Tuż przed swoją tragiczną śmiercią islandzki kompozytor Jóhann Jóhannsson (zm. 9 lutego 2018 roku w wieku 48 lat) skończył ostatnią partyturę będącą ścieżką dźwiękową do filmu „Mandy”.

Więcej informacji o tym artyście znajdziecie w poprzednich recenzjach: albumu „Orphee” (2016; recenzja) i soundtracku „The Mercy” (2018; recenzja).

Natomiast 13 września 2018 roku premierę miał album z muzyką Jóhanna Jóhannssona do filmu grozy pt. „Mandy”. Dodam, że ta ścieżka dźwiękowa została wydana przez Lakeshore Records i Invada Records w dniu premiery filmu, którego reżyserem i współscenarzystą filmu „Mandy”  jest słynny w pewnych kręgach Panos Cosmatos. Dla przypomnienia – artysta ten odpowiada za reżyserię i scenariusz dobrze przyjętego w 2010r. thrillera science fiction „Za czarną tęczą”. Na marginesie dodam, że film „Mandy” został wyprodukowany przez SpectreVision, XYZ Films i Umedia przy wsparciu Legion M, a jego wydawcą jest RLJ Entertainment.

W głównych rolach horroru/thrillera „Mandy” zobaczymy takich aktorów jak: Nicolas Cage, Andrea Riseborough i Linus Roach. Akcja filmu rozgrywa się w 1983 roku, a obraz przedstawia historię zakochanej pary – Reda Millera (Nicolas Cage) i jego żony Mandy (Andrea Riseborough), których spokojne życie zostaje brutalnie przerwane przez morderczą sektę. Mandy zostaje uprowadzona i zabita przez przywódcę sekty Jeremiaha Sanda (Linus Roach) i jego zwolenników. Ta bezwzględna napaść wyzwala w Red’zie chęć zemsty, która bardzo szybko przeradza się w chore, krwawe i surrealistyczne polowanie na wyznawców tego niebezpiecznego kultu religijnego.

Tim Husom, przyjaciel i menadżer Jóhannssona, wspomina o tym, że „w sierpniu 2016 roku otrzymałem telefon od Daniela Noaha z firmy SpectreVision na temat jakiegoś nowego, odjechanego horroru, w którym występowali: Nicolas Cage, Andrea Riseborough, Linus Roach, i którego reżyserem jest Panos Cosmatos. Jóhann właśnie skończył partyturę do filmu Denisa Villeneuve’a „Arrival – Nowy Początek”, kiedy przesłano nam notatki opisujące nastrój i atmosferę „Mandy”. Były niewiarygodnie ciekawe i przerażające. Natychmiast się tym zainteresowaliśmy. Pierwsza odpowiedź Jóhanna na e-mail o tym projekcie brzmiała: „Poważnie, jego (Panosa) film „Beyond The Black Rainbowto arcydzieło! Kocham ten obraz i sposób w jaki wykorzystuje muzykę”. Dla Jóhanna idea pracy nad muzyką do „Mandy” z Panosem i firmą SpectreVision była kolejnym ważnym krokiem w jego karierze kompozytora muzyki filmowej”.

Co ciekawe Panos Cosmatos początkowo myślał, że Jóhann Jóhannsson będący u szczytu swojej kariery, zdobywający wiele nominacji i nagród za swoje prace oraz coraz bardziej pochłaniany przez Hollywood, jest poza zasięgiem jego możliwości. Jednak po rozmowie telefonicznej z Islandczykiem, reżyser wspomina, iż odkrył, że kompozytor poza swoimi pięknymi i eterycznymi, opartymi o nastrojowe krajobrazy dźwiękami, ma też w głowie brzmienia cięższe. To, w połączeniu z podziwem Jóhannssona do wcześniejszego filmu Cosmatosa zapoczątkowało ich współpracę. W wywiadzie udzielonym dla Variety, Cosmatos mówi o tym, że chciał, aby film „Mandy” miał klimat rock-opery, żeby było to doświadczenie audiowizualne, podobne jak w przypadku filmu „Tommy” z roku 1975 (z Jackiem Nicholsonem i Robertem Daltreyem, w reżyserii Kena Russella), będącego adaptacja słynnej rock-opery zespołu The Who. Reżyser wspomina, że Jóhannsson doskonale rozumiał klimat, który chciał osiągnąć, rodzaj tekstur i warstw oraz odpowiednio budowanych napięć. Oprócz wielu sugestii Cosmatos podsunął Islandczykowi kilka płyt, które miały stanowić punk wyjścia dla jego inspiracji nad tworzoną muzyką, np. Queen „Flash Gordon” i Van Halen „Fair Warning”. Uspokajam, wynik prac Jóhannssona daleki jest od tych klasyków.

Osoby z najbliższego kręgu Jóhannssona utrzymują, że pod wieloma względami kompozytor był całkowicie pochłonięty swoją pracą nad muzyką do „Mandy” i faktycznie efekt jest mocno intrygujący i przerasta najśmielsze oczekiwania. Zresztą sam Cosmatos potwierdza, że „Jóhann zrobił wszystko, co było możliwe i był gotów przesunąć granice zdrowego rozsądku tak daleko jak tylko się dało, aby stworzyć muzykę do tego filmu. Jego słowa i czyny sprawiły, że był dla mnie kimś więcej niż tylko wspaniałym współpracownikiem, stał się dla mnie jak brat. Niestety czas, który wspólnie spędziliśmy był zbyt krótki. Jestem bardzo dumny z tego, co osiągnął na „Mandy” i jestem pewien, że on również”.

Muzyka Jóhanna Jóhannssona do filmu „Mandy” jest wstrząsająca. Po pierwsze dlatego, iż różni się od prac, do których dotychczas przyzwyczaił nas kompozytor. A po drugie przez swoją niezwykłą siłę oddziaływania, sugestywność i wyrazistość. Islandczyk w tej pracy zrezygnował z budowanych z rozmachem, wzniosłych i bogatych orkiestrowych hollywoodzkich partytur. Nie poszedł drogą na skróty. Natomiast podjął się zadania nowego i eksperymentalnego, poruszając się coraz dalej i dalej po nowych terytoriach brzmieniowych. Jóhannsson zwrócił się w kierunku mrocznego i niepokojącego ambientu oraz muzyki, którą można określić mianem doom drone, wykorzystując przy tym elementy post black metalu, industrialu i retro futurystycznego synth wave’u z subtelnymi, acz przenikającymi do szpiku kości orkiestracjami. Kompozytor połączył wszystkie dźwięki w sposób perfekcyjny z wykorzystaniem niesamowitej punktacji. Tym samym dostarczając słuchaczowi przykłady niezwykłego piękna, strachu, lęku, niepokoju, napięcia i horroru. Autor łagodzi swoją muzyką ciche, najbardziej delikatne i wrażliwe momenty obrazu. Jednocześnie czyniąc najgłośniejszymi sceny brutalne. Ekstremalne brzmienia, ciężkie i zgrzytliwe dźwięki oraz psychodelicze koncepcje, które się tutaj pojawiają to wynik współpracy Jóhannssona z gitarzystą Stephenem O’Malleyem z grupy Sunn O))) oraz producentem doom metalowych wydawnictw Randallem Dunnem (Boris, Wolves In The Throne Room). Ponadto pomoc nadeszła również ze strony Pepijna Caudrona (Kreng) i berlińskiego producenta Yair Elazara Glotmana (Ketev). Panowie ci odegrali ważną rolę w realizacji dzikich i innowacyjnych pomysłów Islandczyka. Wynikiem są złożone, pełnokrwiste partytury łączące nastrojowość, wrażliwość i emocjonalność z gęstą metalową teksturą. Atmosfera muzyki z „Mandy” jest majestatyczna, głęboka, tajemnicza, niepokojąca, duszna i lepka. Kojarzy się z czernią zabryzganą czerwienią. Jest jak ciemność i rozpacz. Przepływ mrocznych ambientowych pejzaży tonących w mrokach nocy, przecinany jest histerycznymi, niskimi akordami gitary, tektonicznym dudnieniem basu i obłąkaną pracą perkusji oraz innymi masywnymi industrialno-metalowymi dźwiękami. Dodatkową atrakcją jest zamykający album utwór „Children of the New Dawn”, w którym pojawiają się nawiązania do muzyki syntezatorowej lat 80-tych.  

Materia muzyczna „Mandy” to fascynujące dzieło wyjątkowo utalentowanego kompozytora, które przyprawia nie tylko o dreszcze, ale i utratę zmysłów. Nierzadko przy słuchaniu tej muzyki towarzyszy nam poczucie utraty rzeczywistości. Może to co powiem nie do końca świadczy o moim zdrowiu psychicznym, ale najnowszej muzyki Jóhanna Jóhannssona słucha się z przyjemnością i równie sympatycznie podąża się przy tych dźwiękach do mrocznych zakamarków umysłu i duszy.  Tej ścieżki dźwiękowej nie da się opisać prostymi słowami. Tego trzeba doświadczyć!

 

Jóhann Jóhannsson :: Mandy (OST)

1. Seeker Of The Serpent’s Eye 2:11
2. Starling 2:15
3. Mandy Love Theme 4:38
4. Horns Of Abraxas 1:31
5. Black Skulls 2:46
6. Death And Ashes 4:38
7. Sand 2:02
8. Red 1:32
9. Forging The Beast 1:46
10. Dive-Bomb Blues 2:15
11. Waste 2:55
12. Temple 2:59
13. Burning Church 1:37
14. Memories 2:34
15. Children Of The New Dawn 5:31

 

Powyżej wersja okładki zdobiącej album w wersji cyfrowej oraz w postaci płyty CD dystrybuowanej przez Lakeshore Records. A poniżej możecie zobaczyć jak prezentuje się wydanie winylowe, za które odpowiada wytwórnia Invada Records.

Jóhann Jóhannsson : website / facebook / spotify



Jóhann Jóhannsson :: Mandy (OST) (recenzja)
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 1 Głosuj