Kilka lat temu mocno zachwycałem się farersko-duńskim zespołem Drowned Session, który skradł moje serce swoją mroczną odmianą folk rocka. Kapela ta wydała a pośrednictwem wytwórni Tutl Records dwa rewelacyjne i hipnotyzujące albumy EP: „Horses” (2015; recenzja TUTAJ) i „Home To The Wind” (2015; recenzja TUTAJ).

Przyznaję, że z dużym zaangażowaniem śledziłem dalsze losy Drowned Session, równocześnie oczekując od nich konkretnego longplaya. Niestety do tej pory się nie doczekałem, i raczej się już nie doczekam, bo okazało się, że zespół przestał istnieć (chociaż nie w takim sensie w jakim można by przypuszczać). Nie ukrywam mocno mnie to zabolało, ale na szczęście tylko na krótko, bo szybko okazało się, że tak naprawdę zespół Drowned Session nie rozpadł się definitywnie, zmienił tylko nazwę i nieco brzmienie. Muzycy długo utrzymywali ten fakt w tajemnicy i dopiero tydzień temu, po długiej zmowie milczenia, poinformowali o tym publicznie na swoim profilu społecznościowym.

Zatem przedstawiam Wam zespół Fremmed, który tworzą:

Atli Brix Kamban – wokal, mandolina
Niels Asger Svensson – gitara
Linus Nicolaj Carlsen – perkusja

I nie jest to jedyna niespodzianka na dziś, bo okazuje się, że wyjście zespołu Fremmed z cienia związane było także z wydaniem przez niego w dniu 11 października 2019 roku debiutanckiej płyty długogrającej zatytułowanej po prostu „Fremmed”. Na marginesie dodam, że materiał został wyprodukowany i zmiksowany przez Troelsa Damgaarda Holma, a jego masteringiem  zajmował się Doug Henderson. Ponadto na płycie gościnnie pojawili się: Jesper Thorn (wiolonczela), Raymonde Gaunoux (wokal) i Troels Damgaard Holm (wokal).

Okazuje się, że po wydaniu płyty „Home To The Wind” (2015) przez Drowned Session, muzycy spędzili długie godziny na nagrywaniu niezliczonej ilości nowych piosenek, które co rusz odrzucali i brali się za prace nad kolejnymi. Jak podają pewne źródła, do satysfakcjonującego przełomu twórczego doszło podczas spotkań w studiu w Mørkøv wraz z producentem Troelsem Damgaardanem Holmem. Wówczas pojawiła się ta święta iskra, która rozpaliła motywację do kontynuowania przedsięwzięcia, i co ważniejsze do doprowadzenia go do końca. W ten sposób powstał materiał na płytę, który wymagał przemyślenia nazwy zespołu. Co też się faktycznie stało. Chociaż tak naprawdę wraz z Fremmed wcale nie jesteśmy tak specjalnie daleko od Drowned Session. Mówiąc krótko Fremmed to takie Drowned Session tylko znacznie dojrzalsze, bogatsze brzmieniowo i mniej hermetyczne stylistycznie. Zmiana jaka się tutaj dokonała wyszła na dobre zarówno muzykom, jak i ich fanom. 

Podobnie jak w poprzednim wcieleniu Fremmed osadzony jest na mrocznym i ponurym gruncie dark folk rocka i sugestywnego klimatu northern gothic country. Ale zespół brzmi teraz jeszcze mroczniej i ciężej. Dodatkowo do swojej muzyki inkorporuje wiele różnorodnych stylistycznie elementów. Mamy tu masę alternatywnych wpływów i inspiracji, które bywają trudne do jednoznacznej klasyfikacji, mieszają się i przenikają, ale w ogólnym rozrachunku tworzą niezwykle unikalną całość. Włączając album „Fremmed” bądźcie przygotowani na to, że przyjdzie Wam się zmierzyć z krajobrazem surowego i zimnego dark folk rocka (np. „Behemoth”, „The River”, „Sisters”), postindustrialu (np. w „Beehive”, „Scavengers”), apokaliptycznego i rytualistycznego neofolku ocierającego się o black metal (np. „Eldglæma”, „Chaplin”, „Häxan”, „Scavengers”), neoklasycyzmu (np. w „Carry”, „Pennies”), spiritualistycznego ambient neofolku (np. „Beehive”, „Deidre”, „Chaplin”, „Behemoth”), post rocka, quasi jazzu, noise’a i shoegaze’u (np. „Sovereign”, „The River”, „Deidre”, „Carry”, „Häxan”). A to tylko część tropów, na które możecie natrafić w muzyce Fremmed. Piękne w niej jest to, że jest świetnie poukładana, wielowarstwowa i pociągająca. Natomiast każdą kompozycję spaja elegancko ochrypły, głęboki wokal Atli’ego. Barwa jego głosu i specyficzna maniera śpiewania mają nieprawdopodobną siłę przekonywania i mogą budzić skrajne emocje. W kilku momentach wspomaga go delikatny kobiecy wokal. Zmysłowo brzmiący głos Raymonde Gaunoux wzbogaca dźwiękowy pejzaż Fremmed

Fremmed tworzy poruszającą i unikalną muzykę, w której można doszukiwać się inspiracji wieloma artystami, którzy zafascynowani są mrokiem, znajdują w nim rozkosz i przyjemność. Począwszy od Nick Cave and the Bad Seeds, Tom Waits, Nick Drake, Mark Lanegan, Afghan Whigs, The Twilight Singers, aż po przedstawicieli skandynawskiego black metalu.

Album „Fremmed” to dzieło hipnotyczne i magnetyczne. Epatujące tajemnicą, melancholią i ponurą liryką, w której czai się jakiś duch. Nie brakuje mu jednak dramatyzmu, napięcia i drapieżności. Zespół umiejętnie dawkuje nam dźwięki i emocje. Daje czas, by wczuć się w klimat tej muzyki, nęci nim i kusi. To znakomita płyta. Muzyka Fremmed pochłania nas w inny czas i inny wymiar.

 

Fremmed :: Fremmed

1. Behemoth 03:14
2. The River 03:31
3. Beehive 05:22
4. Sisters 02:38
5. Eldglæma 04:35
6. Deidre 08:39
7. Carry 07:30
8. Häxan 03:41
9. Scavengers 04:08
10. Pennies 02:56
11. Sovereign 06:00
12. Chaplin 07:47

 

 

Fremmed : facebook / bandcamp / spotify


Fremmed :: Fremmed (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów