pseudonim artysty, muzyka i performera, który urodził się w Islandii, a dorastał w Szwecji. Obecnie swój czas dzieli pomiędzy Reykjavikiem i Sztokholmem.

Artysta pisze muzykę od wielu lat, ale kształcił się w sztukach wizualnych. Widoczne jest to w image’u artysty oraz jego teledyskach. Muzyka jak i teledyski są cudownie poetyckie i dziwaczne.

Wydany w 2012r. album „In the company of shadows” jest wydawniczym debiutem islandzkiego singer-songwritera. Sam zagrał na wszystkich instrumentach na płycie. Utwory na album były nagrywane na przestrzeni 2011 i 2012r. w Reykjaviku w jego prywatnym mieszkaniu. Album został nagrany i wyprodukowany własnym sumptem artysty, z pewną pomocą jego przyjaciela Chris’a Eckman’a.

Burkney Jack to człowiek zagadka. Niewiele informacji można znaleźć na jego temat w internecie. Można odnieść wrażenie, że jest on nierzeczywistym zjawiskiem. Jakby realnie nie istniał. Odnosząc się do tytułu albumu, można go określić mianem cienia.

Burkney Jack to charyzmatyczna osobowość i nietypowy image, a do tego niesamowita barwa głosu, ciemny baryton. Całość tworzy niezwykłą atmosferę, pełną tajemnicy i mroku. Ten klimat potęguje wykorzystane instrumentarium – dźwięki starego pianina, kontrabas i w dużej mierze akustyczne gitary oraz z rzadka pojawiająca się perkusja. Duże znaczenie ma tutaj również sposób gry i śpiewania – niewymuszony, nieco nonszalancki, niedbały, przybrudzony, chropowaty, mroczny. Brzmienie z pogranicza folk rock, alternative country i avantgarde. Obraz przepełniony smutkiem i niepokojem, jak również zagubieniem.

6146273290_6992088093_n

…I would give you all my love
and shelter you
when you need me to…

If you fall a sleep, i will carry you
thru dark and light
thru day and night…

Skojarzenia płyną w kierunku takich wykonawców jak Nick Cave, David Bowie, Tindersticks, Nick Drake, czy Patti Smith.

Słuchając muzyki Burkney’a Jack’a z łatwością możemy przenieść się wyobraźnią do rozpadającego się baru, znajdującego się gdzieś na uboczu. Przed wejściem w oczy mocno razi migający neon. Otwierając drzwi straszy nas dźwięk starych zawiasów. Wewnątrz podłoga z desek, obdrapane ściany. Przyciemnione światło świec tworzy półmrok, któremu specyficznej aury dodaje gęsty szary dym. Wokół towarzystwo o wątpliwej reputacji. Na scenie jeden człowiek z gitarą, który siedzi na krześle i wyśpiewuje opowieści. Poetyckie teksty przepełnione są bólem. Ludzie przy stolikach są skupieni, wpatrują się w niego. Przechylają swoje szklanki wolno pochłaniając ich zawartość. Inni słuchają z przymrużonymi powiekami. Zaciągają się papierosami i wypuszczają wielkie obłoki dymu. Przestrzeń wypełnia się tańczącymi cieniami. Danse macabre.

maxresdefault

 

 

…In the company of shadows
when the silence is strong,
they dance to me!

they try to give comfort
help my mind
think of something else...

 

 

Burkney Jack wydaje się czuć swobodnie w towarzystwie cieni. Jego muzyka to taki nieziemski akcent, który osiąga hipnotyczny efekt. Upiorna aura, która dotyka naszego świata. Uwodzi i nie opuszcza go.

Możecie się o tym przekonać słuchając albumu „In the company of shadows” lub odwiedzając stronę artysty, klikając TUTAJ.

579472_149713678495260_1597941447_n

Zapraszamy do przeczytania poniższego wywiadu, który udało nam się przeprowadzić z artystą.

Marcin: Wydajesz się być bardzo tajemniczym i mrocznym człowiekiem, czy może to tylko Twoja muzyka jest taka? Powiedz, gdzie leży prawda?

Burkney Jack: Myślę, że prawda leży gdzieś pomiędzy, między wierszami. Wiesz, muzyka pochodzi z mojego serca, ale to co tam jest nie zawsze jest dokładnie prawdą. Czasem jest to po prostu modyfikacja prawdy o życiu, którego doświadczyłem.

Marcin: Opowiedz jak wyglądał początek Twojej drogi z muzyką.

Burkney Jack: O, to było bardzo dawno temu. Kupiłem swoją pierwszą gitarę, gdy miałem piętnaście lat i nauczyłem się na niej grać sam. Jestem więc samoukiem. Muzyka była tak naprawdę pierwszą rzeczą w moim życiu, która mnie poruszyła. Dodatkowo miałem przyjaciół, którzy grali na różnych instrumentach.

Marcin: Czym muzyka jest dla Ciebie? Co ona Ci daje?

Burkney Jack: Muzyka daje mi ciszę, spokój i nadzieję, a także pomaga mi zrozumieć rzeczy, które uważam za trudne do zniesienia.

Marcin: Co sądzisz o islandzkiej scenie muzycznej?

Burkney Jack: Jest bardzo innowacyjna i posiada świeżego ducha. Tutaj jak w jednym koszu miesza się dobro i zło.

Marcin: Co jest tak charakterystycznego dla muzyki islandzkiej, co sprawia, że jest ona inna?

Burkney Jack: Islandia to mały kraj, równocześnie jest wyspą na środku morza. To tworzy specyficzne środowisko, gdzie ludzie robią to, czego chcą i nie są kontrolowani przez duże koncerny muzyczne. Myślę, że przemysł muzyczny może mieć duże znaczenie i wpływ na muzykę w innych, większych krajach.

Marcin: Jaka według Ciebie jest przyszłość muzyki?

Burkney Jack: Przyszłością muzyki jest Internet. Tam artyści mogą promować swoją muzykę i teledyski.

Marcin: W jaki sposób powstaje Twoja muzyka?

Burkney Jack: Piosenki przychodzą do mnie same, jak tylko biorę gitarę do ręki i zaczynam grać. Bez zbędnego zastanawiania się nad tym. Czuję je, a czasami widzę je jako opowieści, które spisuję i sprowadzam z przestrzeni na ziemię. Nie wiem czy pochodzą z mojego wnętrza czy skądś indziej.

Marcin: Czym się inspirujesz?

Burkney Jack: Życiem, miłością, wszystkimi możliwościami tego co może być, lub co mogło się wydarzyć, a także trudnościami, brutalną prawdą o świecie, który jest czasami bardzo zimnym miejscem, zarówno psychicznie jak i fizycznie.

Marcin: A jakie zespoły czy muzycy Cię inspirują, których mógłbyś polecić?

Burkney Jack: Nick Cave, David Bowie, Tindersticks, Patti Smith, Björk, Of monsters and men, Nick Drake… hmm, to tak, żeby wymienić kilka dla przykładu.

Marcin: Powiedz coś więcej o nagrywaniu albumu „In the company of shadows”.

Burkney Jack: Album nagrywałem w moim starym mieszkaniu w Reykjaviku. Mam dużą sypialnię, która posłużyła mi za studio. Cała muzyka była zarejestrowana w tym miejscu. Mam perkusję, stare pianino kupione na pchlim targu, konsolę, gitarę elektryczną i moją ukochaną gitarę z nylonowymi strunami, którą mój brat podarował mi jako prezent na 18 urodziny.

Marcin: A jak opisałbyś muzykę, która znajduje się na albumie „In the company of shadows”?

Burkney Jack: Ta muzyka to radość, smutek, miłość, błogość, pożądanie, a także pragnienia i marzenia. Nie chcę narzucać żadnych interpretacji, gdyż pewne rzeczy mogą nie mieć żadnego znaczenia dla mnie, ale te same uczucia mogą znaczyć coś dla kogoś innego. Postrzegam moje utwory jak momenty w czasie i życiu. Chcę zachęcić każdego do wyciągnięcia własnych wniosków na temat tego o czym są te utwory.

Marcin: Co chcesz wyrazić poprzez swoją muzyką?

Burkney Jack: Burkney Jack ma dwie strony „Piękny i bestia”. On chce zaakceptować tą brzydotę, pogodzić się z nią, i w ten sposób zmienić ją w coś pięknego.

Marcin: Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość? Masz jakieś pomysły?

Burkney Jack: Przede wszystkim chciałbym kompletować zespół, z którym mógłbym występować na koncertach. Mam już zaproszenia na występy w Berlinie, Sztokholmie i Kopenhadze. Ponadto tworzę nowy dom wraz z moją dziewczyną, tutaj w Sztokholmie. Ona jest Szwedką, a my przenosimy się do większego mieszkania. Moim priorytetem jest zbudowanie nowego małego studio i rozpoczęcie nagrań na mój następny album.

Marcin: Pytanie na koniec – W jaki sposób opisałbyś Islandię – ludzi, przyrodę, środowisko, itp. Jak to wszystko wygląda z Twojego punktu widzenia? Czym jest Islandia dla Ciebie?

Burkney Jack: Islandia to ciemność i światło w tym samym czasie i miejscu. Myślę, że dzika przyroda i zmienna pogoda wydają się mieć duży wpływ na umysły ludzi. W Islandii wszystko to dzieje się w inny sposób, niż w wielu innych miejscach na świecie. Izolacja może być wyniszczająca dla niektórych, a przynosząca spokój innym. W Islandii Twoje uczucia są z dala od reszty świata. Jesteś otoczony zimnym oceanem. A w zimie niebo jest zawsze pokryte ciężkimi szarymi chmurami, ale jak tylko przyjdzie wiosna, wówczas nie chciałbyś być już nigdzie indziej, tylko tutaj.

Marcin: Dzięki wielkie za rozmowę.

Burkney Jack: Ja również dziękuję.

 

414707_153082574825037_1625641949_o

 

Burkney Jack :: In The Company of Shadows

1. Falling snow 5:11
2. Safe is the Comfort 3:56
3. She’s so good to me 3:55
4. The ancient 4:39
5. Gypsy girl 5:50
6. If you would 4:10
7. You make me 3:47
8. In the company of shadows 5:23
9. Captain Kennedy 5:32

 

 

 

Burkney Jack : facebook / bandcamp / blogspot