Indridi (Indriði Arnar Ingólfsson) to islandzki muzyk, który na co dzień występuje w hardcore’owym zespole Muck, a także współpracuje z wieloma innymi artystami np. Úlfur Hansson (Klive), The Heavy Experience i Jófríður Ákadóttir (Samaris, Pascal Pinon).

Trzeba jednak dodać, że od kilku lat Indridi podąża także swoją indywidualną ścieżką kariery. W 2016 roku artysta zadebiutował solowym albumem „Makril”. Recenzję tego wydawnictwa, jak i historię jego powstania znajdziecie tutaj.

Natomiast dokładnie dziś, 18 maja 2018 roku, premierę ma jego drugie solowe wydawnictwo zatytułowane „ding ding”. Autorem całości muzyki i tekstów jest oczywiście Indriði Ingólfsson. Zaś nagraniem materiału, jego produkcją i miksowaniem zajmował się Albert Finnbogason (w Grettisgata). Album rejestrowano w kilku miejscach: Smiðjuvegur, Grettisgata, w domu przyjaciółki i Streetpusle. Dodatkowe nagrania muzyk wykonał w Berlinie pod okiem Kari’ego K. Jahnsena.

Na płycie „ding ding” wystąpili:

Indriði Arnar Ingólfsson – wokal, gitara elektryczna i akustyczna, bas, syntezator, wurlitzer, programowanie
Magnús Tryggvason Elíasen – perkusja
Gylfi Sigurðsson – perkusja
Albert Finnbogason – gitara, fortepian, perkusja, moog, tamburyn
Tumi Árnason – syntezator, farfisa
Ingibjörg Turchi – bas
Hekla Magnúsdóttir – theremin

Album „ding ding” zdecydowanie umacnia pozycję Indridi na islandzkiej scenie muzycznej, a równocześnie pokazujący pełnię zdolności autora.

Najnowsze wydawnictwo Indridi w stosunku do jego debiutu jest dojrzalsze, ciekawsze i jeszcze bardziej nastrojowe. Artysta prowadzi nas na magiczne terytoria akustycznej muzyki folkowej/americany – delikatnej, ciepłej, głęboko wzruszającej i melancholijnej, ale dodatkowo zahacza również o rejony surowego alternatywnego rocka o odcieniu subtelnej psychodelii.

Muzykę z „ding ding” zanurzono w ciepłym, bogatym i jednocześnie prostym brzmieniu. Oniryzm i intymna słodycz przygotowanych aranżacji jest doskonałym tłem dla osobistych tekstów Islandczyka. Dźwiękowe piękno i poetycki liryzm – teksty w większości utworów dotyczą spraw prywatnych, rodzinnych, tematu śmierci, depresji, miłości i uzależnień – plus arcyciekawe rozwiązania muzyczne i nietypowe dźwiękowe motywy czynią z „ding ding” album bardzo natchniony, uczuciowy i hipnotyczny. Melancholijny klimat tej płyty, czy też atmosfera zadumy, zdolna jest nie tylko wzruszyć, ale i ukoić nerwy, odciąć słuchacza od codziennego chaosu i nakłonić do przemyśleń, przeanalizowania niektórych rzeczy na nowo. Czasem wydaje się, że jesteśmy w małym pokoju, a Indridi śpiewa tylko dla nas. Trzeba podkreślić, że wokalista śpiewa w sposób naturalny i niewymuszony, a jego głos ma przyjemną i ciepłą barwę, która  zgromadzonym tu kompozycjom zapewnia większą dozę swoistej intymności.

Zarówno wrażliwość Indridi jak i umiejętność znajdowania dla niej środków ekspresji nie podlegają żadnej dyskusji. Album „ding ding” to niezwykła płyta. Piękna nie tylko dzięki samym utworom, harmoniom i melodiom, ale też dzięki brzmieniu i nastrojowi. To muzyka, która otwiera serce, oddziałuje na emocje i wyobraźnię słuchacza. Indridi z łatwością znajduje drogę w głąb naszej duszy.

 

 

Indridi :: ding ding

1. Amma
2. December
3. Soft Rock
4. ADHD
5. Summermania
6. Halloween
7. Tinder
8. STD
9. Amy
10. Hvorteðer
11. Skúlagata

 

 

Indridi : facebook / bandcamp / soundcloud / instagram

Indridi :: ding ding (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 0 Głosów