70063f1438a49c6d1ecf7d4109a9bc1a

Kiasmos – islandzki liryzm zanurzony w neoklasycznym minimal techno.

Kiasmos to wspólny projekt dwóch dobrze znanych osobowości muzycznych islandzkiej sceny. Mowa tutaj o kompozytorze i multiinstrumentaliście Ólafur Arnalds oraz o wykazującym się biegłą znajomością trendów współczesnej (i nie tylko) elektroniki Janusie Rasmussenie, wokaliście i twórcy electro-popowych brzmień w Bloodgroup i Byrta.

Panowie zaczęli ze sobą współpracować jeszcze kilka lat temu, około 2009 roku. Tajemnicą nie jest, że Ólafur pracował jako inżynier dźwięku, często w różnych innych projektach Janusa np. w Bloodgroup. Artyści nie jeden raz spotykali się przy tej okazji i wymieniali własne doświadczenia i pasje. Towarzyszyli również sobie podczas występów na żywo. W tym czasie ujawniła się ich wspólna miłość do muzyki minimalnej, elektronicznej, a przede wszystkim eksperymentalnej. W ten oto sposób szybko stali się przyjaciółmi i miłośnikami wspólnego odkrywania elektronicznych brzmień. Niemniej jednak z uwagi na różnego rodzaju inne zajęcia i zobowiązania, panowie na jakiś czas musieli zawiesić współpracę.

Dopiero we wrześniu 2012 roku udało im się wydać EPkę „Thrown” (nakładem Erased Tapes Records). Płytka i kilka występów na żywo było faktycznym potwierdzeniem, tego, że Kiasmos może stać się czymś więcej niż tylko projektem zamkniętym na świat. Niestety krótko potem Kiasmos znów zapadł się pod ziemię i słuch o nich zaginął.

Jak się później okazało Ólafur i Janus początkiem 2014 roku powrócili do wspólnego projektu. Tym razem poświęcili mu więcej czasu i zaangażowania. W efekcie tego w październiku 2014 roku nakładem Erased Tapes wydany został pełnowymiarowy debiut „Kiasmos”.

Na marginesie wyjaśniam, że nazwa zespołu pochodzi od słowa Chiasmus, który jest terminem gramatycznym odnoszący się do danej sentencji w podobny sposób co oksymoron. Używa się go do opisu kontrastów i przeciwieństw. Pomysłodawcą tej nazwy jest przyjaciel Janusa mieszkający w Londynie. A Ólafur i Janus zaadoptowali nazwę na swój projekt, którego muzykę postrzegają w podobny sposób, czyli na zasadzie pewnych kontrastów i przeciwieństw.

Produkcją i miksowaniem muzyki na „Kiasmos” zajmowali się sami muzycy w E7 Studios w Reykjaviku. To nowo wybudowane studio Ólafura. Jak można się dowiedzieć z wywiadów udzielanych przez muzyków, większość materiału została nagrana przy użyciu instrumentów akustycznych, takich jak skrzypce, fortepian i perkusja. Do tego później posłużono się wieloma analogowymi sprzętami, syntezatorami, automatami perkusyjnymi i ulubioną przez artystów metodą opóźnień taśmowych tape delays.

Mastering płyty wykonał Christoph Grote-Beverborg w D+M, w Berlinie. Do nagrań zaproszono również: Unnur Jónsdóttir (wiolonczela), Magnús Trygvason Eliassen (perkusja) i Viktor Orri Árnason (skrzypce).

Trzeba sobie szczerze przyznać, że z połączenia dwóch talentów powstała wartość dodana. Wynik tej współpracy zaskoczył chyba wszystkich.

15390_10152665989787268_8801507138196292053_n

Muzyka Kiasmos to rzecz z jednej strony wpisująca się w nurt minimal techno, a z drugiej z łatwością wymykająca się wszelkim stylistycznym granicom. No, bo w końcu przecież dużo w niej neoklasycyzmu, a także dub techno, progressive house’u, synth-heavy electro i ambientu. Trzeba przyznać, że muzykom udaje się odkrywać nowe horyzonty, pokazują też, że że w wypracowanej przez siebie stylistyce nie mają sobie równych. Twórcom nie zależy tylko na rytmie, ale także na harmonii i dźwiękowej ilustracji. Nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z albumem, który aby ocenić należycie, należy rozpatrywać w kategorii całościowego konceptu. A jest to unikalna mieszanka i estetyka dźwięków. Do tego ta głębia, ta przestrzeń i te emocje! A równocześnie niepowtarzalna intymna atmosfera, w której odpowiednio wyważone jest piękno i surowość, światło i mrok, ciepło i chłód, tęsknota i nadzieja… Czy to w ogóle dzieje się naprawdę? Czy to jest możliwe? Być może to zasługa talentu i wyobraźni, być może wynik chemii lub magii, która powstała pomiędzy dwoma artystami. A być może dlatego tak wyszło, że stworzyli ją nie producenci, ale muzycy prawdziwie wrażliwi na piękno i dźwięki pochodzące z niezależnie jakiego instrumentu. Chociaż trzeba przyznać, że od strony produkcyjnej Kiasmos także jest fenomenalny.

Kiasmos” to piękno pełne liryzmu i nostalgicznych elektronicznych brzmień. Na tej płycie jest całe mnóstwo „pochowanych” dźwięków, które wypływają dopiero za kolejnym przesłuchem. Dlatego zachęcam do kontemplowania tej muzyki na odpowiednim nagłośnieniu. Posługiwanie się w tym przypadku słuchawkami i iPodem lub mp3 jest bluźnierstwem wobec świętości. Nie możecie tego robić, gdyż to muzyka, którą się doznaje, a nie słucha. To muzyka wielowymiarowa, w której plastyczne dźwięki rozwijają się na wielu płaszczyznach. Tutaj ważne są każde niuanse brzmieniowe, pojedyncze drgania, wyselekcjonowane dźwięki pulsujące w przestrzeni. To muzyka detali i subtelności, przygotowanych z nadwrażliwą precyzją. Tak magiczne działanie fal dźwiękowych i wyjątkowej muzyki nie odbiera się słuchem, ale sercem i duszą. Przy tym nie sposób się nie wzruszyć i nie uronić kilka łez. Czasami nawet brakuje tchu w piersiach. Jest tak wyraźna i sugestywna, że niemal można jej dotknąć.

Kiasmos” to eklektyczne dzieło, które w sposób doskonały udźwiękawia wspaniały i mistyczny krajobraz Islandii. To album ważny dla współczesnej muzyki (nie tylko elektronicznej), o którym się będzie mówić z wypiekami na twarzy nawet za kilka lat! Mamy do czynienia z artystami o niezwykle świadomej wizji, którym należy się status wizjonerów muzyki elektronicznej.

 

Tracklist:

1. Lit 06:24
2. Held 05:01
3. Looped 06:00
4. Swayed 04:23
5. Thrown 08:59
6. Dragged 05:00
7. Bent 05:45
8. Burnt 09:20

 

Kiasmos: facebook // soundcloud


Kiasmos :: Kiasmos
4.5Wynik ogólny
Ocena czytelników 1 Głosuj