Dánjal to wszechstronny artysta, przede wszystkim aktor i muzyk, pochodzący z Wysp Owczych. Zadebiutował muzycznie w 2009 roku płytą „The Palace”. Trzy lata później wydał drugi krążek zatytułowany „The Bubble”.
W kwietniu 2014 roku powrócił z mini albumem „Once”. Materiał zarejestrowano w Real Farm Studios we współpracy z Augustem Wanngrenem. Za dodatkowe nagrania odpowiadali Bjørn Gjessing, Erik Olevik, Finnur Hansen i Uni Debess. Następnie miksowaniem muzyki zajmował się ArnÞór Örlygsson, a masteringiem Mandy Parnell.
Okładkę zdobiącą album ponownie wykonała Sjoukje Busck.
Muzykę na „Once” skomponował świetnie się uzupełniający duet muzyków – Dánjal á Neystabø i Kim Nyberg. Wymienieni artyści odpowiadają także za produkcję i zaaranżowanie muzyki. W aranżacjach, głównie kwestii elektronicznych, pomagał im Tróndur Bogason.
Zespół nagrał nowy materiał w stałym składzie. Dodatkowo muzycy ponownie zaprosili do współpracy kilku gości:
• gitara – Heðin Ziska Davidsen
• puzon – Niklas Antonson
• trąbka – Bo Rande
• tuba – Kristian Tangvik
• skrzypce, altówka – Andreas Birk
Na mini albumie „Once” znajduje się zaledwie pięć kompozycji, które wydają się ze sobą łączyć tworząc pewien koncept. Całość płyty trwa około 26 minut.
Już po pierwszym odsłuchu albumu możemy zauważyć istotne zmiany. Otóż nowa muzyka, którą prezentuje zespół Dánjal nie ma już tak wielu odniesień do inspiracji muzyką bałkańską i klezmerską w porównaniu z poprzednimi wydawnictwami. Przynajmniej nie są one tak bezpośrednie i tak wyraźne jak wcześniej.
Obecnie zespół większy nacisk kładzie na budowanie atmosfery cechującej się refleksyjnością. Korzystają z rozbudowanego instrumentarium dążąc do rozwiązań i wprowadzania motywów orkiestralnych oraz brzmień charakterystycznych dla muzyki filmowej. Oczywiście kunsztownemu wykonaniu i opracowaniu zwartych tu kompozycji towarzyszy piękno melodii. Ponadto częściej wokalnie udziela się również Sidse Holte.
Album „Once” wyróżnia się szczególną urodą. Muzyka powoli narastając i rozbudowując się na wielu płaszczyznach przypomina znakomicie skonstruowany film. Smak tej muzyki jest bardzo wyrafinowany. W każdej minucie płyty dzieje się coś interesującego. Dánjal kreuje muzyczny świat pobudzający wyobraźnię słuchacza. Bogactwo zawartych na tym mini albumie rozwiązań melodycznych i aranżacyjnych sprawia, że słucha się go znakomicie.
To płyta zarówno dojrzała jak i dostojna, bogata w nastroje budowane na styku różnych muzycznych światów. To nie tylko piękne, wzruszające melodie, ale też umiejętne budowanie atmosfery i rozwijanie muzycznej akcji. Ta muzyka ma urok filmowych obrazów opisanych dźwiękiem. Dánjal wspaniale potrafi malować obrazy swoją muzyką, opowiadać przy pomocy dźwięków. Album lśni od pomysłów i bardzo wciąga, szczególnie nieszablonowymi opracowaniami kompozycji. Ilość użytych w intrygujący sposób detali powoduje, że wszystkich utworów chce się słuchać wielokrotnie. Muzyczna zawartość „Once” świadczy o jej wysokim poziomie artystycznym.
Album w sposób śmiały i przebojowy otwiera „Raindrops”. Utwór stanowi świeże spojrzenie na gatunek indie rock pop. Na uwagę zasługuje świetna sekcja. Melodyjność kompozycji, szczególnie refrenu na długo pozostanie w głowie. Zachwyca ambitna struktura i wielowarstwowość utworu. Pojawia się tutaj wiele pięknych detali. Partie instrumentów dętych i smyczkowych nadają kompozycji elegancji. Natomiast klawiszowy akompaniament dba o jej lekkość. Ciepłą melancholijność zapewniają także harmonie wokalne. Ciekawym zabiegiem jest umieszczenie, wplecenie pod koniec utworu minutowego fragmentu, w którym słyszymy jedynie sam wokal na tle akompaniującego pianina. Wypada to bardzo klimatycznie i wzruszająco. Stanowi też pewien pomost do następnego utworu.
Samotne akordy wygrywane na pianinie stanowią wprowadzenie do „Never Again”, który łączy się z poprzednikiem. Utwór zaczyna się minimalistycznie i spokojnie. Dopiero po około pół minucie pojawia się przejmujący i smutny wokal Dánjala. Później dołącza do niego głos Sidse Holte. Pięknie brzmią te głosy w duecie. Zjawisko prawdziwie poruszające, przesycone poczuciem smutku i melancholii. Utwór w pewnym momencie nabiera instrumentalnej post rockowej formy. Wolno się rozwija i buduje napięcie. Poszczególne instrumenty wchodzą powoli kolejnymi warstwami i budują napięcie. Ten klimat rozwijają subtelnie brzmiące skrzypce i dryfujące dźwięki gitary. Następnie nadchodzą przyjemnie brzmiące syntezatory i instrumenty dęte. Doświadczamy poczucia odrealnienia. Malowanie emocji dźwiękami, przez które przebija się nostalgia. Cudowność wyciskająca z naszych oczu łzy. Pomimo, że trwa ponad 7 minut to i tak wydaje się za krótki.
Bezpośrednio z poprzedniego utworu wypływa kolejna odsłona w postaci „Beth”. Kompozycja ma kształt bliski musicalu i muzyki filmowej. Nieco niepokojąca za sprawą złowieszczo brzmiących dźwięków mrocznej sekcji dętej, które nadają też więcej powagi i dostojeństwa utworowi. Instrumenty smyczkowe także budują napięcie. Dopiero przedstawiony w jaśniejszej tonacji refren wprowadza pewną nutę nadziei.
Następny utwór to „Rosemary”. Trwający niewiele ponad jedną minutę, swoją energicznością nawiązuje do bałkańskich wpływów. Przybiera formę teatru muzycznego i sceny kabaretowej. Zbudowany na wielogłosach, chórkach i głównie przy akompaniamencie gitar i instrumentów dętych.
Płytę w pięknym stylu zamyka ponad ośmiominutowy „Time”. W kompozycję wprowadza nas niski wokal, a raczej melodeklamacja w stylu Toma Waitsa. W tle brzmią surowe i oszczędne, pojedyncze dźwięki szarpanych strun kontrabasu i wiolonczeli. W tle wtóruje mu damski wokal, który z czasem zrównuje się z męskim i wtedy śpiewają razem. Utwór rozwija się niespiesznie. W trakcie tego rozwijania się pojawia się coraz więcej barw muzyki filmowej. Muzyczna opowieść nabiera rozmachu. Aranżacje i wykorzystane instrumentarium robią imponujące wrażenie. Tym bardziej, że instrumenty wykorzystywane są z wyczuciem. Coś wspaniałego dla zwolenników dojmująco pięknego nastroju.
Dánjal nadal potrafi intrygować zarówno swoją muzyką, jak i tekstami. Tym razem robi to jednak używając nieco innej palety brzmień niż na poprzednich płytach. Muzyka na „Once” zachwyca mnie bez reszty. A niedosyt wynikający z krótkiego czasu trwania tego albumu wynagrodzić może jedynie włączenie kolejny raz „play”.
Dánjal :: Once
1. Raindrops 4:50
2. Never Again 7:24
3. Beth 4:10
4. Rosemary 1:14
5. Time 8:05
Dánjal : website / facebook /bandcamp
Album można zakupić za pośrednictwem farerskiej wytwórni TUTL