Jónsi (Jónsi Þór Birgisson) po 10 latach wydawniczej przerwy, powrócił ze swoim drugim solowym albumem, który udowadnia, iż islandzki artysta nie odcina kuponów od swoich dotychczasowych sukcesów muzycznych.
W chwili obecnej Jónsi pozostawia za sobą zjawiskową twórczość swojej macierzystej post rockowej formacji Sigur Rós (ich ostatni album „Kveikur” ukazał się w 2013 roku), porzuca charakterystyczny i kolorowy art folk-popowy styl wypracowany na solowym debiucie „Go” (z 2010 roku), odstawia również na bok eteryczne ambientowe brzmienia projektów Riceboy Sleeps (z 2009 roku) oraz Jónsi & Alex (ostatni album „Lost and Found” ukazał się w 2019 roku), a także zrywa ze swoim unikalnym podejściem do muzyki filmowej (w roli kompozytora muzyki filmowej sprawdził się bardzo dobrze). Oczywiście nie kategorycznie i całkowicie. Jónsi nie porzuca swojej artystycznej przeszłości. Powiedziałbym, że po prostu ją przekracza i to bardzo wyraźnie.
A zatem rodzi się pytanie – Co otrzymujemy w zamian? Okazuje się, że pomimo wymienionych powyżej zmian, Jónsi wciąż pozostaje wierny sobie, swojej intuicji oraz artystycznemu instynktowi. Co więcej ten kreatywny i pracowity muzyk, od 25 lat związany ze sceną muzyczną, wciąż się rozwija, eksperymentuje i próbuje nowych rozwiązań. A przecież z tym wszystkim co osiągnął przez minione lata już nic nikomu nie musi udowadniać. Powiedzmy sobie szczerze, koleś mógłby siedzieć sobie spokojnie w Los Angeles (bo tam od kilku lat mieszka ze swoim partnerem) i „korzystać’ z życia, wydając od czasu do czasu jakieś thebestofy, livey, reedycje albo od bólu wystąpić gdzieś na żywo ze starym materiałem lub wydając płyty zrobione na zasadzie copy&paste. Ale Jónsi ma duszę ambitnego artysty (i rekina, który musi być w ciągłym ruchu), naturę muzycznego eksploratora i kreatora. I nie dość, że mu się chce, to jeszcze potrafi. Dzięki temu jego najnowsza produkcja zaprowadza nas w zupełnie nowe, świeże, intrygujące i ekscytujące rejony.
W tym miejscu zachęcam Was do pozostawienia swoich dotychczasowych oczekiwań i przyzwyczajeń za progiem. Zaufajcie Jónsi’emu, bo dzięki jego albumowi macie okazję poczuć dreszcz (ang. shiver) emocji, których do tej pory nie czuliście.
2 października 2020 roku Jónsi (Sigur Rós) wydał swój drugi solowy longplay „Shiver”, za pośrednictwem wytwórni Krunk Records.
Materiał na daną płytę nagrywany był w Berlinie, Reykjaviku, Londynie i Helsinkach. W nagraniach gościnnie zaśpiewały: norweska wokalistka Elisabeth Fraser (z Cocteau Twins) i szwedzka ikona popu Robyn. Zaś produkcją albumu Jónsi zajmował się wspólnie z młodym brytyjskim kompozytorem i producentem A.G. Cookiem z wytwórni PC Music (Charlie XCX, Hannah Diamond, Sophie, GFOTY) obecnie mieszkającym w Los Angeles. Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję. Otóż A.G. Cook to niezły freak w pozytywnym znaczeniu. Warto chociażby zauważyć, że w tym roku ten artysta wydał aż dwa solowe albumy! Ponadto niedawno ukazało się nowe wydawnictwo Charli XCX, w które Brytyjczyk również włożył dużo pracy. Poza tym A.G. Cook to postać bardzo kolorowa i ekscentryczna. Twierdzi, że inspiruje go koreańska i japońska muzyka pop oraz subkultura gyaru. Pasjonuje się brzmieniami wirtualnych instrumentów, syntetycznymi teksturami i muzyką zmechanizowaną. W swoich pracach często eksperymentuje z łączeniem dysonansowych dźwięków, tworząc wielowarstwowe, hałaśliwe aranżacje. Producent specjalizuje się w chaotycznej, hiperaktywnej, glitchowej elektronice. Jest zwolennikiem surrealistycznego, przesadnego podejścia do muzyki pop, na który duży wpływ ma noise, kultura internetowa oraz melodyjne i harmoniczne skrajności. Jego twórczość, jak również wydawnictwa pochodzące z PC Music, wpłynęły znacząco na mainstreamowy pop.
Do spotkania między Jónsim a A.G. Cookiem doszło z inicjatywy tego pierwszego około sześć lat temu w Londynie. Wówczas Islandczyk zaprezentował producentowi swoje demo utworów, które miały trafić na przyszły album „Shiver”. Dodam, że Jónsi pracował nad nimi samodzielnie od kilku lat, wykonując wszystkie partie instrumentalne i wokalne, zajmując się rejestracją i produkcją. Mimo to artysta nie był z danego materiału zadowolony. Mimo to, materiał ten jednak spotkał się z dużym zainteresowaniem A.G. Cooka, który był pod dużym wrażeniem unikalnego stylu pracy islandzkiego muzyka oraz jego podejściem do tworzonych niebanalnych struktur kompozycji, dźwiękowych eksperymentów i wyjątkowej barwy głosu wokalisty. Dlatego zgodził się pracować nad jego nową płytą. Panowie pozostali ze sobą w kontakcie. Około 2-3 lata temu muzycy ponownie spotykali się na krótkich sesjach, podczas których rozmawiali o muzyce, o albumie Jónsiego i swoich oczekiwaniach co do danej muzyki. W wyniku tych spotkań i rozmów muzycy zdali sobie sprawę, że mogą być idealnymi współpracownikami. Osiągnęli porozumienie, jak również byli przekonani, że wspólna praca będzie dla nich czymś komfortowym. Przyświecała im idea, aby stworzyć album, który byłby ekspansywny w brzmieniu, ale także bogaty w nowe pomysły i techniki. Kolejnym krokiem było znalezienie odpowiedniego studia nagrań. A.G. Cook zaproponował, aby to było zupełnie nowe i neutralne miejsce, a nie Los Angeles, Londyn czy Islandia. Padło na studio w Berlinie. Nagrano tam wiele wersji premierowych kompozycji Jónsiego. Panowie skomponowali również kilka zupełnie nowych piosenek. Współautorzy albumu „Shiver” przyznają, że cały materiał jest bardzo złożony i pomysłowy, a poszczególne elementy konstrukcyjne wprost szalone. Z uwagi na to końcowy montaż i produkcja była niezwykle skomplikowana.
Byli tacy, którzy uważali, że ten duet nie wypali, bo stworzyli go muzycy pochodzący (pozornie) z dwóch skrajnych środowisk muzycznych, zderzających się stylów i odmiennych światów – organicznego, naturalnego i delikatnego opartego na emocjach i wrażliwości (vide Jónsi) oraz syntetycznego, wirtualnego i szorstkiego opartego na eksperymentach i technice (A.G. Cook). Jednak jak się okazało, ta współpraca zadziałała i to bardzo dobrze. W efekcie otrzymaliśmy znakomity, zaskakujący i ekscytujący album „Shiver”, który prezentuje muzykę Jónsiego w zupełnie innym kontekście – nowym, świeżym i bardziej współczesnym (a niekiedy nawet bardziej futurystycznym).
Trzeba zaznaczyć, że pomimo dużego i wyraźnego wkładu A.G. Cooka w brzmienie płyty „Shiver” i niezwykle wyrafinowanej technicznie produkcji, w żadnym wypadku nie została tutaj zepchnięta na dalszy plan rola, postać, osobowość i talent Jónsiego. Brytyjski producent na okoliczność tej wyjątkowej współpracy zmienił swoje podejście do tworzenia muzyki w taki sposób, aby dopasować się do artystycznego świata islandzkiego artysty. Zmodyfikował swoją bombastyczną produkcję i przyporządkował ją światu Jónsiego. Jednocześnie zachęcił go, aby rozebrał każdą swoją piosenkę do gołych kości i nakładał na ich szkielet nieco dziwniejsze, bardziej stalowe mięśnie. Wykorzystał też mocne strony Islandczyka – niepowtarzalny talent kompozytorski i wokalny – i przesunął na nowe, porywające muzyczne terytoria. Mam tu na myśli szczególnie nieoczekiwane dźwiękowe i rytmiczne zwroty akcji, które mają w sobie coś niemal progresywnego przez ciągłe bycie w ruchu, ewoluowanie i mutowanie. To nieprawdopodobnie bogate, „dziwaczne” i stale rozwijające się faktury, tekstury i brzmienia, które są prawdziwą ucztą dla uszu i zachęcają do ciągłego przeżywania tej muzyki od nowa i odkrywania jej błyszczących detali. Chociażby z tego względu „Shiver” jest zapierającym dech w piersiach doświadczeniem. W tej jakże pomysłowej produkcji i oryginalnych aranżacjach jest naprawdę wiele rzeczy do podziwiania. Jednocześnie zapewniam Was, że w tym wszystkim przez cały czas czuć również Jónsiego. Podobnie w pełni widoczna przez cały album pozostaje wszechstronność jego głosu.
Album „Shiver” zawiera muzykę, która brzmi absolutnie oszałamiająco i pięknie. Wydawnictwo to prezentuje się wyjątkowo atrakcyjnie zarówno jako spójna całość, jak i w trakcie analizy jej poszczególnych elementów składowych. Przyglądając się każdej z warstw, pojedynczym dźwiękom, brzmieniom, motywom i rozwiązaniom można wręcz zatracić się w tych fenomenalnych i skomplikowanych konstrukcjach. Tych wszystkich kontrastach, zderzeniach, kontrmelodiach i dysharmoniach. Chociaż najbezpieczniej będzie wrzucić dany album do szuflady z napisem alternatywny pop zgaduję, że natraficie przy okazji recenzji tej płyty na wiele różnych stylistycznie około popowych odniesień np. do future, electro, noise, experimental, avant garde, post, weird, industrial, ambient, warp, deconstructed club, etc. Jest to wynik użycia w nagraniu i produkcji tego krążka szerokiej, bogatej i kalejdoskopowej palety brzmień, mających swoje źródła w różnorodnych inspiracjach i gatunkach muzycznych.
Charakterystyczne dla Jónsiego bardzo emocjonalne, uczuciowe i sentymentalne pejzaże dźwiękowe równoważone są na płycie „Shiver” syntetycznymi i pęczniejącymi rozwiązaniami o futurystycznego połysku – regenerowanymi akordami fortepianu i ostrymi, laserowymi liniami syntezatorów, transowymi beatami, agresywnymi brzmieniami w stylu trap, gęstymi teksturami, perkusyjnymi loopami, postindustrialnymi przerywnikami, glitchami, motywami EDM, dudniącym IDM, noisem, dark ambientowymi przestrzeniami, komputerowymi manipulacjami. A.G. Cook buduje n tym albumie coraz większe cyfrowe rzeczywistości muzyczne, a Jónsi świetnie się w nich odnajduje, zapewnia im odpowiednią dawkę ludzkiej wrażliwości i ciepła. Brytyjski producent przesuwa granice komputerowego przetwarzania muzyki i otwiera przed słuchaczem portal do cyberprzestrzeni, a islandzki wokalista rozkwita w tym syntetycznym środowisku, wyciska z niego tony emocji, prowadząc nas spokojnymi melodiami i poruszającym głosem. Jónsi jest nie do podrobienia.
A jeśli już jesteśmy przy głosie to nie sposób pominąć gościnnego udziału w nagraniach utworu „Cannibal” (opisującego romans, w którym jeden kochanek pożera drugiego) wokalistki Elizabeth Fraser z zespołu Cocteau Twins. Szkocka piosenkarka w duecie z Jónsim tworzy mistyczną balladę, która swoją eterycznością i nastrojowością zapiera dech w piersiach. Ich poruszające wokale pięknie komponują się ze sobą, a harmonie ich głosów brzmią wprost niebiańsko. Z kolei w kompozycji „Salt Licorice” do Jónsiego dołącza szwedzka piosenkarka Robyn. To ujmująca, acz żywiołowa piosenka z bogatymi syntezatorami, dziwacznymi rytmami i elektronicznymi bitami, w której wokaliści znakomicie balansują pomiędzy melancholią a euforią.
Jónsi i A.G. Cook stworzyli wspólnie płytę, która powoli, wraz z każdym przesłuchaniem, odsłania kolejne swoje walory. Naprawdę nie potrafię znaleźć zbędnego elementu na albumie „Shiver”. W pracy tych dwóch utalentowanych artystów na każdym kroku wyczuwalny jest wzajemny szacunek i zrozumienie. Ponadto niezmiernie cieszy fakt, że Jónsi zachowując swoją tożsamość i artystyczną integralność, równocześnie przeniósł ją w nowy wymiar. W moim odczuciu „Shiver” to dzieło sztuki, które pojawiać się będzie w najważniejszych muzycznych podsumowaniach 2020 roku. Gorąco polecam.
Jónsi :: Shiver
1. Exhale 05:11
2. Shiver 04:19
3. Cannibal (with Elizabeth Fraser) 04:57
4. Wildeye 04:35
5. Sumarið sem aldrei kom 06:43
6. Kórall 06:21
7. Salt Licorice (with Robyn) 03:47
8. Hold 03:00
9. Swill 03:49
10. Grenade 05:32
11. Beautiful Boy 04:08
Jónsi : website / facebook / bandcamp / spotify