Dimma – islandzcy królowie heavy-metalu gościli już na naszej stronie przy okazji recenzji ich poprzedniego albumu „Myrkraverk” (tutaj).
Tym razem zespół powraca do nas z zupełnie nowym i rewelacyjnym, czwartym w dyskografii albumem zatytułowanym „Vélráð”. Płyta ukazała się na początku lipca 2014 roku.
Pamiętam, że poprzednie wydawnictwo Dimma chwaliłem między innymi za wyborną mięsistą pracę gitar, wyśmienite riffy i solówki, a także dobrą dynamikę, ciekawą rytmikę, niebanalną inwencję w pracy perkusji oraz charyzmatyczny stylowy wokal. Jak te kwestie wyglądają na nowej płycie? Mówiąc w skrócie – to wszystko jest też i tutaj, tylko jeszcze lepsze i o kilka poziomów wyżej.
O ile przy okazji „Myrkraverk” chyliłem przed zespołem nisko czoła, o tyle przed „Vélráð” wypada mi paść na kolana.
Panowie z Dimma w drodze muzycznej ewolucji jeszcze bardziej udoskonalili swój styl i pozostali przy tym bezkompromisowi. Ich ciężka praca zaowocowała porywającym albumem, który prezentuje się bardzo profesjonalnie i to w każdym aspekcie – począwszy od świetnej okładki, przez jakość wydania materiału, aż po promocję krążka.
Muzycy kreując swoje brzmienie sięgnęli do tradycji heavy metalu i hard-rocka i tchnęli w nią własne pomysły, właściwe dla współczesnego mrocznego rock-metalowego świata. Dlatego muzyka Dimma pomimo że osadzona jest w metalowej tradycji, brzmi tak zaskakująco świeżo i porywająco. Ostatnie lata działalności zespołu utorowały im drogę do jednej z najbardziej obiecujących karier na współczesnej islandzkiej scenie rock/metalowej. W moim odczuciu materiał może spokojnie zawojować nawet resztę świata.
Kompozycje na „Vélráð” brzmią ciężko za sprawą motorycznych riffów, mnogości gitarowych solówek i mocnego natężenia perkusji. Gitarzyści grają zamaszyście, znać w tym poszanowanie dla rockowej tradycji. Brawurowe solówki gitarowe budowane są kapitalnie. Gitary w zestawieniu z zajadłą pracą perkusji nadają całości odpowiedni puls. Nie mamy wątpliwości, że Dimma tworzy nową jakość.
Jednocześnie album pozostaje chwytliwy i nośny z uwagi na swoją zachwycającą dynamikę, melodyjność oraz charyzmatyczny wokal Stefána (nadal śpiewa po islandzku). Barwa jego głosu z lekkim wibratem przypomina czasami Axla Rose, ale frazowanie jest już inne.
Rzadko, który album tak szybko przekonuje do siebie. Myślę, że w przypadku „Vélráð” przemawiają za tym przede wszystkim dwie kwestie. Po pierwsze wiarygodność zespołu w tym co robi, a po drugie po prostu dobre i ciekawe utwory, które stały się jeszcze bardziej wielowymiarowe.
Na nowym albumie Islandczyków jest klimat i jest energia. Tutaj każdy riff porywa, a każda melodia zapada w pamięć. Dzięki temu z łatwością dajemy się porwać serwowanym nam energetycznym kompozycjom, udaje nam się także pozwolić sobie na chwilę zadumy przy okazji bardziej wyciszonych fragmentów płyty.
Dimma to rockowo-metalowa machina, która aktualnie pracuje na wysokich obrotach. Album „Vélráð” utrwala ich mocną pozycję na rynku. Po prostu trudno się uwolnić od tej muzyki.
Islandczykom wypada jedynie pozazdrościć weny, pomysłów i umiejętności oraz życzyć dalszych sukcesów i kolejnych co najmniej tak dobrych albumów. Polecam!
Dimma :: Vélráð
01. Vélráð 5:04
02. Kviksyndi 6:02
03. Andsetinn 3:59
04. Ljósbrá 4:53
05. Um dimman dal 4:56
06. Illur arfur 5:53
07. Ég brenn 4:21
08. Djúpið 4:56
09. Lokaorð 6:36
DIMMA : facebook / soundcloud