Nie wiem jak mogło do tego dojść. To jest niedopuszczalne i niewybaczalne. Przepraszam. Ale jak przyjęło się mówić – lepiej późno niż wcale. Zatem dziś o albumie, który swoją premierę miał dawno temu, w okolicach początku bieżącego roku. Żal.

Mam na myśli wydawnictwo black metalowego projektu lub zespołu o nazwie Endalok. Niepewność ta wynika stąd, iż nadal brak jest szczegółowych informacji na temat jego członka/członków. Jedynym dowodem obrazującym namacalność istnienia Endalok jest zdjęcie przedstawiające zamaskowaną osobę, co może nam podpowiadać, że ​​jest to prawdopodobnie jednoosobowy projekt, choć do końca nie możemy być tego pewni. Najwyraźniej Endalok woli, żeby muzyka przemawiała sama za siebie.

20 stycznia 2017 roku na runku ukazało się nowe wydawnictwo Endalok zatytułowane  „Úr Draumheimi Viðurstyggðar”. Na marginesie dodam, że zespół debiutował w październiku 2016 roku EPką „Englaryk”, której recenzję znajdziecie tutaj.

Najnowsza produkcja Endalok to również album EP. Na „Úr Draumheimi Viðurstyggðar” znalazło się pięć premierowych kompozycji trwających w sumie około 24 minut.

Jak donosi notka prasowa – minialbum „Úr Draumheimi Viðurstyggðar”, którego tytuł można tłumaczyć jako „From a Dream world of Abominations” to zbiór pieśni wyrzeźbionych ze snów i stanów Hypnagogii, tych osobliwych momentów pomiędzy snem a czuwaniem. Podróż rozpoczynamy od utworu „Afskræming hold og sálar” (and. Distorted flesh and soul) koncentrującego się na psychologicznym zagadnieniu postrzegania, ze wskazaniem na to, że to w jaki sposób postrzegasz samego siebie ma istotny wpływ na to  jak postrzegasz otoczenie i wszystko inne. Podszepty bestii wewnętrznego sumienia i negatywizm zmienia pogląd na świat zewnętrzny, co zasadniczo prowadzi do alienacji. Temat kolejnej kompozycji „Eldhaf” dotyczy zmartwychwstania. Autor miał wizję humanoidalnego stworzenia uwikłanego w niekończący się cykl śmierci i odrodzenia. Dążenie do ciągłego oczyszczania się poprzez samospalenie, umieranie i narodziny tylko po to, by potem zrobić to znowu samo, to raczej słaba perspektywa i nudny obraz rzeczywistość. Mimo to, ostatecznie wspomniane stworzenie znajduje pocieszenie w swoim jakby nie było jednak pustym istnieniu. Fragment „Jarðarfarasálmur” (ang. Funeral Pslam) to utwór mocno osobisty, o którym twórca nie chce za wiele powiedzieć. W skrócie chodzi tutaj o sposób komunikowania się po śmierci. „Ekkert varir að eilífu” (ang. Nothing lasts forever) to krótki dark ambientowy moment, który pozwala na złapanie oddechu przed finałem podróży. Zamykający ten album utwór „Holdgerving Andskotans” (ang. The embodiment of the Devil) tworzy swoistą klamrę omawianego wydawnictwa, gdyż kontynuuje temat jego pierwszej kompozycji. Dochodzi do personifikacji bestii sumienia i do bezpośredniej z nią konfrontacji.

Generalnie „Úr Draumheimi Viðurstyggðar” to koncept album, którego głównym wątkiem jest wewnętrzna walka człowieka, odnajdywanie wiary i pewności siebie pomimo całej tej beznadziejności istnienia.

Twórczość Endalok to eksplozja niepokojącej, dzikiej i surowej odmiany black metalu, która ma jednak swój indywidualny charakter i niepowtarzalną tożsamość. Brzmienie przytłacza swym mrokiem, nawiedzoną i posępną atmosferą, która wydaje się żyć własnym życiem. To pulsująca zimna i głęboka otchłań, która kurczy się wokół nas i przyprawia o klaustrofobiczny lęk. W gęstych lodowatych mgłach tej muzyki zdają się skrywać jakieś tajemnicze i ponure istoty nie z tego świata (z pewnością nie są to miłe elfy), które na pustkowiach targanych wiatrem, wirują w rytualnym makabrycznym tańcu i rzucają na nas swe czary.

We wciągającej i zachwycającej muzyce z „Úr Draumheimi Viðurstyggðar” jest coś pradawnego, nieludzkiego, nawet kosmicznego, z już z pewnością przerażającego. Odżywają tu legendy ludowe i mity. Tak tajemniczy i mistyczny nastrój tej muzyki budowany jest przez mrożące krew w żyłach dynamiczne i miażdżące gitarowe riffy, które toną w sporych dawkach pogłosów i sprawiają wrażenie jakby próbowały stać się jednością z odgłosem potężnego północnego wiatru. Na taki efekt wpływ mają również dark ambientowe motywy oraz inne subtelnie wtrącone elementy, dzięki którym muzyka Endalok zmienia swój kierunek, zaskakuje i intryguje. Istnieje niezliczona ilość detali i niuansów, które stopniowo ujawniają się za każdym odsłuchem tej płyty. Również bezustannie i brutalnie łomocząca perkusja jest doskonałym podkładem dla środowiska zgniłych i szalonych pieśni. Nie sposób pominąć wokali – dziwnych, tajemniczych, pełnych rozpaczy i strachu. Nieczłowiecze, maniakalne wrzaski i growle potęgują rozpacz i poczucie opuszczenia.

Úr Draumheimi Viðurstyggðar” to nie jest płyta dla ludzi o słabym sercu. To najbardziej ponura muzyczna podróż przez życie. To muzyka o wrogich i niewygodnych dla psychiki dźwiękach, które nawet nie tyle są niezachęcające, co sieją ból, ciemność i rozpacz. Są omenem – zwiastunek czegoś, co czai się w pobliżu. Wysycają z nas energię, a mimo to przyciągają i są absolutnie wspaniałe. Endalok po raz kolejny stworzył genialnie utkaną black metalową sieć. Materiał pełen smaku, nieco lepki, przytłaczający, ale za to całkowicie hipnotyzujący i porywający.

 

 

 

Endalok :: Úr Draumheimi Viðurstyggðar

1. Afskræming holds og sálar 04:09
2. Eldhaf 09:09
3. Jarðarfarasálmur 03:05
4. Ekkert varir að eilífu 02:16
5. Holdgerving andskotans 05:06

 

 

 

 

Endalok : facebook / bandcamp

Endalok :: Úr Draumheimi Viðurstyggðar (recenzja)
4.8Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów