Jeśli przy okazji wydania islandzkiego albumu pojawiają się trzy kwestie takie jak – Ván Records (wytwórnia), Stephen Lockhart (producent) i Studio Emissary (studio nagrań) – to pamiętajcie, żeby brać je w ciemno. Nie chodzi mi tylko o to, że to BLACK metal, ale o to, że to z pewnością jest to DOBRA muza.

Dzisiaj powyższe sprawy dotyczą black metalowej formacji Forsmán, która powstała w Kópavogur na początku 2019 roku. Już na wstępie zaznaczę, że nazwę tego zespołu wypada znać wszystkim tym, którzy szukają black metalowej muzyki islandzkiej najwyższej próby.

9 kwietnia 2021 roku kapela Forsmán wydała swój debiutancki album EP „Dönsum í Logans Ljóma”, za pośrednictwem… tak, wytwórni Ván Records, a także na kasecie magnetofonowej  przez Vánagandr. Materiał na płytę został nagrany, zmiksowany i zmasterowany… tak, przez Stephena Lockharta, oczywiście w Studio Emissary. Co ciekawe, okładkę przygotował polski artysta-malarz Andrzej Masianis. Na marginesie zachęcam do odwiedzenia strony w/w artysty.

Teraz słów kilka o zawartości wydawnictwa „Dönsum í Logans Ljóma”. Pomimo tego, że album trwa zaledwie 25 minut, muzykom udało się należycie i wyraźnie zaprezentować swój indywidualny styl. Co więcej, w tak krótkim czasie zespołowi udało się zbudować ciekawą i niebanalną atmosferę, która hipnotyzuje słuchacza i pobudza jego wyobraźnię. W porywistym i mrocznym black metalowym brzmieniu Forsmán bardzo łatwo wychwycić można ogrom fenomenalnych melodyjnych i melancholijnych elementów. Zastanawiającym, a równocześnie fascynującym, jest fakt, iż im dłużej przebywamy z muzyką Islandczyków, tym bardziej jej ulegamy i trudniej nam się od niej uwolnić. Z tym, że tak naprawdę żadną karą to nie jest, bo kompozycje z „Dönsum í Logans Ljóma” emanują wyjątkową siłą. Dlatego zatracenie się w tym albumie jest całkowicie przyjemne, pozbawione jakiegokolwiek bólu. No chyba, że mamy tu na myśli wyłącznie obcowanie z black metalową sztuką, która przecież nie każdemu może się podobać.  

Zespół Forsmán pochwalić należy przede wszystkim za to, że mimo różnych inspiracji i wpływów, co jest rzeczą nie do uniknięcia na współczesnej scenie black metalowej, udało się  jednak uciec od ślepego kopiowania innych, i stworzenia własnej black metalowej tożsamości. To już jest wyczyn. No, ale islandzkim metalowcom oprócz ambicji nie brakuje także wyobraźni i niebanalnych pomysłów. Stąd wyrazy mojego głębokiego uznania dla „Dönsum í Logans Ljóma” nie tylko za styl i klasę, ale też ze względu na wykonanie, zarówno w zakresie aranżacji, instrumentacji, jak i wokali. Brawa także za produkcję.

Musicie wiedzieć, że muzyka z „Dönsum í Logans Ljóma” jest elektryzująca. Dźwiękowe pejzaże kreowane przez  Forsmán od pierwszych chwil wkręcają słuchacza w okładkowy klimat i wwiercają mu się w świadomość. Większa część materiału jest mroczna i tajemnicza, ale równocześnie przejmująca za sprawą melancholijnego ładunku. Panowie potrafią również świetnie eksploatować chwytliwą melodykę. Słuchacz zostaje porwany przez szalony wir blackowych gitar, perkusyjnych rytmów i brutalnego growlu. Całość mieni się różnorodnymi warstwami, co nieprzerwanie mami nasze zmysły i przyciąga do wielokrotnego odsłuchu. Łatwo można przez to odpłynąć w nieznane rejony.

Forsmán debiutanckim albumem ustawili sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Jak głęboko sięgniecie w czerń porywistego mroku „Dönsum í Logans Ljóma” zależy tylko od Was.

 

 

 

 

Forsmán :: Dönsum í Logans Ljóma

1. Falsgoð
2. Milli Eilífðar og Einskis
3. Vonarglæta
4. Hamfarir

 

 

 

 

Forsmán : facebook

Forsmán :: Dönsum í Logans Ljóma (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów