Illkynja to nowy black metalowy projekt z Islandii, który swoim szokującym i mocnym graniem brutalnie penetruje tajemnicze korytarze labiryntu ludzkiego umysłu.

Illkynja to anonimowy islandzki projekt, o którym niewiele można się oficjalnie dowiedzieć. Skład projektu pozostaje tajemnicą. Mimo tego, nam udało się dotrzeć bardzo daleko i dowiedzieliśmy się rzeczy, którymi się z Wami podzielimy. Niestety nie możemy ujawnić członków tego projektu. Mimo to przygotujcie się na ostrą jazdę!  

5 czerwca 2020 roku zespół Illkynja zadebiutował albumem „Sæti Sálarinnar”. Jest to koncept album głęboko zakorzeniony w psychodelikach, odmiennych stanach świadomości, snach, czy w ogóle po prostu eksploracji ludzkiego umysłu. Tytuł albumu, który można tłumaczyć jako „Siedziba duszy” (ang. Seat of the soul) odnosi się do szyszynki, niewielkiego narządu znajdującego się w centrum mózgu będącego jednym z gruczołów wydzielania wewnętrznego. Komórki szyszynki produkują tzw. hormon snu, czyli melatoninę, która poniekąd moduluje wzorce snu. Ale to nie wszystko co nas w tym przypadku powinno interesować. Po pierwsze, trzeba wiedzieć, że francuski uczony z XVII wieku – Kartezjusz – uznał szyszynkę za główną siedzibę duszy i miejsce, w którym powstają wszystkie nasze myśli (co oczywiście nie jest prawdą). Po drugie, stwierdzono, że szyszynka wytwarza także silną psychodeliczną substancję psychoaktywną o nazwie dimetylotryptamina, w skrócie DMT. Na marginesie powiem, że pierwsze badania nad tym chemicznym związkiem prowadzone były w latach 50-tych XX wieku, a w grupie ochotników znalazł się między innymi słynny amerykański pisarz i poeta William S. Burroughs.

Podsumowując krótko, substancja psychoaktywna DMT stała się początkową inspiracją dla powstania debiutanckiego albumu projektu Illkynja, stąd też taki, a nie inny tytuł albumu,  który był z tym związkiem chemicznym kojarzony.

Album „Sæti Sálarinnar” składa się z dziesięciu utworów wykonanych w języku islandzkim. Płytę otwiera kompozycja „Ég er ljósið, eldurinn og upphafið” (ang. I am the light, the fire and the beginning)”, która przedstawia genezę ludzkiego (i nie tylko) życia. Tłumaczy, że życie pochodzi od gwiazd, składa się z resztek gwiazd i masywnych eksplozji, które zachodzą w galaktykach. Wszystko na Ziemi pochodzi z gwiazd, a ludzkie stworzenie jest zasadniczo gwiezdnym pyłem. Kolejny utwór „Holdið” (ang. The Flesh)” dotyczy naszych ograniczonych ciał i tego, jak bardzo człowiek tęskni by ponownie stać się jednością z gwiazdami. Naszym ograniczeniem w tym działaniu jest ciało. Pojawia się pytanie czy człowiek tak naprawdę chce żyć swoim ciałem, czy też jego przeznaczeniem jest wieczność i życie wśród gwiazd. Trzeci na krążku utwór „Allt er glatað” (ang. All is ruined) porusza tematy utraty. W sensie utraty wszystkiego co pochodzi z naszego ziemskiego życia, oraz tego co dzieje się po naszej śmierci. Czy wciąż czekają na nas jakieś pokusy w życiu po życiu? Potem następuje krótki i instrumentowy, ambientowy fragment o wymownym tytule „Dauðaþögn” (ang Dead silence)”. To tzw. cisza przed burzą, a w tym przypadku przed utworem „Sjálfseyðing” (ang. Self Destructial/Suicide), który jak podpowiada nam tytuł dotyka materii samozniszczenia, które rzekomo ma prowadzić do aktywowania się w człowieku Trzeciego Oka. Opiera się to na teorii mówiącej, że kiedy umieramy, szyszynka uwalnia DMT powodując efekt psychodeliczny, który obejmuje różne zmiany percepcyjne, w tym np. zaburzenie odczuwania upływu czasu oraz bardzo intensywne halucynacje wzrokowe i słuchowe. W ten sposób dochodzimy do utworu „Sæti Sálarinnar” (ang. Seat of the soul), w którym zgłębiamy zjawisko Trzeciego Oka, stanowiącego pomost między światem fizycznym i duchowym. Następny utwór „Guðhaus” (ang. Godhead) ma charakter około religijny. Poruszany jest aspekt boga, jego powstania oraz tego, co kryje się za jego istotą i czynami, co jest esencją boga. Poprzez utwór „Pest” (ang. Pest)” podmiot stara się przyjrzeć obrzydliwej stronie życia i świata z wyłączeniem wszelkich emocji. Patrzymy na rzeczy chore, zdeprawowane i obrzydliwe z zupełnie innego punktu widzenia. Postrzegamy je w innym świetle, bez nazywania i postrzegania ich negatywny sposób. Rodzi się pytanie czy tak naprawdę jesteśmy w stanie rozróżnić brzydotę od piękna, czy są to tylko ludzkie założenia, o które natura w ogóle nie dba. Album zamyka utwór „Dýrð í harmleik” (ang. Glory in tragedy), w którym starano się podsumować i połączyć poruszane przez wszystkie poprzednie kompozycje tematy. Podmiot liryczny zastanawia się nad tym, czy życie jest dramatem i nieszczęściem, czy jednak czymś naprawdę niesamowitym. A może jednym i drugim? Czy w tej tragedii, którą nazywamy życiem i egzystencją można odnaleźć zaszczyt i chwałę? Gdzie zaczyna się życie, a kończy piekło? Czy istnieje różnica między życiem, a życiem po śmierci? Pojawia się wiele pytać, a odpowiedzi rodzą kolejne wątpliwości. Sami wiecie.

Illkynja (ang. Malignant) to islandzki reprezentant gatunku svart málmur, czyli black metalu. Chociaż black metal jest kręgosłupem brzmienia projektu, to budulcem pozostałej części tego muzycznego szkieletu są elementy death metalu, blackned doom metalu oraz inne eksperymentalne i awangardowe formy metalowe. W efekcie projekt tworzy ciekawą, rozległą i pełną nieokiełznanej dzikości przestrzeń. Posępną, cienistą i mroczną. Muzyka ma w sobie prawdziwą atmosferę grozy, momentami nastrojowej kiedy dźwięki rozjeżdżają się i snują czarną smugą. Ale generalnie emanuje z niej surowość i niesamowitość. W tej dziedzinie sztuki jest to mistrzostwo świata.

Muzyka Illkynja ma wyrazisty charakter i oryginalność. Oczywiście zachowana jest esencja tego gatunku: agresywność instrumentów, siarczystość wokalu, posępność melodii i posępna, a jednocześnie wciągająca atmosfera. Kompozycje z „Sæti Sálarinnar” mają solidne konstrukcje, są naprawdę burzliwe, ciężkie i brudne. Nie brakuje tutaj szalonych i ostrych gitarowych riffów, cykających blackowo talerzy i gęstej atmosfery napędzanej blastami. Ale występują również różne inne stany emocji, które kontrastują z tymi wcześniej wymienionymi. Bezlitosne gitary i bezwzględnie chłostająca perkusja co pewien czas znajdują ujście dla swojej agresji, nie są one również pozbawione ciekawych melodii. Bardzo dobrze wyszło połączenie smutnych, melancholijnych i melodyjnych riffów oraz szybkich partii. Do tego mamy jeszcze tutaj bardzo dobry wokal, który całkowicie mnie kupił. Głęboka barwa głosu i jego nieludzka donośność kapitalnie oddają stany gniewu, szaleństwa i rozpaczy. Powoduje to, że zostajemy wchłonięci siłą przez tę mistyczną fonię do świata, który wykreował projekt.

Dzięki niesamowitej muzyce, przesłaniu i klimatowi albumu „Sæti Sálarinnar” byłbym skłonny zapętlić w odtwarzaczu muzykę Illkynja i puszczać ją sobie do końca życia.

 

 

Illkynja :: Sæti Sálarinnar

1. Ég er ljósið, eldurinn og upphafið 04:57
2. Holdið 05:00
3. Allt er glatað 08:00
4. Dauðaþögn 00:46
5. Sjálfseyðing 02:30
6. Sæti Sálarinnar 07:44
7. Guðhaus 05:04
8. Pest 01:46
9. Dýrð í harmleik 05:48

 

 

 

Illkynja : facebook / bandcamp

Illkynja :: Sæti Sálarinnar (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 1 Głosuj