0000388279_100.png

Dynfari to stosunkowo młody islandzki zespół, tak stażem na scenie muzycznej, jak i wiekiem jego członków. Powstał w 2010r. z inicjatywy Jóhanna Örna (śpiew, bass, gitary, inne instrumenty) i Jóna Emila (perkusja, gitary).

W swojej dyskografii zespół ma obecnie dwa albumy. Debiutancki „Dynfari”, który ukazał się na rynku w 2011r. oraz ich drugi album zatytułowany „Sem Skugginn” (ang.“Shadow”), wydany w ubiegłym roku nakładem wytwórni Code666 Records.

Podążając na skróty muzykę Dynfari można określić jako atmospheric post-black metal i z czystym sumieniem polecić miłośnikom zespołów Myrk, Wolves in the Throne Room czy Austere. Ponadto nierzadko pojawiające się w ich muzyce odcienie depressive doom przywołują skojarzenia z Drudkh, czy Alcest. Natomiast dochodząca momentami do głosu surowość w brzmieniu kojarzy się z brzmieniem Burzum i Darkthrone.

3540340980_photo

Spróbujmy jednak przyjrzeć się dokładniej ich ostatniemu albumowi „Sem Skugginn”.

Sem Skugginn” w tłumaczeniu oznacza „Cień”. Czarno białe zdjęcie zdobiące okładkę płyty prezentuje ośnieżony szczyt górski. Miejsce nieprzyjazne i odizolowane. Minimalistycznie, a równocześnie pozostawiające dużo wolnego miejsce na dalsze liczne interpretacje.

Dynfari na albumie „Sem Skugginn” zabiera nas w daleką muzyczną podróż, aż po nieskończony horyzont zimowych Islandzkich pejzaży. „Sem Skugginn” inspirowany jałowymi, ale jakże pięknymi białymi krajobrazami, ukazuje prawdziwą i bezwzględną siłę i moc natury islandzkiej zimy. Przygnębiające zimno. Ponura ciemność. Surowy klimat. Poczucie izolacji i samotności. Atmosfera wspaniała i sprzyjająca wydostawaniu się demonów zalegających w ludzkiej wyobraźni.

Należy dodać, że ze strony muzycznej, drugi album Islandczyków ukazuje duży postęp i rozwój muzyków, tak w kwestii ich zaplecza technicznego, jak i umiejętności kompozytorskich.

1395447_622914707759837_1865748294_n

Na „Sem Skugginn” zamieszczono dziewięć utworów, stanowiących niebanalną porcję 70 minut muzyki. Pomimo, że utwory często w dużej mierze składają się z części instrumentalnych Dynfari nieustannie udowadnia, że w ich muzyce nie ma miejsca na zbędne słowa. Zespołowi udaje się precyzyjnie budować za pomocą swojej muzyki atmosferę rozpaczy i spustoszenia, aby przekazać nawet samymi dźwiękami zamierzone uczucia. Zespół wykazuje się przy tym kreatywnością. Długie klimatyczne kompozycje muzycy ubogacają progresywnymi wstawkami i ambientowymi tłami, a także dodanymi samplami z filmów. Ponadto pośród swoich mrocznych muzycznych wersetów ukrywają także melodyjne refleksy światła. Dzięki temu Dynfari udaje się utrzymać uwagę słuchacza przez całe 70 minut.

W otwierającym album utworze „Glötun” (pol. “Zagłada”) zespół użył dialogu zaczerpniętego z filmu „1984”, będącego adaptacją książki Georga Orwella. Rozmowa rozgrywająca się na tle rozmytych plam dźwięków klawiszy wprowadza pewien niepokój i powoli narastające napięcie. Chwilę później wolno i ciężko zaczyna toczyć się perkusja. Gęstości barw do ponurego nastroju dodają przybrudzone i skwierczące dźwięki gitar na długo zawisające w powietrzu. Mgła gęstnieje, kładzie się po skałach i przesuwa powoli po ziemi. Aura staje się coraz mroczniejsza. Nie dochodzi tutaj jednak do żadnej kulminacji. Posuwający się do przodu utwór buduje atmosferę, maluje ponure obrazy i miażdży swoim smutnym brzmieniem. Kończą go jednak akustyczne przyjemne dźwięki. Zimny wiatr rozwiewa mgłę. Na niebie pojawia się księżyc.

Drugi utwór to ponad 15 minutowy „Hjartmyrkvi” (pol. „Zaćmienie serca”). Zaczyna się od wolnego tempa i delikatnych organowych dźwięków. Przywołuje uczucie opuszczenia towarzyszące przebywaniu na lodowym pustkowiu. Po chwili następuje wybuch. Nagłe przyśpieszenie i mocne black metalowe uderzenie perkusji i gitar eksploduje deszczem spadających gwiazd. Jeden z najbardziej mrocznych i emocjonalnie agresywnych momentów na albumie. Po kilku minutach „hałas” nagle tonie w morzu nocnego spokoju. Pojawia się piękny melodyjny fragment gitarowy. Muzycy udowadniają, że sprawnie posługują się językiem dynamicznego i ewoluującego black metalu. Zmian dynamiki i natężenia dźwięków doświadczamy tutaj jeszcze kilkakrotnie. Po drodze czeka nas także kilka innych niespodzianek muzycznych. Dynfari stopniuje napięcie, wprowadza w trans, a także bardzo płynnie porusza się po bardziej monumentalnych formach muzycznych. Utwór kończy się odgłosem dźwięków bijącego serca.

Po „zaćmieniu” niebo zostaje spowite czernią. „Svartir himnar” (pol. „Czarne niebiosa”) to dość eklektyczny utwór, w którym pojawiają się sample z filmu „White oleander”. Teraz jeszcze wyraźniej zaczynamy czuć hipnotyzujący urok Dynfari, który coraz głębiej wciąga nas w otchłań nieskończonej czerni. Śmierć, poczucie straty i towarzyszący temu ból.

1002707_577342348983740_98609009_n

W mrokach nocy przemierzamy korytarze naszego obłąkanego umysłu i panicznie poszukujemy wyjścia z tego jakże beznadziejnego świata rozpaczy i pustki. „Myrkrasalir” (pol. „Ciemne korytarze”) przynosi mroczne dźwięki gitar i ciężkie uderzenia perkusji Jóna oraz desperacki, ale stosowany z umiarem i ostrożnie growling Jóhanna. To stara dobra norweska szkoła czystego atmosferycznego black metalu. Ale nie tylko, bo zwolnienia czy doomowe tempa, w niektórych miejscach zbaczają na bardziej progresywne ścieżki, na których muzycy odkrywają przed nami inne wymiary.

Instrumentalny „Stillt” (pol. „Zestaw”) urzeka swoją miękkością, krystalicznymi stalowymi dźwiękami gitar oraz melancholijną melodią.

Augnablik” (pol. „Chwila”) serwuje brutalne dźwięki. Ostre jak brzytwa okrutne dźwięki gitary i agresywnie udręczony wokal paraliżują nas. Pojawiają się halucynacje, omamy. Doświadczamy psychicznego splątania. Pojawiająca się w połowie utworu transowa klimatyczna wędrówka potęguje te doznania. Zespół ponownie oprowadza nas przez meandry post black metalu.

Po „chwili” pada na nas „cień”. Czas na dwuczęściowy „Sem Skugginn” (pol. „Cień”). Klimatyczny i triumfujący epos pieczętujący talent kompozytorski Dynfari. Hipnotyczny rytm. Ponura atmosfera. Depresyjne dźwięki wplecione w zimne post-blackowe riffy. Długie muzyczne rozwiązania, w których pojawiają się różne kontrasty i gdzie zdecydowanie jest także miejsce na melodyjność. Niedowierzamy własnym zmysłom kiedy do naszych uszu dobiegają nieśmiałe dźwięki fletu. To wszystko przekracza granice typowego postrzegania black metalu. „Sem Skugginn I i II” jest niejednoznaczny. Podąża w kierunku muzycznej progresywności. Bez względu na zmiany zachowuje swój melancholijny temat i rozpacz oraz towarzyszące temu dodatkowo uczucia. Jest ukryte w tym piękno.

Album zamyka utwór o przewrotnym tytule „Eilifð” (pol. „Wieczność”). Ta „nieskończoność” stanowi specyficzną formę stylistyczną. Jest próbą wyciszenia emocjonalnego, uspokojenia. Przed sobą widzimy obraz, który coraz bardziej oddala się od naszych oczu, aż staje się małym czarnym punktem leżącym na cienkiej linii horyzontu. Wszystkie dźwięki też nas opuszczają. Potem blakną myśli i czucia. Przestrzeń rozbrzmiewa ciszą. Stan nirwany lub nieprzytomności… bądź śmierci.

 

394993_456474114403898_2004565921_n

 
Dynfari :: Sem Skugginn

1. Glötun
2. Hjartmyrkvi
3. Svartir Himnar
4. Myrkrasalir
5. Stillt
6. Augnablik
7. Sem Skugginn I
8. Sem Skugginn II
9. Eilífð

 

 

 

Dynfari : facebook / bandcamp / soundcloud

Dynfari :: Sem Skugginn
4.4Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów