Po wielu wcześniejszych próbach i planach w końcu udało mi się usiąść i napisać coś na temat Jóhanna Jóhannssona, islandzkiego kompozytora, którego muzyka zachwyca mnie od wielu lat.

Johannsson_2016_04_CF052697_1-500x375

Z tym artystą jest tak, że każdy jego krążek jest dla mnie ważnym wydarzeniem i zjawiskiem, z którym później przychodzi mi obcować przez długi czas. Jóhann Jóhannsson jako kompozytor mnie nie zwodzi. Mało tego, jego talent i umiejętności wydają się stale rozwijać i zaskakują coraz bardziej z płyty na płytę. Niektórzy mogą kojarzyć tego artyste jako założyciela i członka syntezatorowego zespołu  Apparat Organ Quartet, z którym wydał 2 albumy. Jednak domyślam się, że większość traktuje go jako kompozytora muzyki filmowej. Jest on twórcą soundtracku do takiego filmu jak np. „Teoria wszystkiego”, za który otrzymał Złoty Glob i był nominowany do Oscara. Napisał też muzykę do filmów „Prisoners”, „McCanick”,  oraz do „Sicario”, która to ścieżka spotkała się z ponowną nominacją do Oscara, a także nominacją do nagród Grammy i BAFTA.

Muzyka filmowa w wykonaniu Islandczyka jest różnorodna, zależna od charakteru danego filmu. Za każdym jednak razem równie mocno intrygująca i piękna, choć niekiedy na swój dziwaczny i pokręcony sposób. Jóhann specjalizuje się w muzyce neoklasycznej, szczególnie w jej minimalistycznej formie, a także w łączeniu elektronicznych dźwięków z akustycznymi oraz z klasycznymi orkiestracjami. Stąd tworzone przez niego dźwiękowe ilustracje wypadają tak niebanalnie. Są dostojne i wzruszające. Cechuje je sugestywna i hipnotyczna aura.

Trzeba też wiedzieć, że Jóhann Jóhannsson pisze również muzykę do filmów krótkometrażowych, dokumentalnych oraz sztuk teatralnych. Artysta ma też na swoim koncie trzy albumy solowe. Ostatni z nich zatytułowany „Fordlandia” ukazał się w 2008 roku nakładem legendarnej wytwórni  4AD.

16 września 2016 roku islandzki kompozytor wydał swój nowy, czwarty solowy album, któremu nadał tytuł „Orphee”. Pomysł na najnowsze wydawnictwo Jóhanna Jóhannssona, na co wskazuje jego tytuł, opiera się na inspiracjach artysty mitologiczną postacią Orfeusza, greckiego śpiewaka i poety. Mity wspominają o cudownym oddziaływaniu jego śpiewu i muzyki, które miały magiczny wpływ na ludzi, zwierzęta i naturę, przejmowały nad nimi kontrolę. Orfeusz jest również uważany za twórcę mistycznego nurtu religijnego, którego głównym elementem była wiara w wędrówkę dusz. Stąd poszczególne kompozycje Jóhann Jóhannsson, które znalazły się na jego najnowszej płycie opierają się na kolejnych rozmyślaniach artysty nad naturalnym ruchem życia, jego nieodpartymi zmianami, a tym samym odnajdywaniu piękna zarówno w procesie destrukcji jak i akcie stworzenia.

14316870_10154478538207243_1630909512682320511_n

Jak mówi kompozytor cyt. „„Orphée” jest dla mnie albumem opowiadającym o zmianach: o przeprowadzce do nowego miasta, pozostawieniem za sobą starego życia w Kopenhadze i zbudowaniu nowego w Berlinie – o śmierci starych związków i narodzinach nowych. Być może. jest to jeden z powodów, dla którego coś przyciągnęło mnie do mitu o Orfeusza, który zasadniczo traktuje o zmianach, zmienności, śmierci, odrodzeniu, o nieuchwytnym charakterze piękna. Ten album, jest formą refleksji na temat mojej osobistej zmiany”.

Islandzki kompozytor pozostawał też pod dużym wpływem eksperymentalnego filmu „Orfeusz” nakręconego w latach 50-tych przez słynnego Jeana Cocteau, przedstawiającego człowieka współczesnego jako wersję  starożytnego Orfeusza.

Warto podkreślić, że album „Orphée” ukazał się za pośrednictwem niemieckiej wytwórni Deutsche Grammophon. Dodam, że na płycie oprócz Jóhanna, który zagrał na fortepianie i organach, i który odpowiada za elementy elektroniczne, pojawiają się również solowe partie wiolonczeli, orkiestra instrumentów smyczkowych i chór.

Atmosferyczna muzyka znajdująca się na wydawnictwie „Orphée” jest niezwykle sugestywna i sensualna. To unikalna mieszanka ciszy, melancholii, liryzmu i melodii przygotowana z ogromnym wyczuciem i smakiem. Cechuje ją wysublimowanie i elegancja. Cudowna harmonia pomiędzy kameralnością i minimalizmem a epickimi orkiestrowymi aranżacjami. Piękna równowaga pomiędzy barokową klasyką a współczesną muzyką elektroniczną (ambientową). W tym miejscu kłaniają się dawni mistrzowie tacy jak Szostakowicz, Prokofiew i Walton. Ale też wielcy muzyki filmowej – Bernard Herrmann, Ennio Morricone i Michael Nyman. Nie sposób pominąć w twórczości Islandczyka wpływów Philipa Glassa i Arvo Pärta.

Jestem przekonany, że delikatna romantyczno-liryczna atmosfera neoklasycyzmu zaprezentowana na „Orphée” u wielu wywoła również skojarzenia z muzyką innego Islandczyka – Ólafura Arnaldsa. Magia Islandii?

Płyta „Orphée” to ambitne i hipnotyzujące dzieło, które dyskretnie dotyka duszy człowieka.

 

white-background-orphée-cover-1-960x600

Jóhann Jóhannsson :: Orphée

1. Flight From The City
2. A Song For Europa
3. The Drowned World
4. A Deal With Chaos
5. A Pile Of Dust
6. A Sparrow Alighted Upon Our Shoulder
7. Fragment I
8. By The Roes, And By The Hinds Of The Field
9. The Radiant City
10. Fragment II
11. The Burning Mountain
12. De Luce Et Umbra
13. Good Morning, Midnight
14. Good Night, Day
15. Orphic Hymn

 

Jóhann Jóhannsson : website / facebook



Jóhann Jóhannsson :: Orphée
5.0Wynik ogólny
Ocena czytelników 2 Głosów