Jeśli podoba Ci się to co robimy i chciałbyś nam dać o tym znać, możesz po prostu postawić nam kawę. Będzie nam miło. Poczujemy się lepiej i zmotywuje nas to do dalszego pisania.
3, 2, 1.
Debiutanckie wydawnictwo islandzkiego projektu Hákon, który tworzy Hákon Aðalsteinsson, czyli album EP zatytułowany „Adored” ukazał się w 2020 roku (recenzja TUTAJ). Od tego czasu artysta opublikował kilka nowych singli.
Natomiast 6 maja 2022 roku Islandczyk wydał swój kolejny mini album pod tytułem „Einn, tveir, þrír”. Dodam, że nad tym materiałem artysta współpracował z dwoma świetnymi producentami Stefánem Örn Gunnlaugssonem (Íkorni) i Sigurdórem Guðmundssonem ze Skonrokk Studios/Mastering.
Na płycie „Einn, tveir, þrír” zgodnie z tytułem znalazło się trzy premierowe kompozycje. Albumik trwa niecałe 10 minut, a dostarcza wiele przyjemnych odczuć. Muzyka Hákon opiera się na elektronicznych i syntezatorowych brzmieniach oraz subtelnych partiach gitary i fortepianu. Twórczość islandzkiego artysty oscyluje gdzieś pomiędzy synth-dream-popem, chilloutem i subtelnym EDMem oraz wieloma innymi elektronicznymi rejonami. Całość dopełnia ciepła i delikatna barwa głosu wokalisty, który swoim eterycznym śpiewem (po islandzku) skutecznie czaruje słuchacza. Mało kto dałby wiarę, że dekadę temu ten muzyk współtworzył post hardcore’owy zespół Gunslinger. Od razu zaznaczę, że to żaden zarzut, bo obecna twórczość Hákona przedstawia się jak najbardziej interesująco i z pewnością nie jest powodem do wstydu.
Zawartość „Einn, tveir, þrír” cechuje lekki i melodyjny ton, niesamowicie błogi klimat i duża przestrzeń. To wolność i fantazja, w której kłębią się przyjemne elektroniczne dźwięki. Brzmieniowe detale tworzą urozmaiconą i jednocześnie spójną całość. Dobre melodie, ciekawe aranże, przebijające się pod tym wokale… Jest w tej muzyce coś niezwykle zmysłowego, co niezawodnie hipnotyzuje i uwodzi słuchacza. To chyba pewna czułość i wrażliwość, która emanuje z kompozycji i jest jak pieszczotliwy emocjonalny podmuch o szerokim spektrum działania. Hákon wypracował całkowicie niepowtarzalny styl, który mocno zapada w pamięć.
Album „Einn, tveir, þrír” choć krótki, świetnie uwypukla obszerny potencjał jaki drzemie w utalentowanym artyście, jak również skutecznie podsyca wyobraźnię i apetyt na długo oczekiwany longplay Hákona, który mam nadzieję w końcu się ukaże. Na marginesie dodam, że omawiana płyta jest tak skonstruowana, że można ją płynnie zapętlać – ostatnie sekundy albumu kończą się dźwiękami gitar, które są tożsame z jego początkiem i tworzą zamknięty krąg. Zatem podkręćcie potencjometr w swoim sprzęcie i chłońcie muzę!
Hákon :: Einn, tveir, þrír
1. Þögul (Silent) 2:23
2. Hvítir Draumar (White Dreams) 3:41
3. Kaldur (Cold) 3:38
Hákon : spotify / facebook / instagram / youtube