O doom metalowym zespole Hamferð, który pochodzi z Wysp Owczych pisałem już dwukrotnie. Przy okazji recenzji ich debiutanckiej EPki „Vilst er síðsta fet” (2010; tutaj) oraz opisując pierwszy longplay „Evst” (2013; tutaj).
Zespół powołany do życia 10 lat temu w tym roku wydał swój drugi długogrający album. Płyta zatytułowana „Támsins likam” (ang. The Body of Mist) ukazała się 12 stycznia 2018 roku, nakładem wytwórni Metal Blade Records. Okładkę płyty przygotował Costin Chioreanu, rumuński muzyk i malarz (współpracował m.in. z Arch Enemy, Grave, Mayhem czy Darkthrone).
Materiał na swoją nową płytę Hamferð po raz kolejny nagrywał w Studio Bloch, znajdującym się na Wyspach Owczych. Z tym, że obecnie album został zmiksowany przez legendarnego szwedzkiego inżyniera dźwięku Daniela Bergstranda w jego studiu Dugout Productions.
Najnowsze wydawnictwo farerskich metalowców – „Támsins likam” znów zostało przygotowane w formie koncept albumu. Dla przypomnienia, poprzednie płyty opowiadały o człowieku mocno doświadczanego przez los, który przechodzi przez różne etapy swojego życia, jednocześnie pozostając w silnej zależności z Wyspami Owczymi, będąc pod oddziaływaniem jej przyrody, kultury i mitologii. Debiutancka EPka zajmowała się procesem śmierci tego człowieka, zaś następujący po nim longplay przedstawiał wydarzenia, które doprowadziły do tej śmierci, czyli dramatyczną historię ojca i syna, których wędrówka w góry zakończyła się tragiczną śmiercią młodszego.
„Támsins likam” stanowi zatem zamknięcie epickiej muzycznej trylogii Hamferð. Z tym, że choć ukazuje się jako trzecia w kolejności płyta i przez to powinna być konkluzją tej historii, to jednak tak naprawdę przedstawia jej początek. Prezentuje wydarzenia poprzedzające wszystko to o czym dotychczas się dowiedzieliśmy. Podsumowując, jest to wstęp do całej tej opowieści.
Odwrócona chronologicznie saga Hamferð bada śmiertelność i jej perwersyjną naturę. Odnosi się to do Wysp Owczych, jej przyrody i mitologii, jak i do samego człowieka rzuconego w ramiona tej natury. Natury w wymiarze fizycznym oraz metafizycznym. Oto jak wyglądały początek historii człowieka, który doświadczył czym jest utrata osoby bliskiej, i dowiedział się, że w końcu straci wszystko co jest mu bliskie i drogie, w tym również samego siebie.
Płyta „Támsins likam” koncentruje się na początku Hamferð-owskiej trylogii, na parze bohaterów – mężu i żonie, którzy po śmierci ich syna funkcjonują w zupełnie odmienny sposób. Każdy z nich inaczej próbuje radzić sobie z żalem, smutkiem, tęsknotą i poczuciem straty oraz winy i żalu. W wyniku tego małżonkowie oddalają się od siebie, stają się dla siebie coraz bardziej obcy. Opowieść ta pokazuje, iż rozbieżność w przeżywaniu żałoby przez małżonków powoduje otwarcie w ich związku pewnej rany, przez którą wnika coś dziwnego i niebezpiecznego.
Historia, którą znajdziemy na „Támsins likam” napisana jest głównie z perspektywy wprowadzonego poprzednio głównego bohatera – inteligentnego, ale słabo sobie radzącego z emocjami męża i ojca. Jednakże tym razem pojawiają się również fragmenty opowiedziane przez zaniedbaną emocjonalnie przez swojego męża żonę, która przez długi czas walczyła o utrzymanie ich związku.
Warto dodać, że oprócz ciekawej strony psychologiczno-filozoficzno-egzystencjalnej tej farerskiej opowieści, równie intrygująco i realistycznie wypada jej tło. Teksty jednoznacznie przywołują klimat farerskiej natury i ducha tamtejszego folkloru. Mamy odpowiednio tajemniczy nastrój, jest gęsta mgła, są ciemne i zimne noce, doskwiera nam silny i mroźny wiatr oraz mocno padający śnieg. Pojawiają się również nieziemskie istoty.
Poniżej znajdują się tłumaczenia tytułów i przybliżone opisy wydarzeń, które rozgrywają się w każdej poszczególnej kompozycji:
„Fylgisflog” (Flight for Procession) – Po śmierci swojego młodszego syna, kobieta jest psychicznie i emocjonalnie rozbita, ale mimo to ma w sobie na tyle sił i zaparcia, że jest w stanie utrzymać stabilne życie rodzinne, opiekować się mężem i swoim starszym synem. Inaczej sprawy mają się z jej mężem, który nie jest w stanie podążać za jej przykładem i coraz bardziej zamyka się w sobie i pogrąża we własnych myślach. Tym samym odsuwając od siebie emocjonalne potrzeby swojej rodziny. Takie stany powodują, iż kobieta zaczyna fantazjować o ucieczce. Wyobrażając sobie siebie jako białego kruka, wolnego i zimnego, ale zdaje sobie sprawę, że to nie jest jej prawdziwa natura.
„Stygd” (Cowardice) – Zrozpaczony już ciągłym użalaniem się nad sobą i niezdolny do znalezienia w sobie takiej siły jaką dysponuje żona, mężczyzna powoli zatraca się w labiryncie własnych zgorzkniałych myśli. Podejmowane przez kobietę próby rozmowy z mężem, nawiązania z nim kontaktu i relacji są bezowocne. Świadomość mężczyzny, że zawodzi małżonkę i swoją rodzinę, tylko popycha go w jeszcze większą rozpacz. Jego wewnętrzny zamęt, kumulowana złość i niemoc, manifestują się w formie agresji skierowanej na otoczenie, i innych ludzi.
„Tvístevndur meldur” (The Two-Headed Whirlwind) – Kobieta, rozczarowana taką zmianą męża, stara się z całych sił chronić syna, zapewnić mu bezpieczeństwo i stabilność psychiczną, jednakże przez cały czas czuje, jak sama słabnie psychicznie. Stąd próbuje szukać pomocy u dalszej rodziny, przyjaciół i znajomych. Ale jej relacje towarzyskie uległy pogorszeniu ze względu na to jak zachowuje się obecnie jej mąż i to, że ona stara się go broić i usprawiedliwiać jego wybuchy. Wtedy kobieta zaczyna szukać dla siebie chwil samotności, udaje się na samotne spacery w zaciszne miejsca, podrzucając syna do jego dziadków. Pewnego razu nad brzegiem napotyka dziwną postać – zakapturzonego mężczyznę, który kusi ją swoją błogą i kojącą osobą. Podczas rozmowy kobieta zwierza się mu ze swoich trosk, a ich spotkania na brzegu stają się regularne. Dzięki tajemniczej mocy zakapturzonego mężczyzny, kobieta doznaje cudownych wizji, które pomagają jej uciec na chwilę od ponurych dni.
„Frosthvarv” (Fleeting Frost) – Wraz z upływem czasu przez częstą nieobecność kobiety w domu, dystans emocjonalny między małżonkami staje się coraz większy. Mężczyzna – zamknięty w ciasnym kręgu poczucia własnej nienawiści – tęskni desperacko za relacją, która kiedyś łączyła go z żoną. Przywołując stare romantyczne wspomnień, zastanawia się nad sposobami naprawienia ich związku. Z drugiej jednak strony, jego podejrzenia o niewierność żony podsycają jego szalejące użalanie się nad sobą i wywołują ślepą zazdrość. Walcząc z własnymi emocjami, postanawia w końcu podążyć za nią, w głębi pragnąc znaleźć powód, aby winić ją za swój ból.
„Hon syndrast” (She Disintegrates) – Mężczyzna jest świadkiem spotkania żony z zakapturzoną postacią. Zanim jednak będzie w stanie stawić im czoła, zaczyna przemieszczać się za nimi w kierunku gór na północ. Postanawia przy tym pozostać w ukryciu. Gdy przechadza się po górach, napotyka różne przeszkody i przechodzi różne próby, które na jego drodze stawia natura i zjawiska metafizyczne. W tym samym czasie jego żona i zamaskowany mężczyzna przechodzą przed nim tą samą drogą bez szwanku. Gdy w końcu docierają do celu przed nimi rozpościera się widok na jezioro w dole doliny, oświetlone jasnym blaskiem księżyca. Mężczyzna jest świadkiem dziwnej sceny: jego żona, w towarzystwie tajemniczej postaci, wspina się najpierw po skale, a następnie puszcza i rzuca w przepaść, wtedy postać przemienia się w mroczną istotę, która również skacze w dół i sunie za kobietą jak czarny wiatr, po to, by w końcu złamać taflę wody i wynurzyć się z powrotem na powierzchnię w postaci ostrych jak brzytwa ostrzy. Kobieta wraz z czarną istotą pogrąża się w jeziorze. Stworzenie wynurza się, a po usłyszeniu mężczyzny, szybko ucieka do jaskini pod wystającą skałą.
„Vápn í anda” (Armed in Spirit) – Mężczyzna, rozdarty między wściekłością a smutkiem, wyszukuje i konfrontuje stworzenie z zemstą w swoim umyśle. Jednak spotyka go przemyślana, ale przygnębiona walka z własną naturą. Istota kwestionuje jego intencje i wybory, pytając, kto jest prawdziwym zdrajcą. W chwili zaprzeczenia mężczyzna zostaje rozwścieczony i rzuca się. W ciemnej i zimnej ciszy czarnej legowiska wraca do niego, a on jest zmuszony rozważyć swoją rolę we wszystkim, co się wydarzyło. Udało mu się wrócić do domu, pozostawiając odrobinę zdrowych zmysłów, by rozpłynąć się w pustej jaskini.
Album „Támsins likam” to majestatyczny i wzniosły, intrygujący i atmosferyczny funeral doom/death metal mocno zakorzeniony w kulturze farerskiej. Muzyka Hamferð to doświadczenie niesamowite, wręcz nieziemskie i unikatowe. Piękne i równocześnie smutne.
Muzycy Hamferð perfekcyjnie zbudowali swoje kompozycje. „Támsins likam” to dzieło, które wymaga czasu od słuchacza, pełnego zaangażowania i zanurzenia, aby opleść go swoją mroczną i głęboką melancholią. Od pierwszych dźwięków wciąga nas tutaj umiejętnie skonstruowana hipnotyczna atmosfera. Działają też jak należy porozkładane w odpowiednich miejscach różnorodna akcenty i napięcia. Doświadczamy pełnego spektrum brzmieniowego – od minimalistycznych form, do wielu złożonych warstw i gęstych faktur wypełnionych pomysłowymi rytmami, motywami, przejściami i zmianami. Podobnie cudownie można się zatracić zarówno w wolnych gitarowych nutach, samotnie błądzących akordach fortepianu lub samodzielnych wokalizach, jak i rozkoszować się brutalnymi i dramatycznymi, a jednocześnie zmysłowymi wybuchami. Fantastycznie wychodzi muzykom wyrażanie nastrojów i emocji, oraz nadawanie przestrzeni swoim utworom, a także pozostawianie miejsca na ciszę. Kompozycje zaprojektowano z niezwykłą dbałością o szczegóły, czuć w nich też pewne wyrafinowanie, które nie ma sobie równych – począwszy od dzikości i wściekłej furii przenikającej do szpiku kości, aż po melancholię, wrażliwość i intymne wyznania przyprawiające słuchacza o dreszcze.
Ważną rolę odgrywają tutaj również wokale. To, co wyprawia ze swoim głosem Jón Aldará, jest po prostu fantastyczne. Facet potrafi mocno ryknąć, zaimponować growlem, monstrualnym warczeniem i głębokimi pomrukami. Ale oprócz ekstremalnych ekspresji wokalnych, zachwyca również czystym tenorem, dostojnym (operowym? sakralnym?) i mocnym śpiewem. Różnorodne ekspresje wokalne pozwalają mu wyrazić ból, smutek i cierpienie z wielką empatią, w taki sposób, że mu wierzymy. Powagi kompozycjom nadaje tez charakterystyczne brzmienie języka farerskiego.
Przy każdym odsłuchu „Támsins likam” można odkryć nowe, drobne szczegóły. Hamferð potrafią sprawić, że nawet z pozoru ciche i spokojne utwory potrafią brzmieć mrocznie i brutalnie. Dlaczego? Okazuje się, że kluczem tej zagadki są dwa aspekty muzyki – emocje i nastrój. Farerczycy udowadniają, że ciężar muzyki wcale nie musi opierać się na miażdżących uderzeniach perkusji i zniekształconych, ostrych gitarach. Czasami wystarczy po prostu kilka właściwych akordów fortepianu, albo trafna linia wokalna, gdyż prawdziwy ciężar tkwi w emocjonalności i nastroju kompozycji. A w przypadku muzyki Hamferð jest tak, że już po kilku dźwiękach możemy poczuć moc i tony emocji.
„Támsins Likam” ma wszystko, czego potrzeba, aby zrobić trwałe wrażenie. Hamferð dali nam muzykę o niezwykłym klimacie – podniosłym, tajemniczym i ponurym. Rzecz mocno intensywna i sugestywna. Potęga, dzikość, surowość i brutalność pięknie kontrastuje tu z melancholią, mistycznością, subtelnością i wyrafinowaniem oraz liryczną stroną tego przedsięwzięcia. Fascynujące wydawnictwo!
Hamferð :: Támsins Likam
01. Fylgisflog
02. Stygd
03. Tvístevndur meldur
04. Frosthvarv
05. Hon Syndrast
06. Vápn í anda
Hamferð : website / facebook / bandcamp / instagram