Jeśli szukacie muzyki niekonwencjonalnej, mocno eklektycznej, nie pozbawionej eksperymentalnych rozwiązań, a przy tym ambitnej i niebywale klimatycznej to śmiało sięgajcie po twórczość zespołu Epic Rain.
Więcej informacji na temat grupy Epic Rain, która buduje swoją nietypową muzyczną przestrzeń korzystając ze skrajnie odmiennych stylistyk muzycznych przeczytacie w recenzji ich poprzedniej płyty „Somber Air” (2014), którą znajdziecie tutaj.
Tymczasem śpieszę z recenzją najnowszego wydawnictwa Epic Rain zatytułowanego „Dream Sequences”, które ukaże się 23 września 2017 roku.
Dochodzę do wniosku, że z płyty na płytę zespół dowodzony przez jego pomysłodawcę i wizjonera Jóhannesa Birgira Pálmasona dochodzi do coraz większej perfekcji w tworzeniu muzyki tak spójnej i sugestywnej, a przy tym tak bardzo dosadnie opisującej mroczne aspekty ludzkiego życia.
Muzyczna materia „Dream Sequences” składa się z elementów (post)rocka alternatywnego, muzyki progresywnej i eksperymentalnej, bluesa, jazzu, fascynacji francuską muzyką kabaretową oraz amerykańskim południowym dark folk/country. Do tego dochodzą intrygujące motywy z gatunku ambient, drone, field recording i industrial. Muzyka Epic Rain nasiąknięta jest również trip hopem oraz mroczną odmianą hop hopu, która dodatkowo ma mocno filmowy wydźwięk. Ogrom tych wpływów i mnogość przeróżnych brzmień i dźwięków (gitary, perkusja, syntezatory, klawisze, perkusja, elektronika, instrumenty smyczkowe i dęte) układa się w niesamowicie spójną całość i jedność.
To jak wszystkie te muzyczne puzzle zostały poukładane na „Dream Sequences” jest dla mnie majstersztykiem. Muzyka z tej płyty jest doświadczeniem niecodziennym, wręcz metafizycznym. Znałem dotychczasową twórczość Epic Rain i zawsze postrzegałem ich muzykę jako taką, którą się nie tyle słucha, co przeżywa. Ale to co tym razem przygotowali dla nas panowie i pani (mam tu na myśli Ingunn Erla Bóadóttir, której po odejściu poprzedniego drugiego wokalisty Bragiego Eiríkur Jóhannssona przypadła większa rola wokalna) przerosło wszelkie moje oczekiwania i wyobrażenia.
„Dream Sequences” to odpowiednik dobrego filmu grozy dla uszu. Najpierw zespół miał dobry pomysł i określony plan, który następnie został świetnie zrealizowany. Dlatego nie można się tutaj przyczepić ani do fabuły, ani do akcji, ani do dialogów, ujęć, światła, czy montażu ani w końcu do gry aktorskiej. Wszystko się tutaj zgadza, intryguje i jest na jak najwyższym poziomie. Ponadto nawiedzona atmosfera tej muzyki zbudowana jest po mistrzowsku niczym w najlepszym thrillerze, tudzież horrorze. Takim, który nie epatuje bezpośrednią przemocą ani elementami gore, ale który subtelnie, wolno i metodycznie buduje u odbiorcy poczucie niepokoju i przerażenia, który angażuje go i pochłania jego zmysły. W takim przypadku nie pozostaje nam nic innego jak poddać się temu szaleństwu, zaakceptować nieuchronność tego co ma nadejść
Duszna, ponura i tajemnicza atmosfera Epic Rain sprawia wrażenie jakby ich muzyka pochłaniała wszelkie światło i powietrze. „Dream Sequences” to perwersyjne piękno – fascynujące, senne i nierealne, od którego nie można się oderwać.
Epic Rain :: Dream Sequences
1. Dream Sequence 1 5:11
2. A Night Like This 4:33
3. 62′ Mustang 4:51
4. Black Hooded Cloak 5:07
5. Dream Sequence 2 4:29
6. Dream Sequence 3 3:34
7. Disguisement 4:32
8. Mounday Morning 4:22
9. Orrore 4:41
10. Dream Sequence 4 2:39
Epic Rain : facebook / bandcamp / soundcloud