O grupie Hindurvættir pisałem już kiedyś przy okazji wydanego w 2013 roku split-albumu „Visdómur Risans/ Hrímland” wydanego wraz z kapelą Völva (recenzja tutaj). Przypomnę, że te dwa zespoły łączy jedna postać – Ingi Jóhann.
Przypomnę, że Hindurvættir powstał pod koniec 2011 roku na północy Islandii, w Akureyri. I choć początkowo funkcjonował jako trio, to jednak szybko przetransformował się w kwartet.
W skład grupy wchodzi:
Ingi Jóhann – bas, wokal
Benedikt Natanael – gitara, wokal
Jón Haukur – perkusja
Bjarni Johannes – gitara, wokal
Debiutancki album EP Hindurvættir zatytułowany „Ómælistóm” ukazał się 27 lipca 2015 roku.
Muzycy podążają na tej płycie swoją własną post-metalową drogą inspirowaną naturą i krajobrazem Islandii. W efekcie otrzymujemy muzykę ponurą, ale też głęboko atmosferyczną. Z jednej strony nastrojową i emocjonalną, a z drugiej epicką i patetyczną. W ich muzyce spotyka się wzruszające piękno i ujmująca potęga. A przecież podobnymi określeniami można opisać Islandię.
Hindurvættir mocno wymyka się sztywnym gatunkowym fundamentom. Ich muzyka to fuzja wspomnianego post-metalu, folku i post-rocka oraz tego wszystkiego co spotkać możemy pomiędzy tymi stylistykami, a co można przy okazji otagować jako gloomy/dark/cold/epic/majestic/melodic. Na szczególną uwagę zasługują harmonie wokalne. To epicko brzmiące wielogłosy przesiąknięte majestatem Islandii – pełne powagi, natchnienia i dumy, ale wolne od pretensjonalnego patosu. Dodatkowo w przygotowanym pakiecie otrzymujemy też niesamowicie przepiękne, choć smutne melodie. W ich brzmieniu również ukryty jest jakiś spirytystyczny pierwiastek przywołujący ducha islandzkiej tradycji, mitologii i folkloru. Zespół porywa nas do czasów pogaństwa i czarnej magii. Warte też odnotowania jest to, że teksty utworów powstały w języku islandzkim, co pozwala o wiele bardziej wczuć się w klimat dalekiej Północy.
Hindurvættir zadbał o to, by jego kompozycje były intensywne, a zarazem nastrojowe. Islandczycy potrafią uderzyć mocno w swoje gitary, ale jeszcze lepiej odnajdują się w łagodnych dźwiękach. Ilekroć grupa zwalnia, czaruje słuchacza klimatem i melodiami. Nie sposób nie dostrzec tkwiącego w muzykach artystycznego potencjału. Płyta „Ómælistóm” robi też tak duże wrażenie, bo czuć w niej autentyczność. Słychać, że całość płynie z serca i duszy muzyków. Wydaje się, że jest to dla nich zupełnie naturalne. Jedynym minusem jest to, że EP’ka pozostawia niedosyt, pragnienie na więcej, na długogrający album.
Hindurvættir :: Ómælistóm
1. Vínið 07:08
2. Ómælistóm 09:03
3. Gröfin 06:07
Hindurvættir : facebook / bandcamp / soundcloud