Na islandzkiej scenie black metalowej pojawił się nowy ekscytujący zespół o nazwie Endalok.
Zespół bądź jednoosobowy projekt, bo tego tak naprawdę aktualnie nie wiemy. Póki co tożsamość członka(-ów) nie jest ujawniana. Endalok ma swój profil na stronach facebook i bandcamp, na których nie znajdziemy prawie nic. Pojawia się tam jedynie kilka słów od autora(-ów), które mają za zadanie opisać zespół czy raczej jego muzykę. A brzmią one następująco „zbliżający się koniec, pojawiający się kataklizm, piękno ukryte w pustce”. I to wszystko co zespół pisze o sobie. Dowiadujemy się jeszcze, że 17 października 2016 roku pojawi się na rynku ich mini album demo pod tytułem „Englaryk”. Debiut Endalok zostanie wydany na płycie CD przez Hellthrasher Productions oraz na kasecie i winylu przez Signal Rex.
Na wydawnictwie „Englaryk” znajdziemy 4 utwory układające się łącznie w niecałe 18 minut muzyki sprawiającej wrażenie wyjątkowej spójności i kompozycyjnej dojrzałości. Po jakości i poziomie tej muzyki możemy się domyślać, że osoba(-y) tworząca(-e) zespół Endalok nie jest(są) muzykiem(-ami) początkującym(-i). Tutaj albo ktoś ma duże doświadczenie albo imponujący talent. No albo jedno i drugie razem.
Muzyka Endalok jest jak diabelski black metalowy bicz zdobiony różnymi pogańskimi elementami pochodzącymi z innych kultur (czytaj stylistyk i gatunków muzycznych). Wielowarstwowe kompozycje „Englaryk” utrzymane są w podniosłej i zarazem nieco zagadkowej atmosferze. Eksperymentalne rozwiązania obfitujące w wytrawne zagrywki instrumentów i post blackmetalowe motywy często też urozmaicane serią nieoczywistych drobiazgów i odłamkami melodii. Zjawiskową całość scalają równie interesujące wokal, które obejmują zarówno przerażające growle, jak i tajemnicze zaśpiewy.
Ponury klimat wydawnictwa „Englaryk” wywołuje głęboko niepokojące wrażenia. Podobne towarzyszą mi przy czytaniu powieści H.P. Lovecrafta, w których groza i koszmar są zatrważająco fascynujące. Tym bardziej, że jest to dzieło bardzo wciągające i hipnotyzujące.
To rzecz ciężka i mroczna, a jednocześnie bardzo atmosferyczna, czy też ezoteryczna, a może nawet rytualna. Słuchanie „Englaryk” to doświadczenie z pogranicza mistycyzmu. Można się zastanawiać, czy Endalok nie jest czasem wysłannikiem wielkich pradawnych bóstw, czy ten upiorny bluźnierczy głos nie pochodzi z innego świata. I czy w końcu, aby słuchacz nie uczestniczy tym samym w jakimś starożytnym kulcie lub obrządku.
Jedyny minus „Englaryk” to oczywiście czas trwania krążka. Szkoda, że zespół nie zaserwował nam więcej utworów. Ale coś mi szepcze do ucha, że te cztery kompozycje to dopiero cisza przed prawdziwą burzą, która niebawem nadejdzie. Strzeżcie się! I nadstawiajcie ucha w kierunku Północy! Nadchodzi Endalok.
Endalok :: Englaryk
1. Hræ Guðs Fargað 05:16
2. Óhugnaðurinn 02:40
3. Englaryk 05:34
4. Formlaust 04:18