Hamferð to doom metalowy zespół pochodzący z Wysp Owczych. Słowo Hamferð jest farerskim określeniem dla obrazów marynarzy, którzy ukazywali się, czy też objawiali się przed swoimi bliskimi i ukochanymi.
Zespół został powołany do życia w 2008 roku przez gitarzystę John Egholm, który do współpracy zaprosił perkusistę Remi Johannesen. Motywacją do powstania zespołu była chęć wystąpienia na muzycznej imprezie Global Battle of Bands. Zespołowi udało się dotrzeć do finału tego krajowego konkursu.
Jesienią 2009 roku Hamferð zarejestrował demo z dwoma utworami „Opið Hav” i „Ódn„. Natomiast początkiem 2010 roku ponownie wziął udział w farerskim konkursie muzycznym o nazwie Sement. Zespół otrzymał swoją szansę i wystąpił później na większych imprezach, organizowanych latem – G! Festival i Summarfestivalurin. W tym samym roku zdobył również pierwsze miejsce w kategorii najlepszy ‘Debiut Roku’ podczas rozdania muzycznych nagród farerskiego Planet Awards.
W grudniu 2010 roku Hamferð wydał debiutancką EPkę „Vilst er síðsta fet„, która otrzymywała świetne recenzje w mediach i prasie. Zaostrzyła apetyt słuchaczy.
Pełny skład Hamferð to:
Jón Aldará – vocals (Hatursvart, Solbrud, Barren Earth)
John Áki Egholm – gitar (Synarchy, Earth Divide)
Jenus Í Trøðini – bass (Incurse)
Remi Kofoed Johannesen – perkusja
Theodor Kapnas – gitara
Esmar Joensen – klawisze
Tinna Tótudóttir – bass (2008–2011)
Z ciekawostek można dodać, że w 2011 roku Hamferð występowali jako support podczas Dead Tyrants European Tour, w którym grały: Fiński zespół pagan metalowy Moonsorrow i folk metalowy zespół z Wysp Owczych Týr.
W grudniu 2011 roku wokalista Hamferð oświadczył, że zespół koncentruje się obecnie na pisaniu nowej muzyki na swój pierwszy pełny album.
W 2012 roku zespół święcił kolejne sukcesy. W marcu tego roku wygrał między innymi farerską edycję konkursu muzycznego Wacken Metal Battle, tym samym otrzymał szansę zagrania na Wacken Open Air. Jest to jeden z największych na świecie festiwali muzyki metalowej, organizowany w miasteczku Wacken w Szlezwik-Holsztynie na północy Niemiec. Ponadto nagrodą w wygranym konkursie była możliwość podpisania ogólnoświatowego kontraktu z potężną niemiecką wytwórnią Nuclear Blast. Zespół jednak zaskoczył wszystkich swoją postawą rezygnując z tej możliwości. Farerscy muzycy podziękowali Nuclear Blast za kontrakt, ponieważ woleli skupić się na nagrywaniu swojego debiutu bez ingerencji z zewnątrz. Zaczęli natomiast współpracować z małą wytwórnią z Wysp Owczych o nazwie Tutl Records.
W grudniu 2012 Hamferð ponownie zdobył nagrodę na corocznie organizowanym Planet Awards, tym razem w kategorii ‘Zespół Roku’.
W końcu w 2013 roku zespół wydał wyczekiwany przez fanów debiutancki album zatytułowany „Evst”.
Za produkcję albumu, nagrania i miksy odpowiedzialny był Theodor Kapnas. Przy pracy nad dźwiękiem brali także udział: Jens L. Thomsen (ORKA) i Uni Árting. Mastering płyty wykonał Tony Lindgren.
Płytę „Evst” można śmiało postawić na półce obok albumów takich zespołów jak Katatonia, Paradise Lost, My Dying Bride, Candlemass. Pomimo, że muzyka Hamferð w jakimś sensie wpisuje się w tę muzyczną estetykę to jednak zachowuje także swoją indywidualność i odrębność, jak zresztą każdy z wymienionych zespołów.
Zespół Hamferð czerpie swoje inspiracje bezpośrednio z natury i mistycznej tradycji Wysp Owczych, a także bogatego folkloru, niesamowitych mitów i przesądów.
Doom metalowe brzmienie swojej muzyki ubarwiają niewielkimi akcentami folk i elementami progressive. W porównaniu z wcześniejsza EPką, na albumie „Evst” pojawia się, obok growlu, „czysty” śpiew, muzycy wykorzystują też akustyczne gitary. Nowością są również żeńskie chórki. Kręgosłupem całej konstrukcji jest intensywna perkusja, zazwyczaj tocząca się wolno niczym walec. Solidną podstawę zapewniają też głębokie linie basu. Dynamika, rytmika, pomysłowość i moc. Gitary łączą ponurość, mrok i melodię. A klawisze subtelnie wzbogacają tło i atmosferę muzyki.
Dwa najważniejsze aspekty, które sprawiają, że ten album jest tak dobry, to po pierwsze dobre kompozycje, a po drugie wysoki poziom produkcji.
Utwory wydają się być bardziej rozbudowane i skomplikowane. Płynnie przechodzą od mocniejszych i ciężkich fragmentów do tych bardziej wyrafinowanych i wygładzonych. Jest w nich także więcej głębi niż wcześniej. Muzyka jest ciężka, pełna smutku i melancholii. Brzmi jednak bardzo dojrzale. Sporo jest też fragmentów partii instrumentalnych.
Niebywałym hipnotyzerem jest tutaj również głos Jóna, który doskonale sprawdza się kiedy śpiewa brudnym i groźnym growlem, jak i podniosłym, niemal operowym, czystym wokalem. W ekspresji wokalnej Jóna jest dużo emocji. Wokalista brzmi autentycznie i szczerze. W jego głosie słychać pasję i żarliwość. Nie sposób mu nie wierzyć w to co ma do przekazania. Współodczuwamy wyśpiewywany ból i cierpienie. W tym miejscu należy wspomnieć, że teksty są napisane w języku ojczystym zespołu, czyli farerskim. Zdecydowanie ten język, jak i jego brzmienie nadają unikalnego charakteru i wyróżniają Hamferð na tle innych zespołów metalowych.
Oczywiście albumowi towarzyszy także doskonały dźwięk. Produkcja sprawia, że wszystkie instrumenty i dźwięki brzmią perfekcyjnie. Brzmienie jest gęste, ale klarowne, uwypuklające w pełni potencjał twórczy drzemiący w Hamferð. W dodatku nastrój płyty jest majestatyczny, monumentalny, epicki i podniosły. To potężna dawka melancholijnej atmosfery i smutku, w której można się zatracić.
Okładka albumu zaprojektowana przez Jón Sonni Jensen utrzymana jest w kolorach granatowym i czarnym, co dobrze pasuje do mrocznej atmosfery, jaką tworzy zespół.
Album „Evst” zawiera sześć utworów utrzymanych raczej w wolnym tempie i przedstawionych w wydłużonej formie. W większości kompozycje choć są ponure, smutne czy melancholijne, to równocześnie emanują pięknem i emocjonalnością. Ciężkie gitarowe riffy i powolne tempo, które wywołują klimat utrzymany w żałobnej tonacji nasuwają skojarzenia, jak już wcześniej wspomniałem, z My Dying Bride, Paradise Lost, Candlemass czy Ahab, a delikatne melodie kojarzą się z zespołem Anathema.
Album „Evst” to muzyczna ilustracja krajobrazu Wysp Owczych, pięknego i zdradliwego, chłostanego zimnym arktycznym wiatrem. Ten kraj jest domem dla silnych ludzi, których jednoczy miłość, ale jak pokazuje historia także ból i cierpienie. Przez wieki ta mała społeczność doświadczana była przez burze, sztormy, głód, choroby i śmierć. Hamferð sięga swoją muzyką w przeszłość i tradycję, a tekstami opisuje tę ciemną stronę życia na Wyspach Owczych.
Głównym tematem przewijającym się przez wcześniejszą EPkę „Vilst er síðsta fet„, jak i debiutancki album „Evst” jest człowiek, który przechodzi przez różne etapy swojego życia i jednocześnie pozostający w silnej zależności z Wyspami Owczymi, jej przyrodą , kulturą i mitologią. „Vilst er síðsta fet” zajmowała się śmiercią tego człowieka, a obecny „Evst” opisuje wydarzenia, które doprowadziły do tej śmierci.
„Evst” w warstwie tekstowej przedstawia dramatyczną historię ojca i syna, którzy pewnego dnia wybrali się na spacer w górach. Podczas tej górskiej wędrówki zaskoczyła ich niespodziewana silna burza. Wówczas doszło do tragedii. Syn tego mężczyzny zagubił się. Dalsza historia opowiada o podążaniu człowieka, jego podróży i misji, która ma na celu odnalezienie chłopca. W czasie tych poszukiwań mężczyzna spotyka tajemniczy lud Huldur, który mu pomaga, a także daje schronienie w swoim domu pod górami. Okazuje się jednak, że nie jest to miejsce dla ludzi. Główny bohater doświadczając poczucia winy za prawdopodobną śmierć syna powoli odchodzi od zmysłów, traci kontakt z rzeczywistością.
Muzycy Hamferð wyjaśniają, że chcieli stworzyć prostą historię, którą można zamknąć w pewnych ramach, i która miałaby swoje odzwierciedlenie w kulturze i literaturze Wysp Owczych. W obrębie tej historii chcieli ukazać złożony emocjonalny świat głównego bohatera, skrzywdzonego i przytłoczonego życiem.
Z uwagi, że teksty są w języku farerskim, zespół w udzielanych wywiadach często szkicuje obrazy opisywane przez nich w poszczególnych utworach albumu „Evst”.
Tytułowy utwór „Evst” („Topmost”) otwierający album raczy nas potężnym mocnym riffem, który konsekwentnie podąża w kierunku mroku i melancholii. Ten nastrój potęguje szorstki growl wokalisty. Z czasem utwór nabiera bardziej podniosłej atmosfery ubogaconej czystym charakterystycznym falsetem i atrakcyjna metalową melodią. Utwór bardzo dobrze obrazuje zawartość całego albumu łącząc w sobie i przeplatając wolne, ale intensywne tempo i melancholię z przyśpieszeniami instrumentów perkusyjnych i wyraźnie zarysowaną linią basu. Gitarową emocjonalną melodię kontrastuje ze ścianami brutalnych riffów, a warczący growl ustawia naprzeciw czystych wokali. Godne uwagi jest także tło tworzone przez klawisze. Całość tworzy esencję muzyki Hamferð. Zespół świetnie potrafi przekazać autentyczne emocje. Dlatego odczuwamy gniew i rozpacz (szczególnie w partiach śpiewanych growlem), a także tęsknotę , smutek, cierpienie i ból (zazwyczaj w czystych partiach wokalnych). W przypadku utworu „Evst” podmiot liryczny wysyła nas w góry. Tam na tle szczytów możemy obserwować rozgrywający się makabryczny taniec szaleńczej i opętańczej burzy. Przez potężny szum wiatru słyszymy zaledwie strzępki rozmowy, z której wynika , iż ojciec składa swojemu synowi obietnicę, że będzie go chronić . Ciemność i ulewny deszcz ograniczają widoczność i wędrowanie po nierównym terenie i śliskich kamieniach. Dochodzi do tragedii. Wędrowcy spadają z urwiska.
W „Deyðir karar” („Dead Beacons”) mężczyzna odzyskuje przytomność, rozgląda się i zdaje sobie sprawę, że nigdzie nie widać jego syna. Przeszukuje pobliski teren porośnięty mchem, wrzosowiska, a także klify. Jednak jego poszukiwania są bezskuteczne. W miarę upływu czasu główny bohater staje się coraz bardziej zdesperowany , ale wciąż przysięga, że nie zawiedzie swojego syna. Utwór zaczyna się bardzo spokojnie. Zwrotka wykonywana jest delikatnie, nastrojowo, z natchnieniem i kołyszącą melodią. Po pewnym czasie jednak wpadamy w spiralę rozpaczy. Podkreślają ten stan masywniejsze riffy i mocniejszy podniosły śpiew pełen żarliwości i bólu. Ten fragment nabiera głębszego mroku i ciężaru kiedy wokalista przechodzi do growlu. Niezwykle sugestywna emocjonalność utworu nasuwa mi skojarzenia z twórczością Anathema.
Po trwających kilka dni poszukiwaniach w mgle, mężczyzna upada z wyczerpania . Kiedy się budzi odkrywa, że wokół zapadła cisza. Ma wrażenie jakby obok przepływały bezszelestnie jakieś szare postacie. To obrazy malowane przez utwór „Við teimum kvirru gráu” („With the Silent Greys”) . Półprzytomny bohater opowieści nabiera przekonania, że znalazł się pośród aniołów, które zabierają go w bezpieczne miejsce. W rzeczywistości są to Huldur, ludzie gór. Zanoszą go do mrocznej i tajemniczej krainy znajdującej się w górach. Pozwalają mężczyźnie pozostać u siebie i zamieszkać wśród nich. Mężczyzna wtapia się w nowe środowisko, odnajduje tam swój nowy dom, a nawet miłość . Utwór sprawia wrażenie jakby był pewnym przedłużeniem poprzednika. Wychodzi od dźwięków i brzmienia podobnego do tych, jakie kończyły poprzedni utwór. Po nieco psychodelicznie brzmiącym przesterowanym wprowadzeniu następuje wyciszenie. Chwila na wyciszenie, refleksję i oddech. Delikatny akompaniament instrumentów w wolnym jesiennym tempie towarzyszy spokojnemu wokalowi, który dopiero z czasem nabiera mocy i monumentalności. Chwilę później następuje konkretne wzmocnienie brzmienia, porywają nas bardziej agresywne szarpnięcia strun gitar i uderzeń perkusji. Pomiędzy zmianami nastrojów świetnie odnajdują się partie klawiszy, które są także nośnikiem ciekawej melodii.
Utwór „At jarða tey elskaðu” („To Bury the Beloved”) to smutna, ale jednocześnie przepiękna akustyczna ballada, która pieści i odurza nasze zmysły. Przez pierwsze trzy minuty przy akompaniamencie jedynie dźwięków gitary wybrzmiewa niski, prawie mruczący głos wokalisty. W tle słychać delikatny szum. Dopiero po tych trzech minutach następuje mocne i niepokojące instrumentalne uderzenie całego zespołu. Rośnie napięcie i tajemnica. Po chwili jednak brzmieniowa agresywność opada. Powracamy do spokoju i akustycznych dźwięków. Bohater naszej opowieści doświadcza kryzysu. Jego umysł zaczyna jednak płatać mu figle. Zaczynają mu się mylić i mieszać wspomnienia z powierzchni świata z rzeczywistymi wydarzeniami. Pojawiają się strach, lęki, obawy i niepokój. To wszystko potęguje tęsknota za rodziną i bliskimi, którzy nawiedzają go w wyobraźni. Dręczy go poczucie winy i zaczyna tracić rozum.
Niemal dziewięciominutowy „Sinnisloysi” („Madness”) ukazuje głównego bohatera w przypływie szaleństwa i wściekłości. Zdesperowanego, oskarżającego i obwiniającego za swoje niepowodzenia wszystkich wokół. To chyba najmroczniejszy utwór na płycie. Jednak pomimo toczącego się mroku, gniewu i rozpacz na pierwszym planie wciąż unosi się smutek. Szczególnie ciekawie prezentują się pasaże i motywy klawiszowe. Nie brakuje oczywiście melodii. Ponadto na uwagę zasługuje fakt wykorzystania w utworze kobiecych wokali, które gościnnie wykonuje Eivor Pálsdóttir.
„Ytst” („Outermost”) to finałowa konfrontacja mężczyzny z niebiosami i jego ostateczna bitwa, którą przyszło mu stoczyć z samym sobą i własnymi myśli. Ten moment jest klamrą zamykającą całą historię. Ponownie wydarzenia rozgrywają się w czasie ulewy i szalejącej burzy. Mężczyzna ucieka w góry. Staje na krawędzi tego samego klifu, z którego spadł jego syn i spogląda w kierunku horyzontu w nadziei na ponowne spotkanie ze swoimi bliskimi. To najdłuższy utwór na płycie. Trwa prawie dziesięć i pół minuty. Emocje i piękne delikatne melodie kontra doom metal i drapieżne mocne riffy
Hamferð ma pomysł na siebie i na swoją twórczość. Album „Evst” to doomowy majstersztyk. To kult dla wszystkich wielbicieli melancholijnych rozmachów, agonalnego piękna i natchnionej poezji. Płyta jest niezwykle spójna. Dopracowana pod każdym względem. Wszystko jest na niej bezbłędnie poukładane, a każdy utwór spełnia odpowiednie zadanie. Podekscytowanie narasta wraz z kolejnymi dźwiękami. Tu naprawdę jest czego posłuchać. Mam nadzieję, że pomimo porzucenia kwestii promocyjno-biznesowych uda im się osiągnąć większą rozpoznawalność, bo w pełni na to zasługują.
Hamferð :: Evst
1. „Evst” (Topmost) 5:50
2. „Deyðir varðar” (Dead Beacons) 8:45
3. „Við teimum kvirru gráu” (With the Calm Gray Ones) 7:25
4. „At jarða tey elskaðu” (They Buried the Beloved) 4:07
5. „Sinnisloysi” (Madness) 8:46
6. „Ytst” (Outermost) 10:26