Szybka analiza w pamięci i okazuje się, iż projekt HUSH w pierwszym kwartale tego roku wydał aż trzy albumy! Nie podejrzewam jednak, aby projekt zamierzał utrzymać takie tempo i wydawać kolejne płyty co miesiąc przez cały rok. W każdym bądź razie taka dynamika wydawnicza jest nawet na tym etapie zadziwiająca.

Dotychczas mieliście przyjemność poznania HUSH – projektu Elía Karma Daníels – za pośrednictwem wielu naszych recenzji: „The Void in Her Mind” (EP, 2020, recenzja TUTAJ), „Dissolution Of Virile Chauvinism II” (EP, 2020), „Isolated” (LP, 2020, recenzja TUTAJ) i „Blackheart” (LP, 2021, recenzja TUTAJ). Później pojawił się jeszcze krążek „The Night You Left Me At My Lowest Point” (2021, recenzja TUTAJ) nagrany w duecie HUSH/Aradia. A następnie wydawnictwo projektu Violet Crown, czyli mówiąc najkrócej połączone siły HUSH i Aradia, z albumem „Beautiful World” (2021, recenzja TUTAJ).

Trzecie, tegoroczne wydawnictwo HUSH nosi tytuł „Body” i miało swoją premierę 31 marca 2021 roku. To do czego przyzwyczaiły nas już poprzednie wydawnictwa tego projektu, to po pierwsze fakt, że wszystkimi sprawami związanymi z powstaniem każdej płyty (muzyka, teksty, wykonanie, nagrania, miksy) zajmowała się samodzielnie Elía Karma Daníels. Oczywiście oprócz albumów nagrywanych w duecie z Aradia. Drugą kwestią są  charakterystyczne koncepty liryczne HUSH. Tym razem autorka poświęca swój krążek problemom społecznym transseksualistów i ich osobistym bitwom, jakie muszą stoczyć w swoim codziennym życiu.  

Na najnowszym albumie „Body” projekt HUSH scala ze sobą różne formy brutalnego metalu – black/slam/death – z mrocznym noisem i grindcorem. Zatem jeżeli macie ochotę na kawał solidnego i bezpardonowego grania to zapraszam. Brzmienie materiału jest ciężkie i gwałtowne. Czeka Was spora dawka mrocznej energii i hałasu. Album pełen jest ciężkich i ostrych riffów i gęstych partii perkusji, a także pomysłowych rozwiązań. Artystka nie pozwala sobie na chwile nudy czy spadek formy. Wplata w swoje nagrania odpowiednią ilość urozmaiceń, przejść, wtrętów, motywów, a nawet atmosferycznych fragmentów i melodii, aby cały czas utrzymywać uwagę słuchacza. Niszczycielska moc tej płyty, w której nie oszczędza się techniczno-brzmieniowych smaczków, potęgowana jest growlingiem artystki, który idealnie pasuje do charakteru twórczości projektu.

Body” to solidny album, któremu przewodzi czysta i dzika moc, nieograniczona żadną klasyczną konwencją. HUSH jawi się tutaj jak jakiś nieokiełznany byt, który sieje naokoło grozę i wzbudza lęk swoją agresją i gniewem. To właśnie tym uderza w nas od pierwszych nut. Ten śmiercionośny i miażdżący materiał to eskalacja brutalności i szaleństwa. Jego intensywność zaiste daje po głośnikach. Ale równocześnie mimo wszystko jest to jednak materiał przemyślany, a już na pewno spójny. Nie brakuje w nim również pewnej finezji. HUSH wydał wyborny krążek, potwierdzający raz jeszcze możliwości kompozycyjne i talent  Elía Karma Daníels. Imponuje mi pasja i wytrwałość artystki w dążeniu do doskonalenia swojego warsztatu i muzyki. Czuć, że taka muzyka gra jej w duszy, a takie rzeczy mnie poruszają.

 

 
 

HUSH :: Body

1. 15 Years 05:17
2. TERF Obliteration 01:42
3. Extremist 03:16
4. Visible Existence 03:28
5. Endless Chaos 05:30
6. The Agenda 04:07
7. Validation 04:25

 
 
 
 

HUSH : facebook / bandcamp

HUSH :: Body (recenzja)
4.5Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów